Ile osób było?

poniedziałek, 5 września 2011

Blue Gangsta.

       Gdy lecieliśmy samolotem , przelot trwał około 6 godzin  , całą tą drogę przespałam wtulona w ramiona Michaela. Nagle obudził mnie szmer walizek , i głosy ludzi.
- Wstawaj Kopciuszku - powiedział Michael.
- Jesteśmy już na miejscu? - zapytałam zdziwiona.
- Tak , tak. Choć , złap mnie za rękę.
 Złapałam go za rękę , choć zupełnie nie wiedziałam co chciał zrobić. Wysiedliśmy z samolotu , i poszliśmy w stronę jakiegoś małego domku na wysepce. Wysepka , na której mieliśmy zamieszkać w małym hoteliku zwała się ,, Kauai '' - Michael wybrał to miejsce , choć ja byłam temu przeciwna , ponieważ jest to najwilgotniejsza wyspa na Hawajach , więc nie mogłam spodziewać się słonecznej pogody i opalania się aż po ciemną czekoladkę. Jedynym pocieszeniem było to , że mieliśmy zwiedzić też wyspę ,, Hawaii '' - największą wyspę na Hawajach. Idąc w stronę hotelu o nazwie ,, Bauii '' podziwiałam piękne krajobrazy tej wyspy , gdy byliśmy już pod hotelem , w środku czekał na nas lokaj , który od razu wziął nasze bagaże i zaprowadził do przeznaczonego nam odpowiednio pokoju. Pokój był dość mały , ale czemu się dziwić , skoro była nas tylko dwójka. Mieścił się w nim : telewizor , łóżko , dwa fotele i kilka obrazków o dziwnej tematyce , łazienka zaś była dość obszerna , duża wanna , umywalka itd. Był też mały balkonik , z niego mieliśmy świetny widok na całą wyspę ,, Kauai '' , wodospady , doliny , góry. Świetny widok , to jest to o czym marzyłam.
 Powoli zapadał już wieczór , Michael wpadł na pomysł abyśmy wybrali się na wyspę , złapałam go za rękę i poszliśmy w stronę zachodzącego powoli słońca. Położyliśmy się na klifie , szybko zrobiło się późno ,ale nie chcieliśmy wracać do hotelu.Rozmawialiśmy o dzieciństwie Michaela. ,nagle poważnie spojrzeliśmy sobie w oczy ,Michael powiedział:
-Dalia , chcę , by tak było na zawsze. Kocham Cię... - pocałował mnie namiętnie w rozchylone usta. Odwzajemniłam ten gest , po czym mu odpowiedziałam :
-Jesteś wszystkim co mam -Michael otworzył szerzej oczy. Zastanawiał się czemu go to spotkało. Przecież jest brzydki, tymczasem Bóg mu zesłał taką wspaniałą istotę , której nie przeszkadzają mu jego białe plamy. na ciele. Nagle poczuł wybrzuszenie w miejscu krocza , czuł, że dłużej nie da rady opanować swojego ciała . Zaczął rozpinać swoją czerwoną , satynową koszulę.
Również nie chciałam dłużej czekać, podniosłam ręce, pokazując, że tez tego pragnę.
Zatraciliśmy się w tańcu miłości. Pieszczotom miłości nie było końca. Leżałam w kremowej, koronkowej bieliźnie , kupionej specjalnie na ten wyjazd ,patrząc figlarnie na Michaela , który nadal był w spodniach. Mike zapytał :
-Dalia , czy my to…? - położyłam mu palec na ustach . Zaczęłam niczym lwica zsuwać mu spodnie razem z bokserkami. Michael nie czekał , rozpiął mi stanik i ujrzał moje piersi... Zsunęłam figi i rozchyliłam nogi .Staliśmy się jednością. Czuliśmy, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Michael niepewnie wykonywał posuwiste ruchy biodrami . Starał się zatracić w tej rozkosznej chwili, jednak cały czas pojawiał mu się w myślach ojciec. Myślał, że nie da rady opanować swojego sztywnego penisa. Jednak po chwili chciałam zawładnąć nad mężczyzną i usiadła na jego biodrach. Czułam , że jestem w raju. Michael powiedział :
- Nie zrobiłem Ci krzywdy?
-Michael, to najpiękniejsza chwila w mym życiu ! -krzyknęłam radośnie.
Usiadłam na jego członku i zaczęłam głośno krzyczeć , Michael zamknął oczy i pozwolił mi dominować nad nim . Po kilku minutach opadliśmy dysząc na ziemię.Leżeliśmy nago patrząc sobie w oczy. Michael powiedział :
-Teraz będziemy mieli dzidziusia...
Zaśmiałam się ,myślałam, że to żart. Przytuliłam się do torsu Michaela i rzekłam:
- Jesteś w tym cudowny Mike.
Mike zaczął całować mnie ponownie po piersiach. Nie czekając dotykałam językiem jego ciała zbliżając się coraz niżej ...
  Nadchodziło rano. Musieliśmy iść ,pospiesznie się ubraliśmy i uciekliśmy do naszego małego hoteliku... 




    Hhaahah , ale notka :D. Kiedyś tego pragnęliście , a teraz proszę! Za pomocą Moniki.Sz udało mi się napisać erotyczną scenkę Michaela z Dailą , ma talent , nie ma co :D
  Dzięki Moniś. <3 Pozdrawiam : * 



niedziela, 17 lipca 2011

Another Part Of Me.

  ,, Ding dong '' - usłyszałam siedząc przy walizce , wypakowanej różnościami na jutrzejszy wyjazd. Szybko upchnęłam ją pod łóżko i pobiegłam na dół.
- Eva?! - wykrzyknęłam przerażona.
- No... Chyba tak. - z żartem odpowiedziała.
- Po co Ci te dwie walizki?
- A może wejdźmy do środka , co? - odpowiedziała z kwaśną miną.
- A tak jasne właź! - odpowiedziałam zmieszana.
  Gdy stałyśmy na środku przedpokoju Eva uświadomiła mi , iż za miesiąc rodzi dzidziusia i chce ten miesiąc zamieszkać u mnie , zdębiałam. Przecież wyjeżdżam z Michaelem , a tu nagle EVA!
- Ale Eva , słuchaj..
- Nic nie musisz mi mówić! Mogę spać na podłodze , na kanapie byle by z Tobą. Proszę zgódź się!
- Usiądź... - odpowiedziałam spokojnie.
- Ale czemu masz taką minę? - ze zdziwieniem zapytała.
- No bo wiesz , nie możesz u mnie zamieszkać...
- Co?! I Ty jesteś moją siostrą?! Myślisz , że jak mam wielki brzuchol to jestem jakaś Inna?!
- Nie , Eva! Uspokój się! Ja wyjeżdżam!
- Niby gdzie?
- Z Michaelem , na Hawaje..
- No nieźle , fajnie to sobie wymyśliłaś na poczekanie.
- Ale naprawdę , spakowałam już walizki , jeśli mi nie wierzysz to mogę Ci pokazać! Uwierz , proszę.
- Pokaż mi je.
  Specjalnie dla Evy , z drugiego piętra , przywlekłam jej ogromną walizkę. Ona zaś , otworzyła ozy ze zdziwienia i powiedziała:
-  No , dobrze. Wierzę Ci. I co ja teraz pocznę? - zapytała z westchnieniem.
                                KILKA MINUT PÓŹNIEJ.
- No to narazie , trzymaj się ciepło. I mam nadzieję , że na narodziny dzidzi , będziesz!
- Taak , za miesiąc będziemy na pewno w domu! - zapewniałam ją.
- No dobrze , paa! - uściskała mnie i wyszła. Widziałam jak łza , kręciła się jej w oku...
    Poszłam poglądać telewizję , ostatni raz w domu przed wyjazdem , uświadomiłam sobie , iż będę tęsknić za domem. Rodzice zawsze mi podbechtywali ,  a ja czasem to doceniałam , czasem nie...
Ale to tylko dwa tygodnie , jadę odpocząć z najważniejszą osobą mojego życia , zaraz po rodzicach , Evie i Babci. Nie mogłam się doczekać wyjazdu , nagle usłyszałam jak rodzice weszli do domu i zasapani wołali :
- Dailaa , Dailaa ! Chodż pomóc!
    Szybko się otrząsłam , przetarłam oczy i pobiegłam na dół ,ciekawa co rodzice chcą ode mnie tym razem.
- Ojej , po co to? - zapytałam zdziwiona.
- No jak to po co? Jutro wyjeżdzasz tak? Kupiliśmy potrzebne Ci rzeczy..
- Potrzebne rzeczy? Mamo! Tu jest 8 torb jedzenia , ubrań i jakiś proszków ! - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Oj tam , oj tam. Przesadzasz , to są twoje potrzeby dziecko.
- Ale ja już się spakowałam...
- To nic , przepakujesz się i spakujesz jeszcze raz.
- Ohh. - westchnęłam.
- Wniesiesz to z nami do kuchni czy będziemy tak stać z tymi torbami w przedpokoju?
- No już , już. - odpowiedziałam kiwając głową.
 Targając trzy torby , (resztę oczywiście rodzice , bo powiedzieli , że nie mogę się przemęczać tuż przed wyjazdem , po prostu jak bym była w ciąży! no tak jasne ,  najpierw wołają a teraz nie pozwalają mi nieść więcej niż trzy torby! Oh ta ich nadopiekuńczość..) Gdy już wszystko wypakowałam , i byłam wolna poszłam do swojego pokoju , chwyciłam za słuchawkę i zaczęłam wybierać numer do Michaela , położyłam się na łóżku i czekałam aż odbierze.. Cisza. Nie odbierał.  ,, Pewnie się pakuje , albo już śpi , też powinnam iść spać! '' - pomyślałam i po chwili usnęłam.
Rankiem obudziły mnie krzyki mojej mamy typu : ,, Obudź Dailę , już po 8 a o 9 ma samolot ''. Nie chciałam tego słuchać , zerwałam się z łóżka ale po chwili znów się położyłam i zastawiłam się poduszką.
 Była 8:20 , mój budzik zaczął ostro mnie wkurzać , więc go wyłączyłam i poszłam do toalety wykonać wszystkie ranne czynności.
                       9:00 - SAMOLOT NA MAJORKĘ. 
- Gdzie on jest? Już prawie 9...
 Denerwowałam się , ponieważ już niedługo mieliśmy lot , a Michaela jak nie było tak nie ma... Ja obgryzałam paznokcie , mama tupała nogami , a tata strzelał palcami u rąk , żyć nie umierać poprostu...
Nagle jest ! Ujrzałam go , odziwo samego ale był ! Miał tylko jedną walizkę , aż poczułam się głupio bo ja miałam aż 3 , ale to przez moją mamę , przecież miałam tylko jedną...
- Gdzie ty byłeś? Martwiłam się o Ciebie , nie raczyłeś nawet zadzwonić , ani odebrać wczoraj telefonu.. - zaczęłam mu wypominać.
- Oh , Daila. Nie dzwoniłem , bo nie zabrałem telefonu , nie odbierałem bo już spałem. Nie kłóćmy się , kochanie. - odpowiedział , całując mnie jak to zwykle w czółko.
                            PRZED ODLOTEM SAMOLOTU.  
- Dzwoń codziennie , uważaj na siebie , pełno teraz zboczeńców. Nie oddalaj się zbytnio od hotelu..
- Oh mamo , pouczasz mnie jakbym była małym dzieckiem. Codziennie? Mamo! To ja mam wisieć przy telefonie a nie zwiedzać Majorki? Oh.. Zboczeńce? Oj mamo...
- Wiem , przesadzam ale to dlatego , że Cię kocham córeczko.. - mówiła pobłażliwie mama.
- Tak wiem.. - odpowiedziałam powstrzymując się od płaczu.. W końcu nie wytrzymałam rozpłakałam się i mocno przytuliłam rodziców.
- Uważaj na siebie - powiedział tata.
- Dobrze , Kocham was ! - krzyczałam idąc w stronę samolotu.. Mama machała i płakała , a tata poprostu się uśmiechnął i krzyknął :
- Nie zróbcie niczego głupiego! Wiecie o co chodzi! - i zaśmiał się podejrzliwie.
  Uśmiechnęłam się na słowa taty , i nasz samolot miał już odlatywać , unieśliśmy się w górę. Była to moja pierwsza podróż samolotem. Wstydziłam się do tego przyznać , przed Michaelem bo on jako wielka super gwiazda , robi to codziennie. Więc na pytanie Michaela , czy lecę pierwszy raz odpowiedziałam :
- Oczywiście , że nie! - odpowiedziałam pewna siebie , ale w głębi czułam , że chyba za chwilę zwymiotuję...
- Wiesz , miałem dziś męczący dzień.. Może pójdziemy spać?
- Oczywiście skarbie. - odpowiedziałam z uśmiechem.
         I wtuliłam się w jego ramiona , choć w głębi duszy , czułam , że coś się wydarzy...



