Ile osób było?

środa, 27 kwietnia 2011

Superfly Sister.

 Musiałam im to powiedzieć , bez względu na to jak na to zareagują. Do głowy przychodziły mi różnorodne myśli... Czy im wgl powiedzieć , a może wziąść ślub bez ich udziału? Nie , nie... Przecież ślub bez rodziców to jak człowiek bez głowy. W końcu zdobyłam się na odwagę  by im to powiedzieć...
- Mamo , tato... Proszę , nie gniewajcie się ani nie zmieniajcie o mnie zdania gdy powiem wam...
- Jesteś w ciąży?! - z przerażeniem wykrzyczała mama.
- Nie , nie... Nie jestem w żadnej ciąży.. No proszę was... - i w tym nieoczekiwanym momencie wpadł do naszego domu OJCIEC MICHAELA!
- O Ty gówniaro , nie zniszczysz życia gwieździe! - krzyczał od progu drzwi.
- Proszę Pana , proszę się uspokoić. Kim Pan do cholery jest?! - krzyczał Tata powstrzymując Ojca Michaela od uderzenia mnie.
- Ta Pańska córeczka jak się domyślam , leci tylko na pieniądze mojego syna! - wrzeszczał , pokazując na mnie palcami.
Zaraz potem wpadł oparzony Michael a za nim szła powolnie jego Matka.
- Ojcze , co Ty wyprawiasz. Nawet nie wiesz co nas łączy. - wykrzykiwał.
- Bądź cicho , z Tobą także sobie porozmawiam! - zagroził Michaelowi.
- Proszę o ciszę , nachodzicie nas Państwo w środku nocy , nie wiemy kim Państwo są. Proponuje abyśmy usiedli i na spokojnie porozmawiali! - zaproponowała mama.
- Nie będę nikogo słuchać ani z nikim rozmawiać! Taka rada na przyszłość , trzymaj się z daleka od gwiazdy bo mocno pożałujesz. - groził mi , machając palcem w moją stronę i wyszedł.
- Joshep , nie wygłupiaj się! - krzyczała Matka Michaela patrząc na niego , był już coraz dalej.
Po chwili szła wolno , w stronę stołu... Przytrzymała się o niego i usiadła. Michael zaś podszedł do mnie i mocno mnie przytulił , odwzajemniłam to uczucie. Chwilę potem usiedliśmy przy stole , siedzieli moi rodzice i matka Michaela.
- Bardzo przepraszam za mojego męża , gdy po prostu się wkurzy nie panuje nad sobą... - mówiła Pani Katherine.
- Zaraz , zaraz. Ja tu nic nie rozumiem. Kim Pani jest , i o co chodziło Pani mężowi? -  zapytał tata.
- Michael.. - spojrzała na  Michaela. Michael oświadczył się Państwa córce...
Ugięłam lekko wargi , przygryzłam je i spojrzałam na rodziców. Ich oczy wydawały złość , zdziwienie i zaciekawienie , bałam się..
- Możesz nam to wytłumaczyć Dailo? - z powagą zapytała mama przełykając ślinę.
 - No bo właśnie , yy , ja miałam wam zamiar to powiedzieć ale ... wszedł ... y .. tata Mmmmiiichaelaa no iii ...- tłumaczyłam się jąkając się przy tym.
- Więc Michael Ci się oświadczył? - zapytał tata zakładając ręcę  na głowę.
- Tak , i zgodziłam się. Wiem , jesteście na mnie źli , ale ja kocham Michaela i chcę go poślubić. Wiem , że jestem młoda i uważacie , że będę żałować , ale wcale tak nie jest , kocham go.
W oczach matki Michaela pojawiła się łza , która spływała jej po policzku... Tata spojrzał na mamę , a mama na niego , nastała cisza.
- Ja rozumiem , że Państwo mnie nie znacie ale ja chętnie was poznam. - mówił Mike , przerywając ciszę.
- Ja już pójdę , Michael lepiej zostań tutaj. Ojciec jest bardzo zły. - oświadczyła matka Michaela.
- Mamo , tato. Czy Michael może u nas przenocować?
- No nie wiem.. - powiedział tata patrząc na mamę z kwaśną miną.
- Ale my nic nie będziemy... -zaczęłam się tłumaczyć ze śmiechem.
- No dobrze , ufam Ci.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Michaela , był bardzo szczęśliwy , że tak to się wszystko ułożyło. No może , nie najlepiej , ponieważ Ojciec Michaela zrobił niezłą awanturę ale jest dobrze.
- To dobranoc Pani Katherine! - wykrzyknęłam z uśmiechem machając ręką.
- No już niedługo , nie Pani. - ze śmiechem odpowiedziała.
- Dobranoc Mamo. - rzekł Michael.
- Dobranoc! - powiedzieli rodzice.
Był już bardzo późny wieczór , musieliśmu się wszyscy kłaść spać , poszłam do swojego pokoju. Michael został z rodzicami , pewnie chciał z nimi porozmawiać. Zostawiłam więc ich samych , położyłam się na swoim łóżku robiąc to jak zawsze w moim wcześniejszym domu i rozmyślałam o wszystkim i o niczym.. Patrzyłam w ścianę , nie mogłam zasnąć. Spojrzałam na zegarek była już druga w nocy.
- O matko , jutro nie wstanę. - mówiłam sama do siebie przecierając oczy.
- Wstaniesz , wstaniesz. - mówił Michael zbliżając się do mnie.
- O wreszcie jesteś , nduzi mi się samej. - westchnęłam.
- Idziemy spać , jutro trzeba wcześnie wstać. - powiedział Michael kładąc się przy mnie.
- Buu. - rozpaczałam.
Mike zbliżył się do mnie pocałował w czółko i położył się na wznak , odwzajemniłam ten pocałunek i po krótkiej chwili zasnęliśmy...
Obudził mnie głos Michaela , nie wiedziałam o co mu chodzi. Przetarłam oczy i spojrzałam na niego.
- No wreszcie , wstawaj śpiochu za 15 min lekcja! - krzyczał , biegając po moim całym pokoju.
 - O jezus. - zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Wykonałam wszystkie poranne czynności i pędęm bez śniadania pobiegłam do szkoły. Michael napchany jakąś kanapką próbował wykrzyczeć : Daila , Daila.
Ale mu się to nie udawało , biegłam ile w tchu sił i byłam pierwsza od Michaela , idealnie zdążyłam na lekcje.
Te lekcje były tak nudne... Myślałam , że zasnę! Gdy wychodziłam ze szkoły miałam już czekać na Michaela ale zobaczyłam go , że stoi już przed szkołą.
- Tadam! - wykrzyczałam wyskakując przed nim.
- O Ty , sprinterze! - wykrzyczał ze śmiechem.
-  Haha , muszę iść dzisiaj do Evy... A to taki kawał drogi. - westchnęłam patrząc w oddal.
- Chodź , zabiorę Cię na barana! - zaproponował łapiąc mnie za nogi.
- Ej , no co ty! Oszalałeś?! Puszczaj! - krzyczałam machając rękami , zupełna nieświadoma tego , że wszyscy na mnie patrzą.
Mike złapał mnie za nogi i posadził na swoje ramiona i prowadził w stronę domu Evy. Cały czas klepałam go po głowie i krzyczałam , żeby mnie puścił ale to nic nie dawało. Gdy byliśmy już pod jej domem , Mike musiał już iść do swojego aby Ojciec nie zauważył nas razem.
- Idę , do jutra. Kocham Cię. - powiedział całując mnie w czółko jak zwykle.
- Pa , ja Ciebie też! - odpowiedziałam machając mu gdy odchodził.
Stanęłam przed moim domem i wpatrywałam się w niego , nadeszła lekka fala wiatru która gładziła moje włosy , zamknęłam oczy i stałam z rozłożonymi rękoma. Nagle upadłam na ziemię... Spojrzałam do góry i ujrzałam Ojca Michaela. Tak.. to był ON.

