- Nic z tego nie rozumiem.. - westchnęłam.
- I dobrze , to będzie niespodzianka!
Wyciągnął mnie silą z łóżka i zaprowadził na dół , kazał siąść na krześle i czekać. Patrzyłam na niego jak stał w słodkim fartuchu w truskawki który był na niego nie co za krótki i zaczęłam się śmiać. Robił moje ulubione naleśniki , gdy uslyszał mój śmiech odwrócił się i zapytał.
- Hej co jest?! Ubrudziłem się?
- Niee . - mówiłam , turlając się powolni ze śmiechu.
- Co jest? - mówił zdziwiony i troszkę zawstydzony wycierając się brudną ręką w mące o policzki.
- Teraz to na prawdę się ubrudziłeś! - wykrzyczałam i spadłam z krzesła śmiejąc się do łez.
On podbiegl pode mnie i zaczął gilgotać , a ja po prostu już umierałam. Michael położył się na mnie i nie przestawał gilgotać. Nagle do domu weszli rodzice i zobaczyli nas , a raczej to jak MICHAEL NA MNIE LEŻY.
- W czymś przeszkodziliśmy? - zapytała speszona mama.
- Michael jesteś cały w mące! - powiedział radośnie tata.
- Nie mamo , to nie tak jak myślisz! - krzyczałam podnoszcząc się i otrzepując się z mąki.
- Ale ja nie o tym , myślałam , że yy się po prostu wiecie .. yy .. Sprzątacie z podłogi! - mówiła zmieszana mama.
- Mamo , nie żartuj sobie. - mówiłam powstrzymując się ze śmiechu.
- My tylko po parasolkę , bo okropnie zaczęło padać. - zaczął mówić tata szturchając mamę w łokieć.
- A tak , tak. Właśnie. - odpowiedziała mama idąc po parasolkę i zaraz potem wyszli z domu.
- Hhhahahahhahahah - śmiał się Michael łapiąc się za brzuch.
- Uspokój się! - krzyknęłam.
- Przepraszam.. - powiedział Michael wciąż się śmiejąc.
- Miały być naleśniki! - powiedziałam robiąc złośliwą minę.
- Dobrze już dobrze... - odpowiedział Michael i zabrał się do robienia naleśników.
Usiadłam na krześle wpatrując się w pośladki Michaela , były jędrne. Zaraz potem Michael się obrócił i dziwnie na mnie spojrzał , zrobiło mi się głupio. Spuściłam wzrok i czekałam na naleśniki , robił je tak długo , że postanowiłam iść się ubrać i umyć. Gdy byłam w toalecie usłyszałam nagle głos dobiegający z korytarza.
- Mogę wejść ? - zapytał Michael pukając w drzwi od łazienki.
Zastanawiałam się przez moment co mu odpowiedzieć , byłam nie całkiem ale naga , postanowiłam go jednak wpuścić. Nie odrywałam oczu od lustra , ale widziałam jak Mike na mnie kusząco spogląda.
- Czemu tak stoisz? Wchodź... - powiedziałam , malujac sobie rzęsy.
- Wyglądasz bardzo.. - próbował wydusić z siebie Michael jakieś słowo , ale ja podeszłam do niego , zasłoniłam mu usta ręką i zaczęłam namiętnie całować. On oplutł swoje ręce wokół moich bioder , potem zniżał się coraz niżej ale do niczego nie doszło. Po tym poszliśmy na naleśniki , które zrobił sam Michael , jak gdyby nigdy nic zaczęliśmy je jeść. Śmialiśmy się , rozmawialiśmy a gdy już skończyliśmy Mike zaproponował abyśmy poszli na spacer.
- Może gdzieś wyjdziemy? - mówił sprzątając talerze.
- Chętnie. - odpowiedziałam wycierając usta i ziewając.
- Oj , ty śpioszku! Zaraz Cię rozbudzę , nakładaj kurtkę! - mówił pieszczotliwie Mike.
Założyłam kurtkę i czym prędzej wybiegłam na dwór , gdy biegłam zauważyłam siedzącego chłopaka , zupełnie tego samego który uratował mi życie. Obejrzałam się za siebie , Michaela jeszcze nie było. Postanowiłam do niego zagadać.
- Cześć.! - wykrzyknęłam patrząc na niego gdy nastrajał gitarę.
- Hej. - odpowiedział nie odrywając wzroku od swojej gitary.