 Łuhuhu. Jak po konkursie ? :> Zdjęcie od Ejki <3. Bo ona kocha DD i już ! :D Jakie nudy w te wakacje -.- Lipa. Wyjeżdżacie gdzieś :>? To tyle , hejaa banana :D <3 Pozdrawiam , Invincible.
 

czwartek, 14 lipca 2011

OGŁOSZENIE WYNIKÓW KONKURSU NA NAJLEPSZE OPOWIADANIE LUB WIERSZ.

      Witajcie Kochani <3.
  Buu , wybór był bardzo ale to bardzo trudny! I nie mówię to wam , po to aby was pocieszyć jak to zawsze mówią w każdym telewizyjnym konkursie , lecz na prawdę było mi ciężko i dlatego też , potrzebowałam 4 dni na ogłoszenie wyników. Długo myślałam , analizowałam i w końcu doszłam do wniosku , że :
 I MIEJSCE  : NATALIA M. z opowiadaniem ,, Wielkie Odkrycie ''
  II MIEJSCE : Wiktor Cz. z opowiadaniem o TII.
II MIEJSCE :  Adrian L. z wierszem ,, Muzyki moc ''.


I to na tyle , przepraszam , że tak długo czekaliście , ale nie bylam jeszcze gotowa : ) Przykro mi , jeżeli jesteście zawiedzieni wynikami , ale taki mój wybór , i mam nadzieję , że to zrozumiecie. Nie obiecuję , że nagrodę przyznam szybko ( nagroda jest tylko za I miejsce ) , bo jak już na wstępie mówiłam , sama nie mogę wyslać  :) Pozdrawiam !



 

czwartek, 23 czerwca 2011

KONKURS.

   Witajcie Kochani. ♡
Tak jak w tytule ogłaszam konkurs na... Najlepsze opowiadanie lub wiersz! Tak , tak.! Każdy z was ma okazję się wysilić i pokazać co potrafi :D Temat jest dowolny , bohaterowie także , ilość wersów - dowolna.
    Opowiadania lub wiersze wraz ze swoim imieniem i nazwiskiem proszę wysyłać na poczte wp : michaeljackson103@wp.pl lub ewentualnie gg : 231087 17 , proszę tylko w szczególnych przypadkach wysyłać opowiadania na gg.
     Imię i nazwisko jest mi potrzebne gdyż wygrasz , wyślę Ci nagrodę i , żeby nikt nie podał się za Ciebie musisz mi od razu podać swoje imię i nazwisko : ) A gdy wygrasz , poproszę Cię o twój adres w celu wysłania nagrody. Nie bój się , że wykorzystam twój adres w celu innym niż konkurs. Jesteśmy jedną wielką Michaelową RODZINĄ i powinieneś mi ufać : )
    Czas macie od 23 czerwca do 10 lipca. Miejsce jest I !. A nagroda tajemnicą : )
  Nagrodę wyślę jak tylko będę mogła , nie obiecuję , że szybko iż sama nie mogę wysłać : )
 Zachęcam do brania udziału w Konkursie , iż nagroda jest MICHAELOWA! :)
  Pozdrawiam , Invincible. ♡
   Peace And Love.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Man In The Mirror.

      Minęło kilka dni , wciąż obrażeni na siebie z Michaelem nie widywaliśmy się już od dłuższego czasu. Widywaliśmy się tylko przypadkowo , ale nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Co się z nami stało? Sama nie wiem , mieliśmy brać ślub a tu taka pustka w nas została. Nie wiedziałam czy w ogóle coś znów będzie między nami. Wpatrzona w podłogę , wyobrażałam sobie nasz ślub.. Mój i Michaela , gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Był nie ustępujący , w końcu zerwałam się z fotela i poszłam otworzyć.
,, To pewnie tata '' - pomyślałam sobie. Otwierając drzwi od razu powiedziałam nie patrząc nawet kto przyszedł , byłam pewna , że to tata.
- Znów zapomniałeś kluczy? - powiedziałam z kwaśną miną.
I wtedy doznałam OLŚNIENIA , w drzwiach ukazał się sam MICHAEL i powiedział:
- Tak , zapomniałem... Kluczy do Twojego serca...
Nic nie mówiąc rzuciłam się w jego ramiona , byłam w siódmym niebie.
- Co się z nami stało? - słodko zapytał.
-Sama nie wiem , ale już wiem , że nigdy ponownie się tak nie stanie. - odpowiedziałam całując go w usta.
 Stojąc wtuleni w siebie  , całowaliśmy się dobre 16 minut , w końcu moje usta uwolniły się od jego i pociągnełam go za rękę do kuchni.
- Czego się napijesz? - ze spokojem powiedziałam , nie zwracając uwagi na to jak Mike na mnie ponętnie patrzy.
- Hmm , może soku pomarańczowego? - powiedział przymrużając oczko.
- Okay.
- Słuchaj , siadaj! - wykrzyczał podekscytowany Michael.
- Co się stało? - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Mam tu dwa bilety na Hawaje , tylko ja i Ty. Co Ty na to , no co , co? - wykrzykiwał radośnie.
-  Na Hawaje? - rzekłam z kwaśną miną.
- Noo..
- ZGADZAM SIĘ! - odpowiedziałam z wielkim uśmiechem.
                                  Kilka godzin później. 
-  Mowy nie ma! - usłyszałam przeraźliwy krzyk mojej mamy za uchem.
- Oh mamo , jestem już prawie dorosła! - odpowiedziałam powstrzymując się od płaczu.
- Na Hawaje?! O nie , jesteście przed ślubem! A co będzie jeśli.. no wiesz... ten , teges.. no..?
- Mamooo! - odpowiedziałam z uśmiechem.
- No dobra.. Moją zgodę masz , ale porozmawiaj jeszcze z Ojcem.
- Dziękuuję! - odpowiedziałam , mocno ją przytulając.
                         W pokoju Taty , kilka minut później.  
-  Kiedy?
- Za 4 dni..
- Na ile?
- Na dwa tygodnie..
- A ile to kosztowało?
- Oh tato , przecież nie zapytam o to Michaela! 
- No tak , dobra jedźcie. - odpowiedział lekko się uśmiechając.
- Dziękuję , jesteście najlepsi! 
Uściskałam tatę i podekscytowana całą tą sytuacją pobiegłam do swojego pokoju by zadzwonić do Michaela.Chwyciłam telefon i zaczęłam wybierać numer do Michaela.
- No odbierz... - mówiłam cicho. Cisza , po zobaczeniu iż dzwoniłam do niego 29 razy uspokoiłam się , położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć o naszym wspólnym wyjeździe. W końcu zerwałam się z łóżka i poszłam do domu Michaela. Gdy byłam już na miejscu , otworzył jego ojciec , to był SZOK.
 - A ty , czego tu chcesz? - zapytał bezczelnie.
- Ja? yy , przyszłam do Michaela bo on.. - zaczęłam się jąkać.
- Słuchaj zapomnij o tym waszym wyjeździe. Michael teraz musi odpocząć , jutro rozpoczyna trase!
- Ale czy JA mogę porozmawiać z Michaelem , bo to nie PAN będzie decydował co MY razem będziemy robić i robimy? - mówiłam podniesionym głosem , bojąc się czy Joshep nie zrobi mi nic złego.
- Młoda damo , nie mów do mnie takim tonem , ale proszę bardzo. 
Po chwili ukazał się Michael w czarnym ubraniu i w aviatorach. Choć nie było słońca , on miał okulary przeciwsłoneczne.
- Czemu nie odbierasz ode mnie telefonów? - zapytałam udając , że nie wcale się tym nie przejmuję.
- Nie mogłem. - odpowiedział cicho , zakrywając twarz.
- Mike , co się dzieje?
- Nic.
- Czemu jesteś taki oschły.
- Jutro o godzinie 21 , bądź tam gdzie zawsze. Zabierz ze sobą walizki. 
- Ale jak to , po co?
- Lecimy na Hawaje. - odpowiedział i zamknął przede mną drzwi.
Idąc parkiem , nie mogłam zrozumieć to co on powiedział do mnie. Przecież wylot mamy za 4 dni ,a on każe mi przyjść jutro. To była dziwna sytuacja , przysiadłam na ławce pod dużą brzozą i zamknęłam oczy , nagle ktoś mnie szturchnął w ramie. Obudziłam się i ujrzalam jakieś dziecko , było ubrane w różowy płaszczyk i żółte trampki.  
- Masz może coś do jedzenia? - zapytała słodkim głosikiem dziewczynka w warkoczykach.
- Nie , nie mam. Ale chodź ze mną do mojego domu , dam Ci coś do jedzenia!
- No dobrze... - powiedziała ze smutnym głosem.
    Idąc parkiem Mawetys widziałam jak dziewczynka , która szła u mojego boku bardzo mi się przyglądała. Zastanawiałam się czy nie jest sierotą , ale bałam się jej o to zapytać by nie zranić jej uczuć , lecz w końcu zdecydowałam , że ją o to zapytam.
- Masz rodziców? - ze spokojem zapytałam. 
- Nie mam. - odpowiedziała obojętnie dziewczynka.
- A dom?
- Nie.
    Nasza rozmowa była krótka , ale jasna. Dziewczynka jest sierotą i nie ma domu , wiedziałam , że muszę się nią zaopiekować. Gdy byłyśmy już pod moim domem , zapytałam:
- Jak masz na imię?
- Maria.
- Ja Daila.
          I weszłyśmy do domu , nie było nikogo więc Marysia mogła czuć się swobodnie.  Dałam jej kanapki i włączyłam jej TV , akurat przedstawiano trasę Michaela ,, Victory ''.  Siedziałyśmy w ciszy , aż w końcu Marysia powiedziała :
- Znasz go?
- Tak , nawet bardzo..
- Jak bardzo?
- Jest moim narzeczonym. 
     Po kilkunastu minutach ciszy , nagle Marysia stwierdziła iż już sobie pójdzie , ja natomiast zaczęłam pakować walizki na wyjazd z Michaelem który był przygotowany na jutro. 