 Uh , napisałam tą notkę. Długo na nią czekaliście , wieem. Ale nie miałam czasu , choć było wolne :c
Kupiłam sobie płyty : Bad i Dangerous. Oraz kasetki : Remember The Time i Jackson V jakąś :D
Yeaaaaaaaaaaaaaaaaaaa XD Dziękuję , że mimo to jak nie ma notki to tu zaglądacie i wciąż pytacie kiedy będzie nowa. :D Pozdrowienia dla wszystkich którzy teraz czytają te bzdury co piszę i całego MJŻ! :D
Liczę na komentarze. Invincible <3

sobota, 23 kwietnia 2011

She's Out My Life.

Była cisza , stałam wryta i wpatrzona w Michaela jak nigdy , on bardzo się przestraszył , krążył oczami po wszystkich drzewach które były nad nami.
- Mike.. - tylko tyle potrafiłam z siebie wydusić.
- Tak? - zapytał zmartwiony.
- Jesteś tego pewien? Czy tego chcesz? - zapytałam z wachaniem.
- Oczywiście , przecież gdybym nie był tego pewien nie pytałbym Cię o to.
- Usiądźmy.
- Dobrze. - powiedział Michael z coraz bardziej załamującym głosem.
- A co na to moi , twoi rodzice? -
- Oni nie będa kontrolować naszego życia! Mamy swoje! Ja Cię Kocham i tego chcę! A Ty?
- Ja też , bardzo , nawet nie wiesz jak bardzo. Tylko , że...
- Tylko co?
- Tyle zmian , umarła mama , ślub taty , nowe mieszkanie... To za szybko.
- Czyli się nie zgadzasz? - zapytał michael odwracając głowę w drugą stronę.
- Heej! - odpowiedziałam , łapiąc go za podbródek i przekręcając jego głowę w moją stronę.
Michael nic nie odpowiedział ,patrzył prosto w moje oczy.
- Chcę , i na Twoje pytanie odpowiadam TAK. - dumnie odpowiedziałam , całując go w usta.
- Czyli , że się zgadzasz?! - Michael przerwał pocałunek i zaczął krzyczeć.
- Tak. Zgadzam się Skarbie. - pierwszy raz tak powiedziałam do Michaela , widziałam jak bardzo jest szczęśliwy... Pocałował mnie w czółko , wstał i złapał za rękę
- Gdzie idziemy? - zapytałam ze zdziwieniem patrząc na niego.
- Jeszcze zobaczymy - odpowiedział i pociągnął za sobą.
Nic nie mówiąc , poszłam za nim. Szliśmy szeroką ścieżką , którą otaczała różnorodna zieleń. Księżyc świecił już bardzo wysoko. Spojrzałam w górę i uśmiechnęłam się bardzo szeroko , cały czas zaciskałam dłoń Michaela by upewnić się czy oby na pewno to nie sen, wciąż panowała cisza. Odpowiadało mi to.
Nagle Michael przystanął, być może się zmęczył , być może tak właśnie chciał.
- Czemu akurat tutaj? - zapytałam nawiązując rozmowę.
- Popatrz na gwiazdy , widzisz je? - zapytał wpatrując się w niebo.
- Tak , widzę. Ta noc jest piękna.
 Mike rozłożył na trawie koc i położył się na nim.
- Co Ty wyprawiasz? - zapytałam zdziwiona.
- Leżę.
- Widzę , ale przecież jest zimno!
- Oj tam , wziąłem dużo koców. - powiedział Michael ukazując swój szereg białych ząbków i odsłaniając ich dużą ilość.
- Głupek - powiedziałam śmiejąc się i też kładąc się przy Michaelu.
 Wtuliłam się w jego ramiona i razem patrzyliśmy na niebo , pokazywaliśmy która najbardziej nam się podoba i usnęliśmy...
Nagle obudziło nas padające na nas światło , i odgłos syreny. To ja obudziłam się pierwsza , rozejrzałam się i... ujrzałam WÓZ POLICYJNY! Szybko potrząsnęłam Michaela o ramiona , pokazałam palcem wóz policyjny i zaczęliśmy uciekać. Nie wiadomo po co , nie wiadomo gdzie ale uciekaliśmy.
Nagle zupełni nieświadomi tego co się dzieje ujrzeliśmy stojących przed nami dwóch polichajntów który powiedzieli jednocześnie :
- STOP.
Spojrzeliśmy się na siebie z Michaelem i zrobiliśmy głupie miny.
- Zakochani uciekli na podróż poślubną. - zażartował bezszczelnie jeden z policjantów.
- Czekaj , czekaj. Przecież to ten no.. JACKSON.
 - Proszę nas zostawić spokoju , ale najpierw powiedzieć o co wam chodzi , coś się stało? - zapytał Mike.
- No cóż , rodzice niejakiej Daili Evans zgłosili zaginięcie córki , wnet rodzice niejakiego Michaela Jacksona też zgłosili zaginięcie swego syna.
W tym momencie cicho zaśmialiśmy się z Michaelem , policjant krzywo na nas spojrzał , ale po chwili odezwał się drugi.
- A więc zakochani , jesteśmy zmuszeni odwiezienia was do domu.
- Ale my sami dojdziemy. - dodałam.
- Takie nasze zadanie droga Panno , musimy to musimy , przynajmniej dwa zadania w jedno zrobiliśmy. A więc wsiadać , do wozu. - rozkazał.
Wsiedliśmy do długiego niebieskiego i ciasnego wozu. Jechaliśmy około 5 minut , stanęliśmy pod domem , który poznałam był to mój dom , policjant który kierował samochód , od razu wyszedł założył czapkę na głowę i otworzył mi drzwi abym wyszła z wozu.
- No to Cześć Michael , spotkamy się jutro. - pożegnałam się i pocałowałam go w policzek.
- Pa Daila , Kocham Cię!. - głośno powiedział Mike.
Policjant zamknął już drzwi i prowadził mnie do mojego domu , jakbym nie znała do niego drogi , zaś drugi policjant odjechał z Michaelem do jego domu. Stanęliśmyb przed drzwiami do mojego domu , policjant zapukał do drzwi , otworzyła zmartwiona mama.
 - Córeczko , gdzieś Ty się poniewierała? - wykrzyczała mama przytulając mnie , zaraz za nią stał tata który też zaczął mnie przytulać.
Szczerze mówiąc spodziewałam się tego , że rodzice będą na mnie krzyczeć ale przypomniałam sobie wreszcie , że to nie moi zastępczy rodzice , rodzice pożegnali się z policjantem i podziękowali mu za to ,, że mnie odnalazł '' Szłam w stronę mojego pokoju , lecz rodzice zawołali mnie do kuchni.
- Słuchaam.? - zapytałam.
- Siadaj Kochanie , może coś zjesz? - pytała mama.
- Nie , nie. Dziękuję.
Mama usiadła , złożyła ręcę na ramiona i zapytała z pobłażliwym uśmieszkiem.
- No to powiedz , gdzie byłaś i co robiłać , coo?
-  Yyy , hyhy.
- No daj spokój , młoda jest. - wtrącił się tata parząc herbatę.
,, Młoda '' - pomyślałam sobie... Jak oni zareagują na to , że Michael mi się oświadczył! A ja się zgodziłam , baardzo się bałam tego gdy im powiem co się dziś wydarzyło. Ale nie mogłam już dłużej czekać , musiałam wreszcie powiedzieć.