- Grasz? To tak jak ja. - mówiłam próbując nawiązać rozmowę.
- Aha. - odpowiedział.
- Pamiętasz mnie w ogóle? - zapytałam oburzona.
Podniósł wzrok , zmarszczył brwi i zrobił skośne oczy.
- Tak.. - odpowiedział sucho.
Byłam na tyle wkurzona , że wzdychnęłam tylko i już ruszyłam w swoją stronę gdy nagle ON złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i nic nie mówiłam , chciałam aby on poczuł się tak jak ja gdy nic nie mówił albo odpowiadał jednym słowem . wtedy podszedł Michael spojrzał na nas i smutno i z groźnym wzrokiem.
- Daila.. Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał od tak Mike.
Wtedy ten chłopak po prostu ścisnął moją dłoń , złapał gitarę i odszedł , odwróciłam się do Michaela który stał jak słup.
- Chcesz mi coś wytłuamczyć? - zapytał.
- To znaczy co?
- Kim on był?
- Nie znam go.
- Jak to?
- No tak.
- Powiedz prawdę.. Trzymał Twoją dłoń!
- Co z tego?
- No jak to , czy ty nic nie rozumiesz Daila?!
- Jesteś zazdrosny?
- Nie o to chodzi!
- Nie podnoś na mnie głosu!
Po kłótni z Michaelem , odeszłam i szłam w stronę domu. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać , podejrzewał mnie po prostu o zdradę...
- A miał być nasz dzień.. - westchnęłam.
Notka krótka , ale trochę śmiesna. Przepraszam , weny nie mam i to pewnie dlatego.
Widzę , że ciągle chcecie erotyzmu.. Eh.. Czy to tylko na tym się opiera? No ale dałam tam go troszkę : )
Pozdrawiam , Invincible <3
Ile osób było?
sobota, 28 maja 2011
niedziela, 22 maja 2011
Give In To ME!
Gdy tak staliśmy było mi naprawdę smutno. Co z nami będzie? Ile jeszcze razem wycierpimy? Co z plotkami na nasz temat? Nie mogłam już tego wytrzymać...
W końcu Michael mnie puścił , spojrzał głęboko w oczy i spytał :
- Wszystko Ok?
- Nie! Nic nie jest OK! - wykrzyczałam odwracając się od niego i zakrywając twarz.
- Daila.. Co jest? - mówił beztroskim głosem podchodząc do mnie.
- Oglądałeś może dziś telewizję?
- Nie , coś się stało? - odpowiedział zdenerwowany.
Opowiedziałam mu całą historię o Joshepie , był przygnębiony. Stanął na środku pokoju i wpatrywał się w okno. Zrobiłam to samo , niebo powoli stawało się coraz ciemniejsze , ponownie spojrzałam na niego a On wciąż nic , swoje oczy próbował powstrzymać od płaczu.. Widziałam to.
Minęło kilka minut , wciąż cisza , zupełnie nie wiedziałam jak się zachować. W końcu Michael spojrzał na mnie , przyklęknął i powiedział :
- Nie martw się , będzie dobrze.. - uścisnął moją dłoń i pobiegł w stronę drzwi.
- Nawet się nie pożegnał.. - powiedziałam cicho sama do siebie.
Podeszłam do okna , by zobaczyć gdzie idzie Michael. Zniknął za uliczką Cemmbry i już go nie było. Zmarszczyłam lekko brwi i usiłowałam wytłumaczyć sobie co chciał powiedzieć przez te słowa :
,, Nie martw się , będzie dobrze ''. Czy idzie do Ojca? Czy może do telewizji? Nie wiedziałam co o tym myśleć , miałam dość tych zmartwień. Zeszłam na dół , otarłam łzę wzięłam pieniądze i wyszłam wieczorem na miasto.
Szłam uliczką Silly i wpatrywałam się w niebo , było coraz ciemniej. Pogwizdywałam sobie cicho , i szłam wpatrując się tym razem w swoje buty aż nagle na kogoś weszłam!
- Oh przepraszam , nie zauważyłam , że.
Podniosłam głowę i ujrzałam mężczyznę , był on wysoki i potężny. Miał na całym ciele tatuaże , był bez koszulki.
W jego oczach widziałam groźny zapał do życia , szybko chciałam mu zejść z drogi więc czym prędzej od niego odeszłam. On złapał mnie za rękę i mocno ją ścisnął.