Wiem , długo nie pisałam bo chciałam zawiesić bloga. Ale powracam , mam nadzieję , że uda mi się regularnie pisać notki. Liczę na komentarze. Invincible <3
ONLY LOVE !
 


  

środa, 1 czerwca 2011

The End.

Zastanawiam się nad usunięciem bloga. Czy to ma sens? Ilość wyświetlanych postów spada , komentarzy także. Nawet nie wiem czy wam to na prawdę się podoba , możecie przecież pisać a tak nie jest... Sama nie wiem , usunąć czy nie usunąć? Nie liczę tu na żadne komentarze typu :
 ,, Nie proszę nie usuwaj ; (((((((((((((((( ''
 ,, Jak usuniesz to się zabiję ''
,, Kto nam będzie pisał takie fajne opowiadania ''
Fakt ilość odbiorców mnie zadawala jest ich :
Polska - 227
Stany Zjednoczone - 2
Niemcy - 1
 

Może i moje opowiadania są troszkę fajne , ale wiadomo , że każdy inny pisze lepsze. Rozumiem , że może chociaż połowa albo mniejsza część na prawdę czyta opowiadania i mu się podobają.
 Nie wiem co mam robić , mam ogromny mętlik w głowie. Z jednej strony lubię je pisać ale nie mam na nie czasu. Może coś w wakacje? Może nowa historia? Czy wciąż ta sama Daila ?
Czekam na wasze sensowne przemyślenia na ten temat i przede wszystkim długie a nie dwu słowne komentarze : )
Pozdrawiam.
Only Love. Invincible. 

sobota, 28 maja 2011

Come Together.

  - Nic z tego nie rozumiem.. - westchnęłam.
- I dobrze , to będzie niespodzianka!
Wyciągnął mnie silą z łóżka i zaprowadził na dół , kazał siąść na krześle i czekać. Patrzyłam na niego jak stał w słodkim fartuchu w truskawki który był na niego nie co za krótki i zaczęłam się śmiać. Robił moje ulubione naleśniki , gdy uslyszał mój śmiech odwrócił się i zapytał.
- Hej co jest?! Ubrudziłem się?
- Niee . - mówiłam , turlając się powolni ze śmiechu.
- Co jest? - mówił zdziwiony i troszkę zawstydzony wycierając się brudną ręką w mące o policzki.
- Teraz to na prawdę się ubrudziłeś! - wykrzyczałam i spadłam z krzesła śmiejąc się do łez.
On podbiegl pode mnie i zaczął gilgotać , a ja po prostu już umierałam. Michael położył się na mnie i nie przestawał gilgotać. Nagle do domu weszli rodzice i zobaczyli nas , a raczej to jak MICHAEL NA MNIE LEŻY.
- W czymś przeszkodziliśmy? - zapytała speszona mama.
- Michael jesteś cały w mące! - powiedział radośnie tata.
- Nie mamo , to nie tak jak myślisz! - krzyczałam podnoszcząc się i otrzepując się z mąki.
- Ale ja nie o tym , myślałam , że yy się po prostu wiecie .. yy .. Sprzątacie z podłogi! - mówiła zmieszana mama.
- Mamo , nie żartuj sobie. - mówiłam powstrzymując się ze śmiechu.
- My tylko po parasolkę , bo okropnie zaczęło padać. - zaczął mówić tata szturchając mamę w łokieć.
- A tak , tak. Właśnie. - odpowiedziała mama idąc po parasolkę i zaraz potem wyszli z domu.
 - Hhhahahahhahahah - śmiał się Michael łapiąc się za brzuch.
- Uspokój się! - krzyknęłam.
- Przepraszam.. - powiedział Michael wciąż się śmiejąc.
- Miały być naleśniki! - powiedziałam robiąc złośliwą minę.
 - Dobrze już dobrze... - odpowiedział Michael i zabrał się do robienia naleśników.
Usiadłam na krześle wpatrując się w pośladki Michaela , były jędrne. Zaraz potem Michael się obrócił i dziwnie na mnie spojrzał , zrobiło mi się głupio. Spuściłam wzrok i czekałam na naleśniki , robił je tak długo , że postanowiłam iść się ubrać i umyć. Gdy byłam w toalecie usłyszałam nagle głos dobiegający z korytarza.
- Mogę wejść ? - zapytał Michael pukając w drzwi od łazienki.
 Zastanawiałam się przez moment co mu odpowiedzieć , byłam nie całkiem ale naga , postanowiłam go jednak wpuścić.  Nie odrywałam oczu od lustra , ale widziałam jak Mike na mnie kusząco spogląda.
- Czemu tak stoisz? Wchodź... - powiedziałam , malujac sobie rzęsy.
- Wyglądasz bardzo.. - próbował wydusić z siebie Michael jakieś słowo , ale ja podeszłam do niego , zasłoniłam mu usta ręką i zaczęłam namiętnie całować. On oplutł swoje ręce wokół moich bioder , potem zniżał się coraz niżej ale do niczego nie doszło. Po tym poszliśmy na naleśniki , które zrobił sam Michael , jak gdyby nigdy nic zaczęliśmy je jeść. Śmialiśmy się , rozmawialiśmy a gdy już skończyliśmy Mike zaproponował abyśmy poszli na spacer.
- Może gdzieś wyjdziemy? - mówił sprzątając talerze.
- Chętnie. - odpowiedziałam wycierając usta i ziewając.
- Oj , ty śpioszku! Zaraz Cię rozbudzę , nakładaj kurtkę! - mówił pieszczotliwie Mike.
Założyłam kurtkę i czym prędzej wybiegłam na dwór , gdy biegłam zauważyłam siedzącego chłopaka , zupełnie tego samego który uratował mi życie. Obejrzałam się za siebie , Michaela jeszcze nie było. Postanowiłam do niego zagadać.
- Cześć.! - wykrzyknęłam patrząc na niego gdy nastrajał gitarę.
- Hej. - odpowiedział nie odrywając wzroku od swojej gitary.
- Grasz? To tak jak ja. - mówiłam próbując nawiązać rozmowę.
- Aha. - odpowiedział.
- Pamiętasz mnie w ogóle? - zapytałam oburzona.
Podniósł wzrok , zmarszczył brwi i zrobił skośne oczy.
- Tak.. - odpowiedział sucho.
Byłam na tyle wkurzona , że wzdychnęłam tylko i już ruszyłam w swoją stronę gdy nagle ON złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i nic nie mówiłam , chciałam aby on poczuł się tak jak ja gdy nic nie mówił albo odpowiadał jednym słowem . wtedy podszedł Michael spojrzał na nas i smutno i z groźnym wzrokiem.
- Daila.. Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał od tak Mike.
Wtedy ten chłopak po prostu ścisnął moją dłoń , złapał gitarę i odszedł , odwróciłam się do Michaela który stał jak słup.
- Chcesz mi coś wytłuamczyć? - zapytał.
- To znaczy co?
- Kim on był?
- Nie znam go.
- Jak to?
- No tak.
- Powiedz prawdę.. Trzymał Twoją dłoń!
- Co z tego?
- No jak to , czy ty nic nie rozumiesz Daila?!
- Jesteś zazdrosny?
- Nie o to chodzi!
- Nie podnoś na mnie głosu!
Po kłótni z Michaelem , odeszłam  i szłam w stronę domu. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać , podejrzewał mnie po prostu o zdradę...
- A miał być nasz dzień.. - westchnęłam.


   Notka krótka , ale trochę śmiesna. Przepraszam , weny nie mam i to pewnie dlatego.
Widzę , że ciągle chcecie erotyzmu.. Eh.. Czy to tylko na tym się opiera? No ale dałam tam go troszkę : )
Pozdrawiam , Invincible <3

niedziela, 22 maja 2011

Give In To ME!