 No taak. Święta? Ta , jakoś nie czuję tej atmosfery... Ale mimo to cieszę się , że są już prawie ŚWIĘTA , choć trwają one naprawdę krótko. :C Michael spada z miejsc na rmf fm ;c. GŁOSOWAĆ NOO! ;D
I znów dziękuję , dziękuję i jeszcze raz dziękuję za tyle odwiedzin i komentarzy. KOCHAM WAS! Ktoś prosił o jakiś kontakt , więc podaję swoje gg : 23108717.
Życzę Wam zdrowych , szczęśliwych Świąt Wielkanocnych , spędzonych w gronie rodzinnym.
     Pozdrawiam , liczę na komentarze. Wasza Invincible <3.

czwartek, 21 kwietnia 2011

Gone Too Soon.

I to było okropne.. Wytłumaczyć babci i Evie , że nie żyje ,, mama ''. Okoliczności śmierci mamy nie były jeszcze znane. Babcia była w totalnym szoku , zdawało mi się , że nawet nie wiedziała co ma robić... Płakać , udawać , że jest ok? Nic nie mówić?. Po chwili powiedziała. :
- No powiedz , Daila , żarty sobie stroisz prawda.?
- Nie babciu , przykro mi powiedzieć , ale mama nie żyje...
Znów cisza , postanowiłam , że pójdę , no bo... co robić? Złapałam się za czoło , po policzkach spłynęła mi łza i wyszłam z domu babci , wachałam się czy dobrze zrobiłam zostawiając ją samą.. Ale była też (chyba) Eva...
Szłam w stronę szkoły , wybiegł Michael , zaczął krzyczeć od samego domu do mnie , pewnie zapomniał jaki mam humor...
- Ah , przepraszam. - zaczął się tłumaczyć.
- Spoko , przecież to , że ja mam zły humor nie znaczy , że Ty też go masz mieć...
- Ty jesteś smutna , to ja także. - powiedział dumnie.
- Oh Michael , dziękuję , że ze mną jesteś. -powiedziałam przytulając się do niego. Szliśmy tak całą drogę do szkoły , w ciszy.. Weszliśmy do szkoły , wszyscy na mnie patrzyli , pewnie już się dowiedzieli... Myślą , że co? Że na czarno przyjdę? Owszem mam żałobę , ale to nie była moja prawdziwa matka!- myślałam sb.
 Dzień w szkole , upłyną dość szybko. Ciągle jakoś było mi smutno... Jutro miał być pogrzeb...
                                    MIESIĄC PÓŹNIEJ  
- Ale mamo , ja jej nie nałoże. Ona jest brzydka! 
- Na prawdę? No to przymierz tą córeczko. - mówiła mama. 
Tak , tak , tak. Mieszkam z rodzicami PRAWDZIWYMI! Jest cudownie , jesteśmy PRAWDZIWĄ RODZINĄ! Mieszkam w innym miasteczku , tylko trochę oddalonym od Gary. Michael odwiedza mnie prawie codziennie , uczęszczam ciągle do tej samej szkoły , Eva urodzi za okrągłe 8 miesięcy... Jest super!
- To jest ślub Twojego przyszywanego Taty , więc może nałóż tą.
- Przymierzę , ale nic nie obiecuję. - powiedziałam z wachaniem i poszłam do przebieralni.
 Tata brał ślub , z inną kobietą. Nie miałam nic przeciwko , niech robi co chce. Jego ślub był już za kilka dni , mama pomagała mi wybrać jakąś sukienkę , a ja jej.
- Nic tu nie ma  , nic! Nie kupuję sukienki! - mówiłam ze śmiechem , tak głośno , że ekspedientka spojrzała na mnie groźnym wzrokiem.
- Córeczko , opanuj się. - mówiła mama ze śmiechem , oglądając inne sukienki.
- No bo taka jest prawda! - wykrzyczałam i złapałam ją za rękę , by już wyszła z tego sklepu.
Szłyśmy ulicą , śmiałyśmy się. Byłyśmy na prawdę szczęśliwe , jak MATKA I CÓRKA.
- Mamo , chodź już do domu. Bolą mnie nogi , a umówiłam się jeszcze z Michaelem.!   
 - Dobrze , już dobrze. Pójdziemy , ale pod warunkiem , że jutro już na pewno kupisz!
- Tak , tak. Kupię ,ale chodź proszę Cię! - mówiłam , uginając kolana z niecierpliwości.
 - Idę , już idę.- mówiła mama podniesionym tonem , zapatrując się w jakąś wystawę.
- nie to nie , idę sama! - mówiłam , szantażując ją , w końcu poszłam sama. Moja mama szła za mną kilka kroków dalej ale i tak biegłam do swojego domu , ponieważ nie mogłam się spóźnić na spotkanie z Michaelem , biegłam tak prędko , że po dosłownej minucie byłam już pod swoim domem , wpadłam do niego jak oparzona i zaczęłam szukać jakiś ciuchów na spotkanie z nim. Była to wyjątkowa okazja , Michael chciał koniecznie się ze mną spotkać , więc pomyślałam , że to coś ważnego. W swojej szafie wyszukałam sukienkę , była ona koloru żółtego na środku znajdowała się kokarda. Była to skromna sukienka , nauczyłam się wreszcie samodzielnie malować , więc i tak też uczyniłam. Zaraz potem zeszłam na dół i czekałam pod domem na Michaela , zjawił się po kilku minutach.
- Dawno Cię nie widziałem! Witaj Daila! - krzyczał od końca ulicy. Był ubrany elegancko , w czarny garnitur i muchę.
- Czeeść! Nie kłam , widziałeś mnie dwa dni temu. - krzyczałam , śmiejąc się przy tym.
 - To mało?! Bardzo się stęskniłem! - mówił zbliżając się już do mnie.
- Ja za Tobą też! - przytuliliśmy się baaardzo mocno.
 - Gdzie idziemy? - zapytał z uśmieszkiem.
- Może tam , gdzie poprowadzi nas księżyc?
- Świetnie , to będzie ekstytujące! - powiedział Mike , z zaciekawionymi oczami.
 Całą drogę , czułam jak Michael drży , jaki jest zestresowany. Coś mi tu nie pasowało , szliśmy wtuleni w siebie. Było na prawdę romantycznie , w końcu Mike odezwał się :
- Stańmy na moment , dobrze? - zapytał.
- Oczywiście. - odpowiedziałam.
- Mam do Ciebie jedno jedyne pytanie...
- Słucham? - zestresowana powiedziałam.
- Dailo Caroline Alexandro Evans , czy wyjdziesz za mnie?



 
 
 
  Taaak , po długiej przerwie WRACAM! :D Cieszy mnie to , że ciągle pytacie o notki , więc dodałam. :D Może i nudna i krótka , ale jest :D Mike był na pierwszym miejscu w rmf fm we wtorek. Yeaaaaaa :D!!
Liczę na komentarze , dziękuję za zadawalające wyniki odwiedzin. Pozdrawiam Invincible <3 
 

sobota, 16 kwietnia 2011

Beat It.