- Puść mnie! - wykrzyczałam.
- Dokąd Panienko? Zapraszam do mnie. - powiedział.
Zmarszczyłam brwi i próbowałam uwolnić swoją rękę , on przyciągnął mnie do siebie i usiłował mnie pocałować , nie mogłam się od niego uwolnić.Zaczęłam krzyczeć :
- Pomocy , Pomocy! Niech mi ktoś pomoże!
- Nikt Ci nie pomoże.. - powiedzial cicho mi do ucha i ciągnął mnie za sobą.
Byłam cała we łzach , nie wiedziałam dokąd on mnie prowadzi , co zamierza mi zrobić.. Nagle ujrzałam Evę , zaczęłam jej machać by ten potężny ochydrus nie usłyszał , że kogoś wołam.
Eva zaczęła biec , lecz z jej wielkim brzuchem w którym siedział jej dzidziuś pomyślałam sobie , że mało zdziała.
Biegła i biegła nagle odwrócila się , ponieważ zobaczyla jakiegoś chłopaka podbiegła do niego wskazała na mnie i razem zaczęli biec w moją stronę. I tu się zaczęło.. Ten chłopak był troszkę umięśniony i wyglądał na miłego człowieka , podbiegli do tego mężczyzny i zaczęli próbować mnie uwolnić. Ten ochydrus popchnął Evę i upadła na Ziemię , trzymała się za brzuch. Chłopak który próbował mnie uwolnić zaczął bić się z ochydrusem , gdy tylko puścił moje ręce by bić się , szybko podbiegłam do Evy by zapytać co się stało.
- Nic , nic. - mówiła spokojnie , ale ja widziałam , że coś jest nie tak..
- Zadzwonię po policję i po karetkę!- zareagowałam szybko patrząc na bijących się chłopaków i na trzymającą się za brzuch Evę. Złosiłam wszystkie potrzebne informacje i po kilku minutach karetka i policja już były. Rozdzielili ich , mnie wypytali o szczegóły i zabrali ochydrusa do wozu. Evę zaś wzięła karetka , zostałam sama z tym chłopakiem.
- Dziękuję Ci bardzo! Gdyby nie Ty.. - zaczęłam mówić.
- Nie ma za co. - odrzekł i ruszył w inną stronę.
Zrobiło mi się troche głupio ale i też smutno... Po takim zdarzeniu on sobie od tak odszedł... No cóż , pocieszałam się tym , że faceci tacy są. Ale ten był wyjątkowy. Miał zielone oczy , włosy sięgające po ramiona i bliznę na czole , wydawał mi się po prostu inny.
Po całym tym zdarzeniu , chciałam ochłonąć. Byłam sama na środku ulicy , rozejrzałam się i ruszyłam z powrotem do domu.
- Rodzice pewnie się martwią.. - pomyślałam sobie.
Po kilku minutach byłam już w domu , rodziców nie było. Ale to lepiej , bo musiałabym im opowiadać caałą historię. Poszłam do swojego pokoju i wciąż zszokowana całym tym wydarzeniem położyłam się na łóżku , obudziły mnie głosy dobiegające z dołu. Przestraszona poszłam aby zobaczyć co się dzieje. Na dole ujrzałam Rodziców Michaela , samego Michaela no i oczywiście moich rodziców.
Postanowiłam udać , że mnie tu nie ma i przyglądać się tej sytuacji z boku. Rozmawiali , krzyczeli na temat mnie. O tym , że Joshep mnie ,, napadł '' , co mówi teraz telewizja i co będzie ze mną i Michaelem. Joshep oczywiście był na NIE , okropnie krzyczał. W końcu wyszli z Katherine a Michael został i wciąż rozmawiał z moimi rodzicami.
Obudziłam się o 10 rano , w łóżku a obok mnie siedział Michael ze szklanką wody.
- Co jest? Co się dzieje?
- Dzień Dobry , nic kochanie , ten dzień spędzimy tylko razem. - powiedział całując mnie w czoło.
- Ale jak to? - rzekłam zdziwiona.
- Udało mi się przekonać na to Twoich rodziców. Nie cieszysz się?
- Oczywiście , że się cieszę , ale..
- Żadnego ale i żadnych zmartwień.. Ten dzień jest dla nas!