Gdy tak staliśmy było mi naprawdę smutno. Co z nami będzie? Ile jeszcze razem wycierpimy? Co z plotkami na nasz temat? Nie mogłam już tego wytrzymać...
W końcu Michael mnie puścił , spojrzał głęboko w oczy i spytał :
- Wszystko Ok?
- Nie! Nic nie jest OK! - wykrzyczałam odwracając się od niego i zakrywając twarz.
- Daila.. Co jest? - mówił beztroskim głosem podchodząc do mnie.
- Oglądałeś może dziś telewizję?
- Nie , coś się stało? - odpowiedział zdenerwowany.
Opowiedziałam mu całą historię o Joshepie , był przygnębiony. Stanął na środku pokoju i wpatrywał się w okno. Zrobiłam to samo , niebo powoli stawało się coraz ciemniejsze , ponownie spojrzałam na niego a On wciąż nic , swoje oczy próbował powstrzymać od płaczu.. Widziałam to.
Minęło kilka minut , wciąż cisza , zupełnie nie wiedziałam jak się zachować. W końcu Michael spojrzał na mnie , przyklęknął i powiedział :
-  Nie martw się , będzie dobrze.. - uścisnął moją dłoń i pobiegł w stronę drzwi.
- Nawet się nie pożegnał.. - powiedziałam cicho sama do siebie.
 Podeszłam do okna , by zobaczyć gdzie idzie Michael. Zniknął za uliczką Cemmbry i już go nie było. Zmarszczyłam lekko brwi i usiłowałam wytłumaczyć sobie co chciał powiedzieć przez te słowa :
,, Nie martw się , będzie dobrze ''. Czy idzie do Ojca? Czy może do telewizji? Nie wiedziałam co o tym myśleć ,  miałam dość tych zmartwień. Zeszłam na dół , otarłam łzę wzięłam pieniądze i wyszłam wieczorem na miasto.
Szłam uliczką Silly i wpatrywałam się w niebo , było coraz ciemniej. Pogwizdywałam sobie cicho , i szłam wpatrując się tym razem w swoje buty aż nagle na kogoś weszłam!
- Oh przepraszam , nie zauważyłam , że.
Podniosłam głowę i ujrzałam mężczyznę , był on wysoki i potężny. Miał na całym ciele tatuaże , był bez koszulki.
W jego oczach widziałam groźny zapał do życia , szybko chciałam mu zejść z drogi więc czym prędzej od niego  odeszłam. On złapał mnie za rękę i mocno ją ścisnął.
- Puść mnie! - wykrzyczałam.
- Dokąd Panienko? Zapraszam do mnie. - powiedział.
Zmarszczyłam brwi i próbowałam uwolnić swoją rękę , on przyciągnął mnie do siebie i usiłował mnie pocałować  , nie mogłam się od niego uwolnić.Zaczęłam krzyczeć :
- Pomocy , Pomocy! Niech mi ktoś pomoże!
- Nikt Ci nie pomoże.. - powiedzial cicho mi do ucha i ciągnął mnie za sobą.
Byłam cała we łzach , nie wiedziałam dokąd on mnie prowadzi , co zamierza mi zrobić.. Nagle ujrzałam Evę , zaczęłam jej machać by ten potężny ochydrus nie usłyszał , że kogoś wołam.
Eva zaczęła biec , lecz z jej wielkim brzuchem w którym siedział jej dzidziuś pomyślałam sobie , że mało zdziała.
Biegła i biegła nagle odwrócila się , ponieważ zobaczyla jakiegoś chłopaka podbiegła do niego wskazała na mnie  i razem zaczęli biec w moją stronę. I tu się zaczęło.. Ten chłopak był troszkę umięśniony i wyglądał na miłego człowieka , podbiegli do tego mężczyzny i zaczęli próbować mnie uwolnić. Ten ochydrus popchnął Evę i upadła na Ziemię , trzymała się za brzuch. Chłopak który próbował mnie uwolnić zaczął bić się z ochydrusem , gdy tylko puścił moje ręce by bić się , szybko podbiegłam do Evy by zapytać co się stało.
- Nic , nic. - mówiła spokojnie , ale ja widziałam  , że coś jest nie tak..
- Zadzwonię po policję i po karetkę!- zareagowałam szybko patrząc na bijących się chłopaków i na trzymającą się za brzuch Evę. Złosiłam wszystkie potrzebne informacje i po kilku minutach karetka i policja już były. Rozdzielili ich , mnie wypytali o szczegóły i zabrali ochydrusa do wozu. Evę zaś wzięła karetka , zostałam sama z tym chłopakiem.
- Dziękuję Ci bardzo! Gdyby nie Ty.. - zaczęłam mówić.
- Nie ma za co. - odrzekł i ruszył w inną stronę.
Zrobiło mi się troche głupio ale i też smutno... Po takim zdarzeniu on sobie od tak odszedł... No cóż , pocieszałam się tym , że faceci tacy są. Ale ten był wyjątkowy. Miał zielone oczy , włosy sięgające po ramiona i  bliznę na czole , wydawał mi się po prostu inny.
Po całym tym zdarzeniu , chciałam ochłonąć. Byłam sama na środku ulicy , rozejrzałam się i ruszyłam z powrotem do domu.
- Rodzice pewnie się martwią.. - pomyślałam sobie.
Po kilku minutach byłam już w domu , rodziców nie było. Ale to lepiej , bo musiałabym im opowiadać caałą historię. Poszłam do swojego pokoju i wciąż zszokowana całym tym wydarzeniem położyłam się na łóżku , obudziły mnie głosy dobiegające z dołu. Przestraszona poszłam aby zobaczyć co się dzieje. Na dole ujrzałam Rodziców Michaela , samego Michaela no i oczywiście moich rodziców.
Postanowiłam udać , że mnie tu nie ma i przyglądać się tej sytuacji z boku. Rozmawiali , krzyczeli na temat mnie. O tym , że Joshep mnie ,, napadł '' , co mówi teraz telewizja i co będzie ze mną i Michaelem. Joshep oczywiście był na NIE , okropnie krzyczał. W końcu wyszli z Katherine a Michael został i wciąż rozmawiał z moimi rodzicami.
Obudziłam się o 10 rano , w łóżku a obok mnie siedział Michael ze szklanką wody.
- Co jest? Co się dzieje?
- Dzień Dobry , nic kochanie , ten dzień spędzimy tylko razem. - powiedział całując mnie w czoło.
- Ale jak to? - rzekłam zdziwiona.
- Udało mi się przekonać na to Twoich rodziców. Nie cieszysz się?
- Oczywiście , że się cieszę , ale..
- Żadnego ale i żadnych zmartwień.. Ten dzień jest dla nas!



Ponownie przepraszam ,  że noty nie było tak długo. Wiem , że słowa nie zastąpią tego jak długo czekaliście.. Może teraz uda mi się dodawać notki codziennie.
Kocham Was i dziękuję za to , że jesteście. Invincible <3

sobota, 14 maja 2011

Threatened.

   - Panienko , nie pozwalasz sobie na dużo? - oburzony zapytał.
Wstałam , otrzepałam się z piasku który miałam na całym ubraniu , groźnie na niego spojrzałam i ruszyłam w stronę domu Evy nic mu nie odpowiadając.
- Słuchaj , tykniesz mojego syna , będzie po tobie! Zrozumiano?! - szarpał mnie za rękę i mówił b.zły.
- Niech Pan mnie puści! Ożenię się z Michaelem i będziemy mieć dzieci! - mówiłam dobijając go.
- O nie! - uderzył mnie w twarz. - Tak być nie będzie , już po Tobie panienko. Nie będzie żadnego ślubu! - wykrzyczał i puścił mnie za rękę , w tym samym momencie odszedł i poszedł do swojego domu.
Ja trzymałam się wciąż za policzek , w który odstałam od Joshepa. Chciało mi się płakać i byłam bardzo wkurzona , ale nie mogłam dać po sobie tego poznać więc udałam , że nic się nie stało i ruszyłam do Evy.
Podeszłam do drzwi , otarłam łzę która spływała mi po policzku i zapukałam do jej drzwi. Otworzyła Eva.
- Czeeść! - mówiłam zupełnie jakby nic się nie stało.
- No nareszcie przyszłaś jędzo! - wykrzyczała i przytuliła mnie mocno.
- Ja Ci dam jędzę! -zagroziłam. - Jest babcia?
- Nie , nie ma. Nie mijałaś się z nią? Poszła do Twojego domu.
- No chyba żartujesz? Po co?
- Wczoraj przyszedł ten , no jak mu tam Joshep i próbował  nas przekupić , żebyś się nie ożeniła z Michaelem. Ale Ty świrusko nawet mi o tym nie powiedziałaś! - krzyczała zdumiona zamykając drzwi wejściowe.
- No właśnie przyszłam do Ciebie z tą nowiną , ale widzę , że już wiesz... - odpowiedziałam , przygryzając wargę.
- I co , co? Zgodziłaś się? - pytała prowadząc mnie za rękę do swojego pokoju.
- No a jak myślisz? - powiedziałam obojętnie.
- Hhaha , wiedziałam! - odpowiedziała Eva z diabelskim śmiechem.
Byłyśmy już w jej pokoju , Eva poszła na dół a ja rozglądałam się po jej pokoju. Z okna miałam świetny widok na dom Michaela. Stałam wpatrzona w niego , gdy nagle weszła Eva i powiedziała :
- Podobno niezła zadyma była u Ciebie wczoraj z tym starym Jacksonem. - mówiła podając mi kubek z herbatą.
- Nawet nie wiesz jaka... - rzekłam cicho.
- Siadaj i opowiadaj! - rzuciła szybko Eva.
Eva usiadła na łóżku , a ja na jej bujanym fotelu. Opowiadałam jej wszystko od początku do końca. Jak to było z Michaelem , Katherine , Joshepem i moimi prawidziwymi rodzicami. Eva była zdumiona tymi opowiadaniami i wpatrzona we mnie popijała łyki herbaty.
- No nie... Ale historia! - powiedziała Eva , gdy zakończyłam opowiadać.
- Noo , a najgorsze jest to , że jego Ojciec zabronił nam się ze sobą spotykać! - powiedziałam odkładając kubek na biurko.
- On jest jakiś nienormalny czy co?! - zdumiła się Eva.
- Widocznie tak.. No koniec , wciąż gadam. Powiedz co u Ciebie i maluszka! - powiedziałam wstając i gładząc brzuch Evy.
- Wszystko Okay , byłam u ginekologa z dzieckiem wszystko dobrze... - mówiła cicho.
- Ej no , czemu jesteś smutna? - spojrzałam w jej oczy , pojawiła się łza.
- No bo , jak to sobie ja wgl wyobrażam?! 17 dziewczyna samotnie wychowująca dziecko! Już w szkole na mnie dziwnie patrzyli jak poszłam do dyrektorki.
- Oh daj spokój , urodzisz dziecko i wszyscy Ci pomożemy! - mówiłam z nadzieją , choć sama miałam pewne wątpliwości.
- Jacy wszyscy?
- No ja , Michael , mama , tata. Twój tata..
- Tak.. Myślisz , że on mi pomoże? On ma teraz ślub , nawet mnie nie zaprosił na niego! Ciągle mieszkam z babcią!
- Nie zaprosił Cię?! - wykrzyczałam zdumiona.
- Nie wiedziałaś? - zapytała Eva zdzwiona całkowicie.
- Nie... Mnie zaprosił , ale wiesz. NIE! NIE PÓJDĘ! - wyraźnie wykrzyczałam.
- Przestań... Nie pójdziesz tylko ze względu na mnie? Proszę Cię... - powiedziała Eva obojętnie.
- Tak , zostanę z Tobą!
- Dziękuję , jesteś kochana.
Porozmawiałam z nią jeszcze kilka minut i musiałam się zbierać do domu. Rodzice pewnie znów się martwili , więc czym prędzej pośpieszyłam do domu pieszo. Droga wydawała mi się bardzo długa. Rozmyślałam co będzie , jeśli Joshep wyjedzie gdzieś z Michaelem? Nie , nie. Odesłałam te czarne myśli daleeeko.
 Po kilkunastu minutach byłam już w domu. Rodziców nie było , pewnie byli w pracy , przekąsiłam coś i poszłam do swojego pokoju. Włączyłam telewizję i zobaczyłam nagłówek:
      OJCIEC JACKSONA ROMANSUJE Z MŁODĄ DZIEWCZYNĄ!
A u góry zdjęcie gdy leżę na ziemi a Ojciec Michaela na mnie patrzy.
- Tego już za wiele ! - powiedziałam do siebie.
Nagle usłyszałam spikera który powiedział coś takiego :
 Stary Jackson ma dziewczynę w wieku 18 lat , wraz z telewizją dowiedzieliśmy się , że ma ona na imię Daila. Gdy Ojciec urządza sobie randki , dzieci ciężko pracują.
- Jak oni mogą gadać takie bzdury! - pomyślałam sobie , rozpłakując się.
Wyłączyłam natychmiastowo telewizor i zaczęłam płakać w poduszkę , było mi na prawdę źle.
Płakałam i płakałam , nic ani nikt nie było mi wstanie pomóc , nagle usłyszałam dzwonek do drzwi , nie miałam siły otworzyć. Dzwonek nasilał się coraz bardziej , wstałam więc i poszłam zobaczyć kto to , to był MICHAEL!
- Nie płacz , to tylko telewizja! - pocieszał mnie przytulając.
Byłam cała we łzach , tusz rozmazał mi się i wyglądałam naprawdę okropnie. Nie odpowiedzialam nic , cały czas stałam przytulona z Michaelem , nie zamknęliśmy nawet drzwi.