 Nasze usta namiętnie się połączyły , całowaliśmy się bardzo namiętnie. Michael sięgnął by zdjąć moją koszulkę i..
- Daila , yh , to znaczy , pozwól , chodź , idź na dół , z mamą coś nie tak! - mówił zakłopotany tata.
Szybko opuściłam swoją koszulkę i pobiegłam za tatą , na dół. Mike oczywiście za mną.
- Mamo , co z Tobą?! - krzyczałam potrząsając mamę o ramiona.
- Nie odpowiada - powiedział tata.
- Zadzwonię po karetkę! - zaproponował Michael zrywając się po telefon.
- Odezwij się , proszę. - mówiłam , ze łzami. Zdziwiona byłam , czemu tak to przeżywam , przecież nie dość , że mnie oszukała to mnie nie kocha nawet. I w tym momencie puściłam jej ramiona i odeszłam , tata spojrzał na mnie ze zdziwieniem , Mike zaś zdzwonił po karetkę. Wszyscy usiedliśmy na kanapie , byliśmy bardzo przestraszeni a mama po prostu leżała na podłodze , nagle nadjechała karetka.
- Jak długo , kobieta jest nieprzytomna? - zapytał jeden z sanitariuszy.
- Około 15 min.- powiedzieliśmy razem ,  w tym samym momencie z tatą.
- Zabieramy ją do szpitala. - rzekł jeden z nich i wzięli mamę na nosze.
- Mogę jechać z nią? - powiedział tata.
- Tak , ale tylko Pan. Nikt więcej.
- Pa córeczko.
- Pa , dzwoń jakby coś.
I poszedł , drzwi się zamknęły i ja zostałam z Michaelem , walnęłam się na kanapę. Michael przysiadł koło mnie i gładził moje włosy.
- A jak coś się stanie? - z przejęciem mówiłam.
- Cii , wszystko będzie dobrze. Nie martw się. - uspokajał mnie Michael , całując mnie przy tym w czoło.
Nie wiem jakim cudem , ale usnęłam... Zaraz przy mnie ON.. Nagle usłyszałam , że ktoś przyszedł , zerwałam się z kanapy , poprawiłam fryzurę , obudziłam Michaela i poszłam sprawdzić kto to przyszedł. Był to tata , nic nie mówił.
- No co jest? - mówiłam , przecierając oczy.
- Widzisz , no bo... - mówił tata smutny.
- Powiesz wreszcie?! - z podniesionym głosem powiedziałam.
- Mama nie żyje... - powiedział tata , siadając na fotelu i zapatrując się w okno , widziałam jak spływają mu krople po twarzy... To był płacz.
Byłam przerażona , smutna. Nie była to moja mama , ale dała mi dom... Usiadłam zaraz koło taty i siedzieliśmy w ciszy. Michael nie wiedział co powiedzieć , więc nie mówił nic , siedzieliśmy tak około 20 min. Wreszcie tata się zerwał i powiedział.
- Nie możemy tak się zamartwiać , bo popadniemy w depresję.!
- Jasne.. - mówiłam z przyćmionym głosem.
- Zrobimy ulubione babeczki mamy. Co wy na to? - widziałam jak udawał , że wszystko jest ok.
Szczerze mówiąc , nawet nie wiedziałam , że babeczki to ulubione jedzenie mojej mamy... Jakoś nigdy mnie to nie interesowało , w końcu wstałam by też się czymś zająć , Michael też wstał i postanowił nam pomóc.
Jakoś za dobrze nam to nie szło , wszyscy byliśmy nadal jacyś dziwni , postanowiliśmy przestać. Poszłam z Michaelem do pokoju , a tatę zostawiłam samego...
- Bardzo mi przykro. - powiedział Mike ze smutną miną.
Nic nie mówiłam , odwróciłam się w stronę okna i usiadłam na nim.. Oczekiwałam Evy , ale pewnie ona wie i jest teraz w szpitalu... Wachałam się czy jechać do szpitala , czy nie , nagle Mike powiedział :
- Ja już idę , zanim ojciec zorientuje się , że jestem u Cb.
- Już idziesz? - z przejęciem odpowiedziałam.
- Potrzebujesz ciszy , Kocham Cię. Trzymaj się. - pocałował mnie w usta i wyszedł , gdy tylko poszedł , wzięłam gitarę do ręki i zaczęłam grać , było mi smutno... Odłożyłam gitarę , i tak by nic z tego nie wyszło.
Wzięłam się za odrabianie lekcji , ale to też mi nie wychodziło , nie pozostało mi nic innego jak iść SPAĆ.
Położyłam się , w nocy mam tak , że zawsze rozmyślam o różnych sprawach , tak było i tym razem. Wyobrażałam sobie co teraz robi ,, moja mama ''. Było mi smutno , że już jej nie ma , ale byłam szczęśliwa , że jest w dobrym miejscu. W końcu zasnęłam... Rankiem była ładna pogoda , troszkę zimno ale słońce rozgrzewało u mnie tą ponurą atmosferę , wykonałam wszystkie poranne czynności , zeszłam na dół aby coś przekąsić przed szkołą.
- Jeżeli nie chcesz , nie musisz iść do szkoły. - mówił tata , nalewając mi herbaty.
- Sam mówiłeś , żebyśmy wykonywali wszystkie czynności jak wtedy , bo popadniemy w depresję... prawda? - mówiłam oburzona.
- Ale wiesz , trudno ... - mówił tata zakłopotanie.
- Idę do szkoły , i już! - przerwałam tacie.
Zaraz potem wzięłam plecak spod stołu , pożegnałam się z tatą i ruszyłam do szkoły , nagle przypomniałam sobie o Evie , podeszłam do jej drzwi.
- Dailuniu , jak się czujesz? - spytała serdecznie babcia.
- Cześć babciu , nie za dobrze. Jest może Eva? - pośpiesznie mówiłam.
- Nie nie ma , jest u ginekologa. Siadaj , może ciasteczko? Jaka ładna pogoda!- radośnie mówiła.
- Nie mam na nic ochoty! - odburknęłam.
- Co Ty taka jakaś nieswoja ? - zapytała ze zdziwieniem babcia.
- A jaka mam być , mama nie żyje , Eva w ciąży... Żyć nie umierać po prostu. Nawet nie wiem na co zmarła mama.
- Ty sobie żartujesz ze mnie prawda? - z opanowaniem mówiła babcia.
- To nie prima aprilis , a ja nie mam ochoty do żartów.




Notka średnia , przepraszam , że wczoraj nie dodałam. Ale jakoś to wyszło... ( wtajemniczeni )
Dziś miałbyć week z Królem w radiu zet. Ale nic nie słyszałam , ani Michaelowego ani ... NIC. O_o
No cóż , myślę nad usunięciem bloga. Owszem , mam dużo odwiedzin ,ale komentarzy wam się pisać nie chce! Nu nu! Pozdrawiam , liczę na komentarze. Invincible <3

czwartek, 14 kwietnia 2011

Dirty Diana.