Ponownie przepraszam , że noty nie było tak długo. Wiem , że słowa nie zastąpią tego jak długo czekaliście.. Może teraz uda mi się dodawać notki codziennie.
Kocham Was i dziękuję za to , że jesteście. Invincible <3
W końcu Michael mnie puścił , spojrzał głęboko w oczy i spytał :
- Wszystko Ok?
- Nie! Nic nie jest OK! - wykrzyczałam odwracając się od niego i zakrywając twarz.
- Daila.. Co jest? - mówił beztroskim głosem podchodząc do mnie.
- Oglądałeś może dziś telewizję?
- Nie , coś się stało? - odpowiedział zdenerwowany.
Opowiedziałam mu całą historię o Joshepie , był przygnębiony. Stanął na środku pokoju i wpatrywał się w okno. Zrobiłam to samo , niebo powoli stawało się coraz ciemniejsze , ponownie spojrzałam na niego a On wciąż nic , swoje oczy próbował powstrzymać od płaczu.. Widziałam to.
Minęło kilka minut , wciąż cisza , zupełnie nie wiedziałam jak się zachować. W końcu Michael spojrzał na mnie , przyklęknął i powiedział :
- Nie martw się , będzie dobrze.. - uścisnął moją dłoń i pobiegł w stronę drzwi.
- Nawet się nie pożegnał.. - powiedziałam cicho sama do siebie.
Podeszłam do okna , by zobaczyć gdzie idzie Michael. Zniknął za uliczką Cemmbry i już go nie było. Zmarszczyłam lekko brwi i usiłowałam wytłumaczyć sobie co chciał powiedzieć przez te słowa :
,, Nie martw się , będzie dobrze ''. Czy idzie do Ojca? Czy może do telewizji? Nie wiedziałam co o tym myśleć , miałam dość tych zmartwień. Zeszłam na dół , otarłam łzę wzięłam pieniądze i wyszłam wieczorem na miasto.
Szłam uliczką Silly i wpatrywałam się w niebo , było coraz ciemniej. Pogwizdywałam sobie cicho , i szłam wpatrując się tym razem w swoje buty aż nagle na kogoś weszłam!
- Oh przepraszam , nie zauważyłam , że.
Podniosłam głowę i ujrzałam mężczyznę , był on wysoki i potężny. Miał na całym ciele tatuaże , był bez koszulki.
W jego oczach widziałam groźny zapał do życia , szybko chciałam mu zejść z drogi więc czym prędzej od niego odeszłam. On złapał mnie za rękę i mocno ją ścisnął.
- Puść mnie! - wykrzyczałam.
- Dokąd Panienko? Zapraszam do mnie. - powiedział.
Zmarszczyłam brwi i próbowałam uwolnić swoją rękę , on przyciągnął mnie do siebie i usiłował mnie pocałować , nie mogłam się od niego uwolnić.Zaczęłam krzyczeć :
- Pomocy , Pomocy! Niech mi ktoś pomoże!
- Nikt Ci nie pomoże.. - powiedzial cicho mi do ucha i ciągnął mnie za sobą.
Byłam cała we łzach , nie wiedziałam dokąd on mnie prowadzi , co zamierza mi zrobić.. Nagle ujrzałam Evę , zaczęłam jej machać by ten potężny ochydrus nie usłyszał , że kogoś wołam.
Eva zaczęła biec , lecz z jej wielkim brzuchem w którym siedział jej dzidziuś pomyślałam sobie , że mało zdziała.
Biegła i biegła nagle odwrócila się , ponieważ zobaczyla jakiegoś chłopaka podbiegła do niego wskazała na mnie i razem zaczęli biec w moją stronę. I tu się zaczęło.. Ten chłopak był troszkę umięśniony i wyglądał na miłego człowieka , podbiegli do tego mężczyzny i zaczęli próbować mnie uwolnić. Ten ochydrus popchnął Evę i upadła na Ziemię , trzymała się za brzuch. Chłopak który próbował mnie uwolnić zaczął bić się z ochydrusem , gdy tylko puścił moje ręce by bić się , szybko podbiegłam do Evy by zapytać co się stało.
- Nic , nic. - mówiła spokojnie , ale ja widziałam , że coś jest nie tak..
- Zadzwonię po policję i po karetkę!- zareagowałam szybko patrząc na bijących się chłopaków i na trzymającą się za brzuch Evę. Złosiłam wszystkie potrzebne informacje i po kilku minutach karetka i policja już były. Rozdzielili ich , mnie wypytali o szczegóły i zabrali ochydrusa do wozu. Evę zaś wzięła karetka , zostałam sama z tym chłopakiem.