 Przepraszam , przepraszam PRZEPRASZAM. Nie dodawałam notki , ponieważ musiałam zawiesić bloga , ale już powracam. Dziękuję niektórym za wyrozumiałość i wcale nie jestem samolubem. Miałam powód , więc zawiesiłam bloga. Ale powracam i obiecuję , że notki będą codziennie.
Niedawno do mojej kolekcji dołączyły płyty : BAD i Dangerous.
Zamówiłam sobie też kasetki ^^ Pozdrawiam , liczę na komentarze. Invincible <3

środa, 27 kwietnia 2011

Superfly Sister.

 Musiałam im to powiedzieć , bez względu na to jak na to zareagują. Do głowy przychodziły mi różnorodne myśli... Czy im wgl powiedzieć , a może wziąść ślub bez ich udziału? Nie , nie... Przecież ślub bez rodziców to jak człowiek bez głowy. W końcu zdobyłam się na odwagę  by im to powiedzieć...
- Mamo , tato... Proszę , nie gniewajcie się ani nie zmieniajcie o mnie zdania gdy powiem wam...
- Jesteś w ciąży?! - z przerażeniem wykrzyczała mama.
- Nie , nie... Nie jestem w żadnej ciąży.. No proszę was... - i w tym nieoczekiwanym momencie wpadł do naszego domu OJCIEC MICHAELA!
- O Ty gówniaro , nie zniszczysz życia gwieździe! - krzyczał od progu drzwi.
- Proszę Pana , proszę się uspokoić. Kim Pan do cholery jest?! - krzyczał Tata powstrzymując Ojca Michaela od uderzenia mnie.
- Ta Pańska córeczka jak się domyślam , leci tylko na pieniądze mojego syna! - wrzeszczał , pokazując na mnie palcami.
Zaraz potem wpadł oparzony Michael a za nim szła powolnie jego Matka.
- Ojcze , co Ty wyprawiasz. Nawet nie wiesz co nas łączy. - wykrzykiwał.
- Bądź cicho , z Tobą także sobie porozmawiam! - zagroził Michaelowi.
- Proszę o ciszę , nachodzicie nas Państwo w środku nocy , nie wiemy kim Państwo są. Proponuje abyśmy usiedli i na spokojnie porozmawiali! - zaproponowała mama.
- Nie będę nikogo słuchać ani z nikim rozmawiać! Taka rada na przyszłość , trzymaj się z daleka od gwiazdy bo mocno pożałujesz. - groził mi , machając palcem w moją stronę i wyszedł.
- Joshep , nie wygłupiaj się! - krzyczała Matka Michaela patrząc na niego , był już coraz dalej.
Po chwili szła wolno , w stronę stołu... Przytrzymała się o niego i usiadła. Michael zaś podszedł do mnie i mocno mnie przytulił , odwzajemniłam to uczucie. Chwilę potem usiedliśmy przy stole , siedzieli moi rodzice i matka Michaela.
- Bardzo przepraszam za mojego męża , gdy po prostu się wkurzy nie panuje nad sobą... - mówiła Pani Katherine.
- Zaraz , zaraz. Ja tu nic nie rozumiem. Kim Pani jest , i o co chodziło Pani mężowi? -  zapytał tata.
- Michael.. - spojrzała na  Michaela. Michael oświadczył się Państwa córce...
Ugięłam lekko wargi , przygryzłam je i spojrzałam na rodziców. Ich oczy wydawały złość , zdziwienie i zaciekawienie , bałam się..
- Możesz nam to wytłumaczyć Dailo? - z powagą zapytała mama przełykając ślinę.
 - No bo właśnie , yy , ja miałam wam zamiar to powiedzieć ale ... wszedł ... y .. tata Mmmmiiichaelaa no iii ...- tłumaczyłam się jąkając się przy tym.
- Więc Michael Ci się oświadczył? - zapytał tata zakładając ręcę  na głowę.
- Tak , i zgodziłam się. Wiem , jesteście na mnie źli , ale ja kocham Michaela i chcę go poślubić. Wiem , że jestem młoda i uważacie , że będę żałować , ale wcale tak nie jest , kocham go.
W oczach matki Michaela pojawiła się łza , która spływała jej po policzku... Tata spojrzał na mamę , a mama na niego , nastała cisza.
- Ja rozumiem , że Państwo mnie nie znacie ale ja chętnie was poznam. - mówił Mike , przerywając ciszę.
- Ja już pójdę , Michael lepiej zostań tutaj. Ojciec jest bardzo zły. - oświadczyła matka Michaela.
- Mamo , tato. Czy Michael może u nas przenocować?
- No nie wiem.. - powiedział tata patrząc na mamę z kwaśną miną.
- Ale my nic nie będziemy... -zaczęłam się tłumaczyć ze śmiechem.
- No dobrze , ufam Ci.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Michaela , był bardzo szczęśliwy , że tak to się wszystko ułożyło. No może , nie najlepiej , ponieważ Ojciec Michaela zrobił niezłą awanturę ale jest dobrze.
- To dobranoc Pani Katherine! - wykrzyknęłam z uśmiechem machając ręką.
- No już niedługo , nie Pani. - ze śmiechem odpowiedziała.
- Dobranoc Mamo. - rzekł Michael.
- Dobranoc! - powiedzieli rodzice.
Był już bardzo późny wieczór , musieliśmu się wszyscy kłaść spać , poszłam do swojego pokoju. Michael został z rodzicami , pewnie chciał z nimi porozmawiać. Zostawiłam więc ich samych , położyłam się na swoim łóżku robiąc to jak zawsze w moim wcześniejszym domu i rozmyślałam o wszystkim i o niczym.. Patrzyłam w ścianę , nie mogłam zasnąć. Spojrzałam na zegarek była już druga w nocy.
- O matko , jutro nie wstanę. - mówiłam sama do siebie przecierając oczy.
- Wstaniesz , wstaniesz. - mówił Michael zbliżając się do mnie.
- O wreszcie jesteś , nduzi mi się samej. - westchnęłam.
- Idziemy spać , jutro trzeba wcześnie wstać. - powiedział Michael kładąc się przy mnie.
- Buu. - rozpaczałam.
Mike zbliżył się do mnie pocałował w czółko i położył się na wznak , odwzajemniłam ten pocałunek i po krótkiej chwili zasnęliśmy...
Obudził mnie głos Michaela , nie wiedziałam o co mu chodzi. Przetarłam oczy i spojrzałam na niego.
- No wreszcie , wstawaj śpiochu za 15 min lekcja! - krzyczał , biegając po moim całym pokoju.
 - O jezus. - zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Wykonałam wszystkie poranne czynności i pędęm bez śniadania pobiegłam do szkoły. Michael napchany jakąś kanapką próbował wykrzyczeć : Daila , Daila.
Ale mu się to nie udawało , biegłam ile w tchu sił i byłam pierwsza od Michaela , idealnie zdążyłam na lekcje.
Te lekcje były tak nudne... Myślałam , że zasnę! Gdy wychodziłam ze szkoły miałam już czekać na Michaela ale zobaczyłam go , że stoi już przed szkołą.
- Tadam! - wykrzyczałam wyskakując przed nim.
- O Ty , sprinterze! - wykrzyczał ze śmiechem.
-  Haha , muszę iść dzisiaj do Evy... A to taki kawał drogi. - westchnęłam patrząc w oddal.
- Chodź , zabiorę Cię na barana! - zaproponował łapiąc mnie za nogi.
- Ej , no co ty! Oszalałeś?! Puszczaj! - krzyczałam machając rękami , zupełna nieświadoma tego , że wszyscy na mnie patrzą.
Mike złapał mnie za nogi i posadził na swoje ramiona i prowadził w stronę domu Evy. Cały czas klepałam go po głowie i krzyczałam , żeby mnie puścił ale to nic nie dawało. Gdy byliśmy już pod jej domem , Mike musiał już iść do swojego aby Ojciec nie zauważył nas razem.
- Idę , do jutra. Kocham Cię. - powiedział całując mnie w czółko jak zwykle.
- Pa , ja Ciebie też! - odpowiedziałam machając mu gdy odchodził.
Stanęłam przed moim domem i wpatrywałam się w niego , nadeszła lekka fala wiatru która gładziła moje włosy , zamknęłam oczy i stałam z rozłożonymi rękoma. Nagle upadłam na ziemię... Spojrzałam do góry i ujrzałam Ojca Michaela. Tak.. to był ON.