 Gdy weszłam do domu rodzice przygotowywali się do tej kolacji , na którą mieli przyjść moi prawdziwi rodzice , spojrzeli na mnie tylko kątem oka i nic się nie odezwali , ja to zignorowałam , ponieważ i tak mi na nich nie zależy. Mama coś gotowała , a tata wiązał czarny krawat przy lustrze. Podeszłam do mamy i sprawdziłam co gotuje , tej potrawy nie znałam. Podeszłam więc do taty , usiadłam na fotelu i powiedziałam.
- To nie żałoba , nałóż jakiś lepszy.
- Dla nas to tak jakby żałoba , bo nam Cię odbiorą - powiedział tata uciskając krawat pod szyją.
- Oj tam , gdyby na prawdę tak wam na mnie zależało to... nie ważne.
- Daila , idź się lepiej przygotuj , dobrze? - zapytała mama z pogardą.
- No już , dopiero co przyszłam ze... - nie dokończyłam , choć nie byłam w szkole , zamknęłam już usta i poszłam do swojego pokoju , rzuciłam plecak na łóżko i zaczęłam grzebać w szafie , poszukując jakiegoś ciucha na dzisiejszy wieczór.
-Nie mam w co się ubrać! - krzyczałam do rodziców.
- Choć do mnie , pożyczę Ci czegoś. - odezwał się głos z okna.
- Haha , to słychać.? No dobra , pokaż co tam masz. - mówiłam opierając się o okno łokciami.
Eva zaczęła pokazywać różnorodne sukienki , co chwilę kiwałam na ,, nie ''. W końcu Eva powiedziała :
- To ja nie wiem co Ty chcesz! Już nic innego nie mam.! - wykrzyczała z groźną miną.
- Wiem , nałożę piżamę z myszką miki. 
- No chyba , sobie żartujesz. - zapytała ze śmiechem Eva.
- Niee , nie żartuje.
 - No weź , jak pokażesz się przed rodzicami w piżamie. Może chcesz tą sukienkę , co mi dałaś w prezencie.?
- Nie nosisz jej? - ze smutkiem powiedziałam.
- Nie mam gdzie , a poza tym z moim wielkim brzuchem już nigdzie nie pójdę. - z kwaśną miną powiedziała Eva.
- Przesadzasz , no dobra daj mi ją szybko , bo zaraz będą!
Eva rzuciła mi sukienkę którą ją podarowałam gdy się poznałyśmy. Podziękowałam jej i pożegnałam się z nią. Wzięłam ze sobą sukienkę i poszłam się przygotować. Najpierw nałożyłam sukienkę , potem wzięłam się za fryzurę. Nagle usłyszałam pukanie do moich drzwi , w tym momencie ja karbowałam włosy.
- Po co pukacie? Dobrze wiecie , że tu jestem i nic takiego nie robię.
- Pięknie wyglądasz. - powiedział Michael. Tak to był Michael , przyszedł do mnie.!
Momentalnie się obróciłam i rzuciłam w ramiona , Michael przytulił mnie i pocałował w czoło.
- Co Ty tu robisz? -   zapytałam ze zdziwieniem.
- Dzisiaj masz spotkanie z rodzicami , prawda?
- Tak , to prawda.
- Wiem , że To dla Ciebie bardzo ważne. Więc chciałbym Ci towarzyszyć.
- Dziękuję ! Jesteś kochany. - powiedziałam , obracając się do lustra i malowałam rzęsy.
- Nie ma za co. - odpowiedział , pokazując szereg białych ząbków.
Ja co chwilę spoglądałam na niego a on po prostu chodził po łazience. 
- Ok , rzęsy pomalowane. Teraz trzeba dokończyć karbować włoosy. - mówiłam do siebie na głos.
- Ale po co karbujesz włosy? Przecież one są piękne. - powiedział Michael , słodkim głosikiem.
- Dziękuję Ci Michael , ale ja wiem , że moje włosy są koszmarne!.
- Ohh , ale Ty masz wymysły. - powiedział.
- Mam taki pomysł , mogę na Ciebie mówić Mike?
- Jakie cudowne zdrobnienie , będę się z tego cieszył gdy tak będziesz mówiła.
- Dailaa , schodźcie!