- Dziękuję Ci bardzo! Gdyby nie Ty.. - zaczęłam mówić.
- Nie ma za co. - odrzekł i ruszył w inną stronę.
Zrobiło mi się troche głupio ale i też smutno... Po takim zdarzeniu on sobie od tak odszedł... No cóż , pocieszałam się tym , że faceci tacy są. Ale ten był wyjątkowy. Miał zielone oczy , włosy sięgające po ramiona i bliznę na czole , wydawał mi się po prostu inny.
Po całym tym zdarzeniu , chciałam ochłonąć. Byłam sama na środku ulicy , rozejrzałam się i ruszyłam z powrotem do domu.
- Rodzice pewnie się martwią.. - pomyślałam sobie.
Po kilku minutach byłam już w domu , rodziców nie było. Ale to lepiej , bo musiałabym im opowiadać caałą historię. Poszłam do swojego pokoju i wciąż zszokowana całym tym wydarzeniem położyłam się na łóżku , obudziły mnie głosy dobiegające z dołu. Przestraszona poszłam aby zobaczyć co się dzieje. Na dole ujrzałam Rodziców Michaela , samego Michaela no i oczywiście moich rodziców.
Postanowiłam udać , że mnie tu nie ma i przyglądać się tej sytuacji z boku. Rozmawiali , krzyczeli na temat mnie. O tym , że Joshep mnie ,, napadł '' , co mówi teraz telewizja i co będzie ze mną i Michaelem. Joshep oczywiście był na NIE , okropnie krzyczał. W końcu wyszli z Katherine a Michael został i wciąż rozmawiał z moimi rodzicami.
Obudziłam się o 10 rano , w łóżku a obok mnie siedział Michael ze szklanką wody.
- Co jest? Co się dzieje?
- Dzień Dobry , nic kochanie , ten dzień spędzimy tylko razem. - powiedział całując mnie w czoło.
- Ale jak to? - rzekłam zdziwiona.
- Udało mi się przekonać na to Twoich rodziców. Nie cieszysz się?
- Oczywiście , że się cieszę , ale..
- Żadnego ale i żadnych zmartwień.. Ten dzień jest dla nas!
Ponownie przepraszam , że noty nie było tak długo. Wiem , że słowa nie zastąpią tego jak długo czekaliście.. Może teraz uda mi się dodawać notki codziennie.
Kocham Was i dziękuję za to , że jesteście. Invincible <3
sobota, 14 maja 2011
Threatened.
- Panienko , nie pozwalasz sobie na dużo? - oburzony zapytał.
Wstałam , otrzepałam się z piasku który miałam na całym ubraniu , groźnie na niego spojrzałam i ruszyłam w stronę domu Evy nic mu nie odpowiadając.
- Słuchaj , tykniesz mojego syna , będzie po tobie! Zrozumiano?! - szarpał mnie za rękę i mówił b.zły.
- Niech Pan mnie puści! Ożenię się z Michaelem i będziemy mieć dzieci! - mówiłam dobijając go.
- O nie! - uderzył mnie w twarz. - Tak być nie będzie , już po Tobie panienko. Nie będzie żadnego ślubu! - wykrzyczał i puścił mnie za rękę , w tym samym momencie odszedł i poszedł do swojego domu.
Ja trzymałam się wciąż za policzek , w który odstałam od Joshepa. Chciało mi się płakać i byłam bardzo wkurzona , ale nie mogłam dać po sobie tego poznać więc udałam , że nic się nie stało i ruszyłam do Evy.
Podeszłam do drzwi , otarłam łzę która spływała mi po policzku i zapukałam do jej drzwi. Otworzyła Eva.
- Czeeść! - mówiłam zupełnie jakby nic się nie stało.
- No nareszcie przyszłaś jędzo! - wykrzyczała i przytuliła mnie mocno.
- Ja Ci dam jędzę! -zagroziłam. - Jest babcia?
- Nie , nie ma. Nie mijałaś się z nią? Poszła do Twojego domu.
- No chyba żartujesz? Po co?
- Wczoraj przyszedł ten , no jak mu tam Joshep i próbował nas przekupić , żebyś się nie ożeniła z Michaelem. Ale Ty świrusko nawet mi o tym nie powiedziałaś! - krzyczała zdumiona zamykając drzwi wejściowe.