 Uh , napisałam tą notkę. Długo na nią czekaliście , wieem. Ale nie miałam czasu , choć było wolne :c
Kupiłam sobie płyty : Bad i Dangerous. Oraz kasetki : Remember The Time i Jackson V jakąś :D
Yeaaaaaaaaaaaaaaaaaaa XD Dziękuję , że mimo to jak nie ma notki to tu zaglądacie i wciąż pytacie kiedy będzie nowa. :D Pozdrowienia dla wszystkich którzy teraz czytają te bzdury co piszę i całego MJŻ! :D
Liczę na komentarze. Invincible <3

sobota, 23 kwietnia 2011

She's Out My Life.

Była cisza , stałam wryta i wpatrzona w Michaela jak nigdy , on bardzo się przestraszył , krążył oczami po wszystkich drzewach które były nad nami.
- Mike.. - tylko tyle potrafiłam z siebie wydusić.
- Tak? - zapytał zmartwiony.
- Jesteś tego pewien? Czy tego chcesz? - zapytałam z wachaniem.
- Oczywiście , przecież gdybym nie był tego pewien nie pytałbym Cię o to.
- Usiądźmy.
- Dobrze. - powiedział Michael z coraz bardziej załamującym głosem.
- A co na to moi , twoi rodzice? -
- Oni nie będa kontrolować naszego życia! Mamy swoje! Ja Cię Kocham i tego chcę! A Ty?
- Ja też , bardzo , nawet nie wiesz jak bardzo. Tylko , że...
- Tylko co?
- Tyle zmian , umarła mama , ślub taty , nowe mieszkanie... To za szybko.
- Czyli się nie zgadzasz? - zapytał michael odwracając głowę w drugą stronę.
- Heej! - odpowiedziałam , łapiąc go za podbródek i przekręcając jego głowę w moją stronę.
Michael nic nie odpowiedział ,patrzył prosto w moje oczy.
- Chcę , i na Twoje pytanie odpowiadam TAK. - dumnie odpowiedziałam , całując go w usta.
- Czyli , że się zgadzasz?! - Michael przerwał pocałunek i zaczął krzyczeć.
- Tak. Zgadzam się Skarbie. - pierwszy raz tak powiedziałam do Michaela , widziałam jak bardzo jest szczęśliwy... Pocałował mnie w czółko , wstał i złapał za rękę
- Gdzie idziemy? - zapytałam ze zdziwieniem patrząc na niego.
- Jeszcze zobaczymy - odpowiedział i pociągnął za sobą.
Nic nie mówiąc , poszłam za nim. Szliśmy szeroką ścieżką , którą otaczała różnorodna zieleń. Księżyc świecił już bardzo wysoko. Spojrzałam w górę i uśmiechnęłam się bardzo szeroko , cały czas zaciskałam dłoń Michaela by upewnić się czy oby na pewno to nie sen, wciąż panowała cisza. Odpowiadało mi to.
Nagle Michael przystanął, być może się zmęczył , być może tak właśnie chciał.
- Czemu akurat tutaj? - zapytałam nawiązując rozmowę.
- Popatrz na gwiazdy , widzisz je? - zapytał wpatrując się w niebo.
- Tak , widzę. Ta noc jest piękna.
 Mike rozłożył na trawie koc i położył się na nim.
- Co Ty wyprawiasz? - zapytałam zdziwiona.
- Leżę.
- Widzę , ale przecież jest zimno!
- Oj tam , wziąłem dużo koców. - powiedział Michael ukazując swój szereg białych ząbków i odsłaniając ich dużą ilość.
- Głupek - powiedziałam śmiejąc się i też kładąc się przy Michaelu.
 Wtuliłam się w jego ramiona i razem patrzyliśmy na niebo , pokazywaliśmy która najbardziej nam się podoba i usnęliśmy...
Nagle obudziło nas padające na nas światło , i odgłos syreny. To ja obudziłam się pierwsza , rozejrzałam się i... ujrzałam WÓZ POLICYJNY! Szybko potrząsnęłam Michaela o ramiona , pokazałam palcem wóz policyjny i zaczęliśmy uciekać. Nie wiadomo po co , nie wiadomo gdzie ale uciekaliśmy.
Nagle zupełni nieświadomi tego co się dzieje ujrzeliśmy stojących przed nami dwóch polichajntów który powiedzieli jednocześnie :
- STOP.
Spojrzeliśmy się na siebie z Michaelem i zrobiliśmy głupie miny.
- Zakochani uciekli na podróż poślubną. - zażartował bezszczelnie jeden z policjantów.
- Czekaj , czekaj. Przecież to ten no.. JACKSON.
 - Proszę nas zostawić spokoju , ale najpierw powiedzieć o co wam chodzi , coś się stało? - zapytał Mike.
- No cóż , rodzice niejakiej Daili Evans zgłosili zaginięcie córki , wnet rodzice niejakiego Michaela Jacksona też zgłosili zaginięcie swego syna.
W tym momencie cicho zaśmialiśmy się z Michaelem , policjant krzywo na nas spojrzał , ale po chwili odezwał się drugi.
- A więc zakochani , jesteśmy zmuszeni odwiezienia was do domu.
- Ale my sami dojdziemy. - dodałam.
- Takie nasze zadanie droga Panno , musimy to musimy , przynajmniej dwa zadania w jedno zrobiliśmy. A więc wsiadać , do wozu. - rozkazał.
Wsiedliśmy do długiego niebieskiego i ciasnego wozu. Jechaliśmy około 5 minut , stanęliśmy pod domem , który poznałam był to mój dom , policjant który kierował samochód , od razu wyszedł założył czapkę na głowę i otworzył mi drzwi abym wyszła z wozu.
- No to Cześć Michael , spotkamy się jutro. - pożegnałam się i pocałowałam go w policzek.
- Pa Daila , Kocham Cię!. - głośno powiedział Mike.
Policjant zamknął już drzwi i prowadził mnie do mojego domu , jakbym nie znała do niego drogi , zaś drugi policjant odjechał z Michaelem do jego domu. Stanęliśmyb przed drzwiami do mojego domu , policjant zapukał do drzwi , otworzyła zmartwiona mama.
 - Córeczko , gdzieś Ty się poniewierała? - wykrzyczała mama przytulając mnie , zaraz za nią stał tata który też zaczął mnie przytulać.
Szczerze mówiąc spodziewałam się tego , że rodzice będą na mnie krzyczeć ale przypomniałam sobie wreszcie , że to nie moi zastępczy rodzice , rodzice pożegnali się z policjantem i podziękowali mu za to ,, że mnie odnalazł '' Szłam w stronę mojego pokoju , lecz rodzice zawołali mnie do kuchni.
- Słuchaam.? - zapytałam.
- Siadaj Kochanie , może coś zjesz? - pytała mama.
- Nie , nie. Dziękuję.
Mama usiadła , złożyła ręcę na ramiona i zapytała z pobłażliwym uśmieszkiem.
- No to powiedz , gdzie byłaś i co robiłać , coo?
-  Yyy , hyhy.
- No daj spokój , młoda jest. - wtrącił się tata parząc herbatę.
,, Młoda '' - pomyślałam sobie... Jak oni zareagują na to , że Michael mi się oświadczył! A ja się zgodziłam , baardzo się bałam tego gdy im powiem co się dziś wydarzyło. Ale nie mogłam już dłużej czekać , musiałam wreszcie powiedzieć.




 No taak. Święta? Ta , jakoś nie czuję tej atmosfery... Ale mimo to cieszę się , że są już prawie ŚWIĘTA , choć trwają one naprawdę krótko. :C Michael spada z miejsc na rmf fm ;c. GŁOSOWAĆ NOO! ;D
I znów dziękuję , dziękuję i jeszcze raz dziękuję za tyle odwiedzin i komentarzy. KOCHAM WAS! Ktoś prosił o jakiś kontakt , więc podaję swoje gg : 23108717.
Życzę Wam zdrowych , szczęśliwych Świąt Wielkanocnych , spędzonych w gronie rodzinnym.
     Pozdrawiam , liczę na komentarze. Wasza Invincible <3.

czwartek, 21 kwietnia 2011

Gone Too Soon.