- O nie! już są , o matko. Ja się boję.
- Ej , nie panikuj. - powiedział Michael łapiąc mnie za ramiona.
- Ale ja się boję... - dokończyłam ponownie.
- Będzie wszystko dobrze , jestem z Tobą! - przytulił mnie , złapał za rękę i razem zeszliśmy na dół.
Oboje byliśmy elegancko ubrani , tak samo jak pozostali. Cała się trzęsłam , byłam bardzo zestresowana.
- Dzień Dobry Daila. Jestem Caroline Dougle. - powiedziała jakaś kobieta i podała mi rękę , przy tym bardzo się uśmiechała.
- Dzień Dobry. - odpowiedziałam odąwszy wargi.
- A ja jestem Robert Dougle , miło mi Cię poznać Dailo. - powiedział mężczyzna , bardzo inteligentny.
- Dzień Dobry , też miło mi Pana poznać. - cały czas trzymałam jego rękę.
- No już nie długo to się zmieni. - żartobliwie powiedział mężczyzna , puszczając moją rękę.
Potem moi prawdziwi rodzice przywitali się z moimi zastępczymi rodzicami i Michaelem na końcu. Uśmiechnęłam się do Mike'a , odwzajemnił ten uśmiech.
- Usiądźmy! - powiedziała mama.
Usiedliśmy do stołu , były na nim przygotowane różne pyszności , aż mi ślinka ciekła. Nastała cisza , w końcu Pani Caroline powiedziała. :
- No to Dailo , opowiedz nam coś o sobie.
- No cóż... Mam 17 lat jak wiecie , chodzę do Liceum w Gary. Michael to mój chłopak , gram na gitarze...
- Grasz na gitarze? - z ciekawością zapytała Pani Caroline.
- Tak , już od dłuższego czasu.. Mam jedną siostrę Evę. - kontynuowałam.
- No jak zamieszkasz z nami , będziesz mieć jeszcze jedną. - powiedział Pan Robert.
- No tak , mamy jedną córkę Victorie. - dokończyła Pani Caroline.
-   A mam takie jedno pytanie , czemu mnie zostawiliście w domu dziecka? 
Wszyscy oprócz mnie i Michaela , zrobili jakieś dziwne miny , nie wiedziałam o co chodzi.
- Nie mieliśmy środków , aby Cię wychować. - powiedziała Pani Caroline.
- Aha , mimo to i tak się cieszę , że was wreszcie spotkałam. - wydusiłam z siebie.
- Cieszymy się. - powiedział Pan Robertt , patrząc na swoją żonę Panią Caroline.
Rodzice i Michael siedzieli w ciszy. Tata kazał nam się częstować poczęstunkiem. Zjedliśmy kilka potraw , kolacja upłynęła nam  na rozmowach na różne tematy. Po zdjedzeniu moi prawdziwi rodzice chcieli pokazać mi zdjęcia z mojego porodu. Dowiedziałam się , że oddali mnie w wieku 2 lat. Nic dziwnego , że nic nie pamiętam. I tak nam upłynął wieczór , wcześniej Pan Robertt rozmawiał też z Michaelem. 
Chciałam iść do łazienki , więc dałam znak Michaelowi i wyszliśmy.
- No widzisz , i świetnie sobie radzisz! - powiedział Mike opierając się o ścianę i trzymając ręce w kieszeniach.
- Dziękuję bardzo. Poprawiłam trochę makijaż i ponownie poszliśmy do pokoju.Gdy już tam byliśmy moi prawdziwi rodzice rozmawiali z moimi zastępczymi , miło im się rozmawiało. To było widać. Rodzice musieli już się zbierać , umówliśmy się na następne spotkanie w czwartek. Pożegnałam się z nimi i wyszłam.
- AAAA! Już po! - wykrzyczałam. Rodzice się zaśmiali , a Michael uśmiechnął. Poszłam do swojego pokoju , a Michael rozmawial z rodzicami. Zapukałam w okno , pojawiła się Eva.
- No i jak , jak co?! - podniecona wołała Eva. Zdałam jej wszystkie relacje z ucieszeniem.
Wszedł Michael i musiałam pożegnać się z Evą. 
Michael zaczął mnie całować...