- No właśnie przyszłam do Ciebie z tą nowiną , ale widzę , że już wiesz... - odpowiedziałam , przygryzając wargę.
- I co , co? Zgodziłaś się? - pytała prowadząc mnie za rękę do swojego pokoju.
- No a jak myślisz? - powiedziałam obojętnie.
- Hhaha , wiedziałam! - odpowiedziała Eva z diabelskim śmiechem.
Byłyśmy już w jej pokoju , Eva poszła na dół a ja rozglądałam się po jej pokoju. Z okna miałam świetny widok na dom Michaela. Stałam wpatrzona w niego , gdy nagle weszła Eva i powiedziała :
- Podobno niezła zadyma była u Ciebie wczoraj z tym starym Jacksonem. - mówiła podając mi kubek z herbatą.
- Nawet nie wiesz jaka... - rzekłam cicho.
- Siadaj i opowiadaj! - rzuciła szybko Eva.
Eva usiadła na łóżku , a ja na jej bujanym fotelu. Opowiadałam jej wszystko od początku do końca. Jak to było z Michaelem , Katherine , Joshepem i moimi prawidziwymi rodzicami. Eva była zdumiona tymi opowiadaniami i wpatrzona we mnie popijała łyki herbaty.
- No nie... Ale historia! - powiedziała Eva , gdy zakończyłam opowiadać.
- Noo , a najgorsze jest to , że jego Ojciec zabronił nam się ze sobą spotykać! - powiedziałam odkładając kubek na biurko.
- On jest jakiś nienormalny czy co?! - zdumiła się Eva.
- Widocznie tak.. No koniec , wciąż gadam. Powiedz co u Ciebie i maluszka! - powiedziałam wstając i gładząc brzuch Evy.
- Wszystko Okay , byłam u ginekologa z dzieckiem wszystko dobrze... - mówiła cicho.
- Ej no , czemu jesteś smutna? - spojrzałam w jej oczy , pojawiła się łza.
- No bo , jak to sobie ja wgl wyobrażam?! 17 dziewczyna samotnie wychowująca dziecko! Już w szkole na mnie dziwnie patrzyli jak poszłam do dyrektorki.
- Oh daj spokój , urodzisz dziecko i wszyscy Ci pomożemy! - mówiłam z nadzieją , choć sama miałam pewne wątpliwości.
- Jacy wszyscy?
- No ja , Michael , mama , tata. Twój tata..
- Tak.. Myślisz , że on mi pomoże? On ma teraz ślub , nawet mnie nie zaprosił na niego! Ciągle mieszkam z babcią!
- Nie zaprosił Cię?! - wykrzyczałam zdumiona.
- Nie wiedziałaś? - zapytała Eva zdzwiona całkowicie.
- Nie... Mnie zaprosił , ale wiesz. NIE! NIE PÓJDĘ! - wyraźnie wykrzyczałam.
- Przestań... Nie pójdziesz tylko ze względu na mnie? Proszę Cię... - powiedziała Eva obojętnie.
- Tak , zostanę z Tobą!
- Dziękuję , jesteś kochana.
Porozmawiałam z nią jeszcze kilka minut i musiałam się zbierać do domu. Rodzice pewnie znów się martwili , więc czym prędzej pośpieszyłam do domu pieszo. Droga wydawała mi się bardzo długa. Rozmyślałam co będzie , jeśli Joshep wyjedzie gdzieś z Michaelem? Nie , nie. Odesłałam te czarne myśli daleeeko.
Po kilkunastu minutach byłam już w domu. Rodziców nie było , pewnie byli w pracy , przekąsiłam coś i poszłam do swojego pokoju. Włączyłam telewizję i zobaczyłam nagłówek:
OJCIEC JACKSONA ROMANSUJE Z MŁODĄ DZIEWCZYNĄ!
A u góry zdjęcie gdy leżę na ziemi a Ojciec Michaela na mnie patrzy.
- Tego już za wiele ! - powiedziałam do siebie.
Nagle usłyszałam spikera który powiedział coś takiego :
Stary Jackson ma dziewczynę w wieku 18 lat , wraz z telewizją dowiedzieliśmy się , że ma ona na imię Daila. Gdy Ojciec urządza sobie randki , dzieci ciężko pracują.