I to było okropne.. Wytłumaczyć babci i Evie , że nie żyje ,, mama ''. Okoliczności śmierci mamy nie były jeszcze znane. Babcia była w totalnym szoku , zdawało mi się , że nawet nie wiedziała co ma robić... Płakać , udawać , że jest ok? Nic nie mówić?. Po chwili powiedziała. :
- No powiedz , Daila , żarty sobie stroisz prawda.?
- Nie babciu , przykro mi powiedzieć , ale mama nie żyje...
Znów cisza , postanowiłam , że pójdę , no bo... co robić? Złapałam się za czoło , po policzkach spłynęła mi łza i wyszłam z domu babci , wachałam się czy dobrze zrobiłam zostawiając ją samą.. Ale była też (chyba) Eva...
Szłam w stronę szkoły , wybiegł Michael , zaczął krzyczeć od samego domu do mnie , pewnie zapomniał jaki mam humor...
- Ah , przepraszam. - zaczął się tłumaczyć.
- Spoko , przecież to , że ja mam zły humor nie znaczy , że Ty też go masz mieć...
- Ty jesteś smutna , to ja także. - powiedział dumnie.
- Oh Michael , dziękuję , że ze mną jesteś. -powiedziałam przytulając się do niego. Szliśmy tak całą drogę do szkoły , w ciszy.. Weszliśmy do szkoły , wszyscy na mnie patrzyli , pewnie już się dowiedzieli... Myślą , że co? Że na czarno przyjdę? Owszem mam żałobę , ale to nie była moja prawdziwa matka!- myślałam sb.
 Dzień w szkole , upłyną dość szybko. Ciągle jakoś było mi smutno... Jutro miał być pogrzeb...
                                    MIESIĄC PÓŹNIEJ  
- Ale mamo , ja jej nie nałoże. Ona jest brzydka! 
- Na prawdę? No to przymierz tą córeczko. - mówiła mama. 
Tak , tak , tak. Mieszkam z rodzicami PRAWDZIWYMI! Jest cudownie , jesteśmy PRAWDZIWĄ RODZINĄ! Mieszkam w innym miasteczku , tylko trochę oddalonym od Gary. Michael odwiedza mnie prawie codziennie , uczęszczam ciągle do tej samej szkoły , Eva urodzi za okrągłe 8 miesięcy... Jest super!
- To jest ślub Twojego przyszywanego Taty , więc może nałóż tą.
- Przymierzę , ale nic nie obiecuję. - powiedziałam z wachaniem i poszłam do przebieralni.
 Tata brał ślub , z inną kobietą. Nie miałam nic przeciwko , niech robi co chce. Jego ślub był już za kilka dni , mama pomagała mi wybrać jakąś sukienkę , a ja jej.
- Nic tu nie ma  , nic! Nie kupuję sukienki! - mówiłam ze śmiechem , tak głośno , że ekspedientka spojrzała na mnie groźnym wzrokiem.
- Córeczko , opanuj się. - mówiła mama ze śmiechem , oglądając inne sukienki.
- No bo taka jest prawda! - wykrzyczałam i złapałam ją za rękę , by już wyszła z tego sklepu.
Szłyśmy ulicą , śmiałyśmy się. Byłyśmy na prawdę szczęśliwe , jak MATKA I CÓRKA.
- Mamo , chodź już do domu. Bolą mnie nogi , a umówiłam się jeszcze z Michaelem.!   
 - Dobrze , już dobrze. Pójdziemy , ale pod warunkiem , że jutro już na pewno kupisz!
- Tak , tak. Kupię ,ale chodź proszę Cię! - mówiłam , uginając kolana z niecierpliwości.
 - Idę , już idę.- mówiła mama podniesionym tonem , zapatrując się w jakąś wystawę.
- nie to nie , idę sama! - mówiłam , szantażując ją , w końcu poszłam sama. Moja mama szła za mną kilka kroków dalej ale i tak biegłam do swojego domu , ponieważ nie mogłam się spóźnić na spotkanie z Michaelem , biegłam tak prędko , że po dosłownej minucie byłam już pod swoim domem , wpadłam do niego jak oparzona i zaczęłam szukać jakiś ciuchów na spotkanie z nim. Była to wyjątkowa okazja , Michael chciał koniecznie się ze mną spotkać , więc pomyślałam , że to coś ważnego. W swojej szafie wyszukałam sukienkę , była ona koloru żółtego na środku znajdowała się kokarda. Była to skromna sukienka , nauczyłam się wreszcie samodzielnie malować , więc i tak też uczyniłam. Zaraz potem zeszłam na dół i czekałam pod domem na Michaela , zjawił się po kilku minutach.
- Dawno Cię nie widziałem! Witaj Daila! - krzyczał od końca ulicy. Był ubrany elegancko , w czarny garnitur i muchę.
- Czeeść! Nie kłam , widziałeś mnie dwa dni temu. - krzyczałam , śmiejąc się przy tym.
 - To mało?! Bardzo się stęskniłem! - mówił zbliżając się już do mnie.
- Ja za Tobą też! - przytuliliśmy się baaardzo mocno.
 - Gdzie idziemy? - zapytał z uśmieszkiem.
- Może tam , gdzie poprowadzi nas księżyc?
- Świetnie , to będzie ekstytujące! - powiedział Mike , z zaciekawionymi oczami.
 Całą drogę , czułam jak Michael drży , jaki jest zestresowany. Coś mi tu nie pasowało , szliśmy wtuleni w siebie. Było na prawdę romantycznie , w końcu Mike odezwał się :
- Stańmy na moment , dobrze? - zapytał.
- Oczywiście. - odpowiedziałam.
- Mam do Ciebie jedno jedyne pytanie...
- Słucham? - zestresowana powiedziałam.
- Dailo Caroline Alexandro Evans , czy wyjdziesz za mnie?



 
 
 
  Taaak , po długiej przerwie WRACAM! :D Cieszy mnie to , że ciągle pytacie o notki , więc dodałam. :D Może i nudna i krótka , ale jest :D Mike był na pierwszym miejscu w rmf fm we wtorek. Yeaaaaaa :D!!
Liczę na komentarze , dziękuję za zadawalające wyniki odwiedzin. Pozdrawiam Invincible <3 
 

sobota, 16 kwietnia 2011

Beat It.

 Nasze usta namiętnie się połączyły , całowaliśmy się bardzo namiętnie. Michael sięgnął by zdjąć moją koszulkę i..
- Daila , yh , to znaczy , pozwól , chodź , idź na dół , z mamą coś nie tak! - mówił zakłopotany tata.
Szybko opuściłam swoją koszulkę i pobiegłam za tatą , na dół. Mike oczywiście za mną.
- Mamo , co z Tobą?! - krzyczałam potrząsając mamę o ramiona.
- Nie odpowiada - powiedział tata.
- Zadzwonię po karetkę! - zaproponował Michael zrywając się po telefon.
- Odezwij się , proszę. - mówiłam , ze łzami. Zdziwiona byłam , czemu tak to przeżywam , przecież nie dość , że mnie oszukała to mnie nie kocha nawet. I w tym momencie puściłam jej ramiona i odeszłam , tata spojrzał na mnie ze zdziwieniem , Mike zaś zdzwonił po karetkę. Wszyscy usiedliśmy na kanapie , byliśmy bardzo przestraszeni a mama po prostu leżała na podłodze , nagle nadjechała karetka.
- Jak długo , kobieta jest nieprzytomna? - zapytał jeden z sanitariuszy.
- Około 15 min.- powiedzieliśmy razem ,  w tym samym momencie z tatą.
- Zabieramy ją do szpitala. - rzekł jeden z nich i wzięli mamę na nosze.
- Mogę jechać z nią? - powiedział tata.
- Tak , ale tylko Pan. Nikt więcej.
- Pa córeczko.
- Pa , dzwoń jakby coś.
I poszedł , drzwi się zamknęły i ja zostałam z Michaelem , walnęłam się na kanapę. Michael przysiadł koło mnie i gładził moje włosy.
- A jak coś się stanie? - z przejęciem mówiłam.
- Cii , wszystko będzie dobrze. Nie martw się. - uspokajał mnie Michael , całując mnie przy tym w czoło.
Nie wiem jakim cudem , ale usnęłam... Zaraz przy mnie ON.. Nagle usłyszałam , że ktoś przyszedł , zerwałam się z kanapy , poprawiłam fryzurę , obudziłam Michaela i poszłam sprawdzić kto to przyszedł. Był to tata , nic nie mówił.
- No co jest? - mówiłam , przecierając oczy.
- Widzisz , no bo... - mówił tata smutny.
- Powiesz wreszcie?! - z podniesionym głosem powiedziałam.
- Mama nie żyje... - powiedział tata , siadając na fotelu i zapatrując się w okno , widziałam jak spływają mu krople po twarzy... To był płacz.
Byłam przerażona , smutna. Nie była to moja mama , ale dała mi dom... Usiadłam zaraz koło taty i siedzieliśmy w ciszy. Michael nie wiedział co powiedzieć , więc nie mówił nic , siedzieliśmy tak około 20 min. Wreszcie tata się zerwał i powiedział.
- Nie możemy tak się zamartwiać , bo popadniemy w depresję.!
- Jasne.. - mówiłam z przyćmionym głosem.
- Zrobimy ulubione babeczki mamy. Co wy na to? - widziałam jak udawał , że wszystko jest ok.
Szczerze mówiąc , nawet nie wiedziałam , że babeczki to ulubione jedzenie mojej mamy... Jakoś nigdy mnie to nie interesowało , w końcu wstałam by też się czymś zająć , Michael też wstał i postanowił nam pomóc.
Jakoś za dobrze nam to nie szło , wszyscy byliśmy nadal jacyś dziwni , postanowiliśmy przestać. Poszłam z Michaelem do pokoju , a tatę zostawiłam samego...
- Bardzo mi przykro. - powiedział Mike ze smutną miną.
Nic nie mówiłam , odwróciłam się w stronę okna i usiadłam na nim.. Oczekiwałam Evy , ale pewnie ona wie i jest teraz w szpitalu... Wachałam się czy jechać do szpitala , czy nie , nagle Mike powiedział :
- Ja już idę , zanim ojciec zorientuje się , że jestem u Cb.
- Już idziesz? - z przejęciem odpowiedziałam.
- Potrzebujesz ciszy , Kocham Cię. Trzymaj się. - pocałował mnie w usta i wyszedł , gdy tylko poszedł , wzięłam gitarę do ręki i zaczęłam grać , było mi smutno... Odłożyłam gitarę , i tak by nic z tego nie wyszło.
Wzięłam się za odrabianie lekcji , ale to też mi nie wychodziło , nie pozostało mi nic innego jak iść SPAĆ.
Położyłam się , w nocy mam tak , że zawsze rozmyślam o różnych sprawach , tak było i tym razem. Wyobrażałam sobie co teraz robi ,, moja mama ''. Było mi smutno , że już jej nie ma , ale byłam szczęśliwa , że jest w dobrym miejscu. W końcu zasnęłam... Rankiem była ładna pogoda , troszkę zimno ale słońce rozgrzewało u mnie tą ponurą atmosferę , wykonałam wszystkie poranne czynności , zeszłam na dół aby coś przekąsić przed szkołą.
- Jeżeli nie chcesz , nie musisz iść do szkoły. - mówił tata , nalewając mi herbaty.
- Sam mówiłeś , żebyśmy wykonywali wszystkie czynności jak wtedy , bo popadniemy w depresję... prawda? - mówiłam oburzona.
- Ale wiesz , trudno ... - mówił tata zakłopotanie.
- Idę do szkoły , i już! - przerwałam tacie.
Zaraz potem wzięłam plecak spod stołu , pożegnałam się z tatą i ruszyłam do szkoły , nagle przypomniałam sobie o Evie , podeszłam do jej drzwi.
- Dailuniu , jak się czujesz? - spytała serdecznie babcia.
- Cześć babciu , nie za dobrze. Jest może Eva? - pośpiesznie mówiłam.
- Nie nie ma , jest u ginekologa. Siadaj , może ciasteczko? Jaka ładna pogoda!- radośnie mówiła.
- Nie mam na nic ochoty! - odburknęłam.
- Co Ty taka jakaś nieswoja ? - zapytała ze zdziwieniem babcia.
- A jaka mam być , mama nie żyje , Eva w ciąży... Żyć nie umierać po prostu. Nawet nie wiem na co zmarła mama.
- Ty sobie żartujesz ze mnie prawda? - z opanowaniem mówiła babcia.
- To nie prima aprilis , a ja nie mam ochoty do żartów.