Notka chyba lepsza co nie? : D ale mam fuuksa do tych piosenek.! Serio :D dziś znów jak wychodziłam do szkoły leciało HEAL THE WORLD.! A Michael jest na 5 miejscu w rmf fm! Super : )
Oby jutro jeszcze wytrzymać , ten męczący dzień w szkole i WEEKEEEEENMNNDDD!
Hahaaha , głosować proszę!
Pozdrawiam , liczę na komentarze. Invincible. <3 

 
  

  
 
 
 
 
 

 

środa, 13 kwietnia 2011

Behind The Mask.

  Idąc rozglądaliśmy się po okolicy , którą szliśmy , nawet się troszkę przejaśniło. Znów świeciło słońce , tak jak wtedy kiedy ruszyliśmy dopiero z domu. Droga upłynęła nam szybko , w ciszy , w końcu Michael powiedział :
- Dziękuję , za dzisiejszy dzień.
- To ja dziękuję , gdyby nie Ty nie byłby taki.
- Gdy by nie Ty nie był by taki.
- Powtarzasz się ! - ze śmiechem powiedziałam.
- Wiem ,ale mówię prawdę.
Staliśmy pod moim domem , dał mi buziaka na pożegnanie i ruszył w stronę swojego domu. Co chwilę spoglądaliśmy na siebie. Stałam już pod drzwiami Evy , ponieważ musiałam ją odwiedzić , zadzwoniłam do dzwonka , nikt nie otdwierał , więc weszłam sama.
- Haloo , jest tu ktoś? - wołałam.
- U góry! - wołała Eva ze swojego pokoju.
Zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę pokoju Evy , otworzyłam drzwi i powiedziałam :
- No i co jest?
- No nic , babcia wyszła.
- Dobrze wiesz , że nie o to pytam.
- Źle się czuję jeszcze.
- Ale ja pytam co będzie z dzieckiem.
- Wychowam je sama.
- Jak to sama?
- Z babcią , no i z Tobą jak obiecałaś.
- Ale ja pytam co z ojcem dziecka.
- Wiesz , póki nie ma babci muszę coś Ci powiedzieć.
- Słucham.
- No bo jak dobrze wiesz , ja nie wiem kim jest ojciec dziecka , bo ja... no bo mnie... zgwałcono.
- Co?! - z przerażeniem powiedziałam.
Eva nic nie mówiąc zakryła oczy i zaczęła płakać.
- Nie płacz , kiedy to się stało.?
- Nie pamiętam , nie znałyśmy się. Szłam do domu wieczorem i napadł mnie jakiś zboczeniec.
- No nie , babcia nie wie prawda?
- Nie , nie wie. - z płaczem rzekła Eva.
- A pamiętasz jak on wyglądał?
- Nie , nic nie pamiętam.
- Trzeba to gdzieś zgłosić! - z przekonaniem mówiłam.
- Oni nic nie zrobią , daj spokój. Urodzę dziecko i jakoś to będzie..
- Jak tam chcesz , ale nie mogę w to uwierzyć. - mówiłam głaszcząc Evę po ramieniu.
- Nie mówmy już o tym. - ze zmartwieniem powiedziała.
- Dobrze. Będzie wszystko Ok! Nie płacz , a teraz moja droga... ( Wstałam bierąc do rąk poduszkę ) - BITWA NA PODUUSZKII! - dokończyłam uderzając Evę w głowę poduszką ze śmiechem.
- Ty krowo ! - wstając Eva złapała za drugą poduszkę i uderzyła mnie w brzuch.
- Ała , ała! - tak nam upłynęła ta zabawa. W końcu ze zmęczenia usiadłyśmy na jej łóźku. Położyłyśmy się i zasnęłyśmy. Nawet nie wiem , kiedy. Ale przenocowałam u Evy całą noc. Rano promienie słońca obudziły mnie , ponieważ było bardzo ciepło. Wstałam około godziny 7 , zeszłam na dół i zobaczyłam ,, moich rodziców '' jedzących śniadanie z MOJĄ BABCIĄ. Otworzyłam oczy ze zdziwienia i poszłam do nich.
- Ale co wy tu robicie? - powiedziałam łapiąc się za włosy.
- Przyszliśmy zobaczyć co z Tobą się dzieje , bo nie wróciłaś wczoraj na noc.
- Ahh tak , usnęłam u Evy. - powiedziałam siadając przy stole.
- Eva jeszcze śpi? - zapytała babcia.
- Tak. - z ziewnięciem rzekłam.
- Mam nadzieję , że już dobrze się czuje. Mówiła coś wczoraj? - zapytała.
Ja natomiast zrobiłam tak wściekłą minę na babcie , ponieważ rodzice mieli się niczego nie dowiedzieć. Ona spojrzała na mnie i zauważyła moją minę , zrozumiała o co chodzi.
- Jak to? Coś jej jest? Naszej córeczce? - zapytała mama.
 - Teraz to córeczce , tak? A tak to ją zostawiliście. - z podniesionym głosem powiedziała.
- Daila , to ani nie miejsce ani nie ten czas na takie rozmowy. - powiedział ,, tata ''.
- Mamo , co z nią jest ? - ze smutkiem spytała moja ,, mama'' babcię.
- No bo ona jest w ciąży. - z zupełnym stwierdzeniem powiedziała babcia.
- Co?! - w tym samym momencie , wypowiedzieli rodzice.
Eva stała na schodach i przysłuchiwała się tej rozmowie.
- No to teraz możecie mnie zabić i pochować. - z powagą powiedziała Eva , schodząc ze schodów.
- Jak nam to wytłumaczysz?! - krzyczał tata.
- Nie muszę się tłumaczyć , nie opiekujecie się mną , zostawiliście mnie. Babcia się mną zajmuje i nie ma do mnie pretensji.
- Wie mama... - z wściekłością powiedziała ,, moja mama ''. A ja po cichu śmiałam się z Evą.
- Wychodzimy! - powiedział tata. No i poszli sobie..
A ja , babcia i Eva zachowywaliśmy się tak , jakby ich tu nawet nie było. Po zjedzeniu śniadania postanowiłam , że nie pójdę do szkoły a zajmę się Evą. Rodzice zatelefonowali do mnie tylko , żebym nie zapomniała o wieczornym spotkaniu z MOIMI PRAWDZIWYMI RODZICAMI.
W całym tym zamieszaniu nie powiedziałam o tym Evie. Zaraz po telefonie od rodziców , pobiegłam jej wszystko opowiedzieć , ucieszyła się na tą wiadomość i życzyła mi powodzenia na spotkaniu.
Ja natomiast poszłam na dół pomóc babci w porządkach. Potem porozmawiałam trochę z Evą i jak gdyby nigdy nic poszłam do swojego domu , udawałam , że byłam w szkole. Nie mogłam się doczekać spotkania z rodzicami.