- Jak oni mogą gadać takie bzdury! - pomyślałam sobie , rozpłakując się.
Wyłączyłam natychmiastowo telewizor i zaczęłam płakać w poduszkę , było mi na prawdę źle.
Płakałam i płakałam , nic ani nikt nie było mi wstanie pomóc , nagle usłyszałam dzwonek do drzwi , nie miałam siły otworzyć. Dzwonek nasilał się coraz bardziej , wstałam więc i poszłam zobaczyć kto to , to był MICHAEL!
- Nie płacz , to tylko telewizja! - pocieszał mnie przytulając.
Byłam cała we łzach , tusz rozmazał mi się i wyglądałam naprawdę okropnie. Nie odpowiedzialam nic , cały czas stałam przytulona z Michaelem , nie zamknęliśmy nawet drzwi.
Przepraszam , przepraszam PRZEPRASZAM. Nie dodawałam notki , ponieważ musiałam zawiesić bloga , ale już powracam. Dziękuję niektórym za wyrozumiałość i wcale nie jestem samolubem. Miałam powód , więc zawiesiłam bloga. Ale powracam i obiecuję , że notki będą codziennie.
Niedawno do mojej kolekcji dołączyły płyty : BAD i Dangerous.
Zamówiłam sobie też kasetki ^^ Pozdrawiam , liczę na komentarze. Invincible <3
Wstałam , otrzepałam się z piasku który miałam na całym ubraniu , groźnie na niego spojrzałam i ruszyłam w stronę domu Evy nic mu nie odpowiadając.
- Słuchaj , tykniesz mojego syna , będzie po tobie! Zrozumiano?! - szarpał mnie za rękę i mówił b.zły.
- Niech Pan mnie puści! Ożenię się z Michaelem i będziemy mieć dzieci! - mówiłam dobijając go.
- O nie! - uderzył mnie w twarz. - Tak być nie będzie , już po Tobie panienko. Nie będzie żadnego ślubu! - wykrzyczał i puścił mnie za rękę , w tym samym momencie odszedł i poszedł do swojego domu.
Ja trzymałam się wciąż za policzek , w który odstałam od Joshepa. Chciało mi się płakać i byłam bardzo wkurzona , ale nie mogłam dać po sobie tego poznać więc udałam , że nic się nie stało i ruszyłam do Evy.
Podeszłam do drzwi , otarłam łzę która spływała mi po policzku i zapukałam do jej drzwi. Otworzyła Eva.
- Czeeść! - mówiłam zupełnie jakby nic się nie stało.
- No nareszcie przyszłaś jędzo! - wykrzyczała i przytuliła mnie mocno.
- Ja Ci dam jędzę! -zagroziłam. - Jest babcia?
- Nie , nie ma. Nie mijałaś się z nią? Poszła do Twojego domu.
- No chyba żartujesz? Po co?
- Wczoraj przyszedł ten , no jak mu tam Joshep i próbował nas przekupić , żebyś się nie ożeniła z Michaelem. Ale Ty świrusko nawet mi o tym nie powiedziałaś! - krzyczała zdumiona zamykając drzwi wejściowe.
- No właśnie przyszłam do Ciebie z tą nowiną , ale widzę , że już wiesz... - odpowiedziałam , przygryzając wargę.
- I co , co? Zgodziłaś się? - pytała prowadząc mnie za rękę do swojego pokoju.
- No a jak myślisz? - powiedziałam obojętnie.
- Hhaha , wiedziałam! - odpowiedziała Eva z diabelskim śmiechem.
Byłyśmy już w jej pokoju , Eva poszła na dół a ja rozglądałam się po jej pokoju. Z okna miałam świetny widok na dom Michaela. Stałam wpatrzona w niego , gdy nagle weszła Eva i powiedziała :
- Podobno niezła zadyma była u Ciebie wczoraj z tym starym Jacksonem. - mówiła podając mi kubek z herbatą.
- Nawet nie wiesz jaka... - rzekłam cicho.
- Siadaj i opowiadaj! - rzuciła szybko Eva.
Eva usiadła na łóżku , a ja na jej bujanym fotelu. Opowiadałam jej wszystko od początku do końca. Jak to było z Michaelem , Katherine , Joshepem i moimi prawidziwymi rodzicami. Eva była zdumiona tymi opowiadaniami i wpatrzona we mnie popijała łyki herbaty.