Notka średnia , przepraszam , że wczoraj nie dodałam. Ale jakoś to wyszło... ( wtajemniczeni )
Dziś miałbyć week z Królem w radiu zet. Ale nic nie słyszałam , ani Michaelowego ani ... NIC. O_o
No cóż , myślę nad usunięciem bloga. Owszem , mam dużo odwiedzin ,ale komentarzy wam się pisać nie chce! Nu nu! Pozdrawiam , liczę na komentarze. Invincible <3

czwartek, 14 kwietnia 2011

Dirty Diana.

 Gdy weszłam do domu rodzice przygotowywali się do tej kolacji , na którą mieli przyjść moi prawdziwi rodzice , spojrzeli na mnie tylko kątem oka i nic się nie odezwali , ja to zignorowałam , ponieważ i tak mi na nich nie zależy. Mama coś gotowała , a tata wiązał czarny krawat przy lustrze. Podeszłam do mamy i sprawdziłam co gotuje , tej potrawy nie znałam. Podeszłam więc do taty , usiadłam na fotelu i powiedziałam.
- To nie żałoba , nałóż jakiś lepszy.
- Dla nas to tak jakby żałoba , bo nam Cię odbiorą - powiedział tata uciskając krawat pod szyją.
- Oj tam , gdyby na prawdę tak wam na mnie zależało to... nie ważne.
- Daila , idź się lepiej przygotuj , dobrze? - zapytała mama z pogardą.
- No już , dopiero co przyszłam ze... - nie dokończyłam , choć nie byłam w szkole , zamknęłam już usta i poszłam do swojego pokoju , rzuciłam plecak na łóżko i zaczęłam grzebać w szafie , poszukując jakiegoś ciucha na dzisiejszy wieczór.
-Nie mam w co się ubrać! - krzyczałam do rodziców.
- Choć do mnie , pożyczę Ci czegoś. - odezwał się głos z okna.
- Haha , to słychać.? No dobra , pokaż co tam masz. - mówiłam opierając się o okno łokciami.
Eva zaczęła pokazywać różnorodne sukienki , co chwilę kiwałam na ,, nie ''. W końcu Eva powiedziała :
- To ja nie wiem co Ty chcesz! Już nic innego nie mam.! - wykrzyczała z groźną miną.
- Wiem , nałożę piżamę z myszką miki. 
- No chyba , sobie żartujesz. - zapytała ze śmiechem Eva.
- Niee , nie żartuje.
 - No weź , jak pokażesz się przed rodzicami w piżamie. Może chcesz tą sukienkę , co mi dałaś w prezencie.?
- Nie nosisz jej? - ze smutkiem powiedziałam.
- Nie mam gdzie , a poza tym z moim wielkim brzuchem już nigdzie nie pójdę. - z kwaśną miną powiedziała Eva.
- Przesadzasz , no dobra daj mi ją szybko , bo zaraz będą!
Eva rzuciła mi sukienkę którą ją podarowałam gdy się poznałyśmy. Podziękowałam jej i pożegnałam się z nią. Wzięłam ze sobą sukienkę i poszłam się przygotować. Najpierw nałożyłam sukienkę , potem wzięłam się za fryzurę. Nagle usłyszałam pukanie do moich drzwi , w tym momencie ja karbowałam włosy.
- Po co pukacie? Dobrze wiecie , że tu jestem i nic takiego nie robię.
- Pięknie wyglądasz. - powiedział Michael. Tak to był Michael , przyszedł do mnie.!
Momentalnie się obróciłam i rzuciłam w ramiona , Michael przytulił mnie i pocałował w czoło.
- Co Ty tu robisz? -   zapytałam ze zdziwieniem.
- Dzisiaj masz spotkanie z rodzicami , prawda?
- Tak , to prawda.
- Wiem , że To dla Ciebie bardzo ważne. Więc chciałbym Ci towarzyszyć.
- Dziękuję ! Jesteś kochany. - powiedziałam , obracając się do lustra i malowałam rzęsy.
- Nie ma za co. - odpowiedział , pokazując szereg białych ząbków.
Ja co chwilę spoglądałam na niego a on po prostu chodził po łazience. 
- Ok , rzęsy pomalowane. Teraz trzeba dokończyć karbować włoosy. - mówiłam do siebie na głos.
- Ale po co karbujesz włosy? Przecież one są piękne. - powiedział Michael , słodkim głosikiem.
- Dziękuję Ci Michael , ale ja wiem , że moje włosy są koszmarne!.
- Ohh , ale Ty masz wymysły. - powiedział.
- Mam taki pomysł , mogę na Ciebie mówić Mike?
- Jakie cudowne zdrobnienie , będę się z tego cieszył gdy tak będziesz mówiła.
- Dailaa , schodźcie!
- O nie! już są , o matko. Ja się boję.
- Ej , nie panikuj. - powiedział Michael łapiąc mnie za ramiona.
- Ale ja się boję... - dokończyłam ponownie.
- Będzie wszystko dobrze , jestem z Tobą! - przytulił mnie , złapał za rękę i razem zeszliśmy na dół.
Oboje byliśmy elegancko ubrani , tak samo jak pozostali. Cała się trzęsłam , byłam bardzo zestresowana.
- Dzień Dobry Daila. Jestem Caroline Dougle. - powiedziała jakaś kobieta i podała mi rękę , przy tym bardzo się uśmiechała.
- Dzień Dobry. - odpowiedziałam odąwszy wargi.
- A ja jestem Robert Dougle , miło mi Cię poznać Dailo. - powiedział mężczyzna , bardzo inteligentny.
- Dzień Dobry , też miło mi Pana poznać. - cały czas trzymałam jego rękę.
- No już nie długo to się zmieni. - żartobliwie powiedział mężczyzna , puszczając moją rękę.
Potem moi prawdziwi rodzice przywitali się z moimi zastępczymi rodzicami i Michaelem na końcu. Uśmiechnęłam się do Mike'a , odwzajemnił ten uśmiech.
- Usiądźmy! - powiedziała mama.
Usiedliśmy do stołu , były na nim przygotowane różne pyszności , aż mi ślinka ciekła. Nastała cisza , w końcu Pani Caroline powiedziała. :
- No to Dailo , opowiedz nam coś o sobie.
- No cóż... Mam 17 lat jak wiecie , chodzę do Liceum w Gary. Michael to mój chłopak , gram na gitarze...
- Grasz na gitarze? - z ciekawością zapytała Pani Caroline.
- Tak , już od dłuższego czasu.. Mam jedną siostrę Evę. - kontynuowałam.
- No jak zamieszkasz z nami , będziesz mieć jeszcze jedną. - powiedział Pan Robert.
- No tak , mamy jedną córkę Victorie. - dokończyła Pani Caroline.
-   A mam takie jedno pytanie , czemu mnie zostawiliście w domu dziecka? 
Wszyscy oprócz mnie i Michaela , zrobili jakieś dziwne miny , nie wiedziałam o co chodzi.
- Nie mieliśmy środków , aby Cię wychować. - powiedziała Pani Caroline.
- Aha , mimo to i tak się cieszę , że was wreszcie spotkałam. - wydusiłam z siebie.
- Cieszymy się. - powiedział Pan Robertt , patrząc na swoją żonę Panią Caroline.
Rodzice i Michael siedzieli w ciszy. Tata kazał nam się częstować poczęstunkiem. Zjedliśmy kilka potraw , kolacja upłynęła nam  na rozmowach na różne tematy. Po zdjedzeniu moi prawdziwi rodzice chcieli pokazać mi zdjęcia z mojego porodu. Dowiedziałam się , że oddali mnie w wieku 2 lat. Nic dziwnego , że nic nie pamiętam. I tak nam upłynął wieczór , wcześniej Pan Robertt rozmawiał też z Michaelem. 
Chciałam iść do łazienki , więc dałam znak Michaelowi i wyszliśmy.
- No widzisz , i świetnie sobie radzisz! - powiedział Mike opierając się o ścianę i trzymając ręce w kieszeniach.
- Dziękuję bardzo. Poprawiłam trochę makijaż i ponownie poszliśmy do pokoju.Gdy już tam byliśmy moi prawdziwi rodzice rozmawiali z moimi zastępczymi , miło im się rozmawiało. To było widać. Rodzice musieli już się zbierać , umówliśmy się na następne spotkanie w czwartek. Pożegnałam się z nimi i wyszłam.
- AAAA! Już po! - wykrzyczałam. Rodzice się zaśmiali , a Michael uśmiechnął. Poszłam do swojego pokoju , a Michael rozmawial z rodzicami. Zapukałam w okno , pojawiła się Eva.
- No i jak , jak co?! - podniecona wołała Eva. Zdałam jej wszystkie relacje z ucieszeniem.
Wszedł Michael i musiałam pożegnać się z Evą. 
Michael zaczął mnie całować...




Notka chyba lepsza co nie? : D ale mam fuuksa do tych piosenek.! Serio :D dziś znów jak wychodziłam do szkoły leciało HEAL THE WORLD.! A Michael jest na 5 miejscu w rmf fm! Super : )
Oby jutro jeszcze wytrzymać , ten męczący dzień w szkole i WEEKEEEEENMNNDDD!
Hahaaha , głosować proszę!
Pozdrawiam , liczę na komentarze. Invincible. <3