- No nie... Ale historia! - powiedziała Eva , gdy zakończyłam opowiadać.
- Noo , a najgorsze jest to , że jego Ojciec zabronił nam się ze sobą spotykać! - powiedziałam odkładając kubek na biurko.
- On jest jakiś nienormalny czy co?! - zdumiła się Eva.
- Widocznie tak.. No koniec , wciąż gadam. Powiedz co u Ciebie i maluszka! - powiedziałam wstając i gładząc brzuch Evy.
- Wszystko Okay , byłam u ginekologa z dzieckiem wszystko dobrze... - mówiła cicho.
- Ej no , czemu jesteś smutna? - spojrzałam w jej oczy , pojawiła się łza.
- No bo , jak to sobie ja wgl wyobrażam?! 17 dziewczyna samotnie wychowująca dziecko! Już w szkole na mnie dziwnie patrzyli jak poszłam do dyrektorki.
- Oh daj spokój , urodzisz dziecko i wszyscy Ci pomożemy! - mówiłam z nadzieją , choć sama miałam pewne wątpliwości.
- Jacy wszyscy?
- No ja , Michael , mama , tata. Twój tata..
- Tak.. Myślisz , że on mi pomoże? On ma teraz ślub , nawet mnie nie zaprosił na niego! Ciągle mieszkam z babcią!
- Nie zaprosił Cię?! - wykrzyczałam zdumiona.
- Nie wiedziałaś? - zapytała Eva zdzwiona całkowicie.
- Nie... Mnie zaprosił , ale wiesz. NIE! NIE PÓJDĘ! - wyraźnie wykrzyczałam.
- Przestań... Nie pójdziesz tylko ze względu na mnie? Proszę Cię... - powiedziała Eva obojętnie.
- Tak , zostanę z Tobą!
- Dziękuję , jesteś kochana.
Porozmawiałam z nią jeszcze kilka minut i musiałam się zbierać do domu. Rodzice pewnie znów się martwili , więc czym prędzej pośpieszyłam do domu pieszo. Droga wydawała mi się bardzo długa. Rozmyślałam co będzie , jeśli Joshep wyjedzie gdzieś z Michaelem? Nie , nie. Odesłałam te czarne myśli daleeeko.
Po kilkunastu minutach byłam już w domu. Rodziców nie było , pewnie byli w pracy , przekąsiłam coś i poszłam do swojego pokoju. Włączyłam telewizję i zobaczyłam nagłówek:
OJCIEC JACKSONA ROMANSUJE Z MŁODĄ DZIEWCZYNĄ!
A u góry zdjęcie gdy leżę na ziemi a Ojciec Michaela na mnie patrzy.
- Tego już za wiele ! - powiedziałam do siebie.
Nagle usłyszałam spikera który powiedział coś takiego :
Stary Jackson ma dziewczynę w wieku 18 lat , wraz z telewizją dowiedzieliśmy się , że ma ona na imię Daila. Gdy Ojciec urządza sobie randki , dzieci ciężko pracują.
- Jak oni mogą gadać takie bzdury! - pomyślałam sobie , rozpłakując się.
Wyłączyłam natychmiastowo telewizor i zaczęłam płakać w poduszkę , było mi na prawdę źle.
Płakałam i płakałam , nic ani nikt nie było mi wstanie pomóc , nagle usłyszałam dzwonek do drzwi , nie miałam siły otworzyć. Dzwonek nasilał się coraz bardziej , wstałam więc i poszłam zobaczyć kto to , to był MICHAEL!
- Nie płacz , to tylko telewizja! - pocieszał mnie przytulając.
Byłam cała we łzach , tusz rozmazał mi się i wyglądałam naprawdę okropnie. Nie odpowiedzialam nic , cały czas stałam przytulona z Michaelem , nie zamknęliśmy nawet drzwi.
Przepraszam , przepraszam PRZEPRASZAM. Nie dodawałam notki , ponieważ musiałam zawiesić bloga , ale już powracam. Dziękuję niektórym za wyrozumiałość i wcale nie jestem samolubem. Miałam powód , więc zawiesiłam bloga. Ale powracam i obiecuję , że notki będą codziennie.
Niedawno do mojej kolekcji dołączyły płyty : BAD i Dangerous.
Zamówiłam sobie też kasetki ^^ Pozdrawiam , liczę na komentarze. Invincible <3
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)