 Notka do dupy. Ale to dlatego , że mam fatalny dzień.. Sorki. Jutro będzie lepsza.
 Michael jest na wyższym miejscu na rmf fm! Dziękujemy , Dziękujemy! :D
Głosować proszę nadal. A jak już piszę o rmf fm to naprawdę mam fuksa do piosenek.! Dziś rano wychodzę do szkoły WILL YOU BE THERE <3 na rmf fm. Jestem w domu , po szkole w radiu PLUS czy PULS nie pamiętam leciało : THE WAY YOU MAKE ME FEEL.!! Awww < 333
Liczę na komentarze , pozdrawiam. Invincible <3

wtorek, 12 kwietnia 2011

It's the falling in L.O.V.E.!

  - Wiedziałam... - powiedziałam , łapiąc się za czoło.
- Niby skąd ? - zdziwiona zapytała Eva.
- Nie ważne , proszę powiedz mi KIM JEST OJCIEC DZIECKA? - wyrażałam głośno swoje pytanie.
- Oh , czy to ważne? - przygryzła w tym momencie swoje usta.
- Tak , ważne - mówiłam , i trzymałam ją za ręcę.
- No , ale ja nie wiem kim jest ojciec dziecka...
- Nie mówisz poważnie , prawda?
- Całkiem poważnie - powiedziała to i wstała do okna , założyła ręce na ręce i patrzyła w okno.
- Nie pamiętasz z kim się przespałaś? - zapytałam zdumiona , siadając na fotelu.
- Ej! Nie przespałam się - powiedziała Eva , obracając się i patrząc na mnie ze złym wzrokiem.
- To jak to inaczej nazwać , co?! - z podniesionym tonem powiedziałam.
- No bo ja , na prawdę nie wiem ani kto jest ojcem dziecka. Wiesz , że ja nawet nie wiedziałam , że jestem w ciąży?! Dopiero , po jakimś czasie to zauważyłam.
- No pięknie.. A babcia co na to?
- No nic , powiedziała , że JAKOŚ sobie poradzimy - mówiła z kwaśną miną Eva.
- I ja mówię Ci to samo! Ja także Ci pomogę - mówiłam dumnie.
- Dziękuję , że jesteś ze mną. I mam jedną prośbę.
- Jaką?
- Nie mów nic o tym rodzicom , dobrze? - z pokorą zapytała Eva.
- Ok , jasne. Nic nie powiem , ale uprzedź też babcię. Ja już spadam , Michael na mnie czeka. Trzymaj się , wpadnę do Ciebie potem.
- Dziękuję Ci , pa.
I zeszłam na dół , zobaczyłam jak Michael rozmawia z moją babcią.
- Co to za pogaduchy? - zapytałam z uśmieszkiem.
- Twoja babcia opowiada mi o twoim dzieciństwie - i w tym momencie się zaśmiał.
- Babciu ! - powiedziałam z wściekłą miną.
- Oj będzie źle , to ja się zbieram - powiedział Michael , biorąc swoją kurtkę z fotela , wyszedł na zewnątrz.
- Wnusiu , nie martw się , to nie było nic takiego.
- Ja już to znam. Do zobaczenia babciu , będę wieczorem.
- Narazie.!
Michael czekał na mnie na zewnątrz , wiał wiatr. Michael stał zziębły , podeszłam do niego zakryłam mu oczy i powiedziałam.
- Kto too? - ze śmiechem.
- Dailaaaa - wykrzyczał Michael , i ugryzł mnie lekko w palca.
- Ty wampirze ! - powiedziałam , gładząc swój palec.
- Oj tam , gdzie idziemy? - z zaciekawionymi oczami powiedział Michael.
- Hmm , nie wiem. Pójdźmy przed siebie ii zobaczymy gdzie dotrzemy! - z uśmiechem powiedziałam.
- Okej , złap mnie za rękę , pobiegniemy ku słońcu , popatrz ta wstrętna chmura ją zastawia! - mówił Michael.
- Głuptas , nie gadaj tyle tylko chodź się całować , haha - ze śmiechem mówiłam.
Michael spojrzał na mnie z podnieceniem , i zaczął biec ze mną , co chwilę spoglądaliśmy na siebie. Na prawdę byliśmy taak szczęśliwi , że brak słów. Ludzie patrzyli na nas jak na jakiś głupków którzy uciekli z psychiartyka , ale nie przejmowaliśmy się tym i pokazywaliśmy im języki , Michael do tego zrobił jeszcze zeza , a ja nie umiałam.
- Ja też tak chcę.!
- A ja chcę grać na gitarze - z foszkiem powiedział Michael.
- Uuupss , obiecuję , że jutro Cię nauczę.
- Okej , a teraz popatrz , widzisz tamto drzewo? - zapytał
- Tak , widzę.
- Choć , przysiądziemy tam.
- Dobrze.
I przyśpieszyliśmy , moment później usiedliśmy pod drzewem które dawało nam cień.
- Ale tu pięknie - westchnęłam.
 - Zamieszkamy tu ! - z pełną fantazją powiedział Michael.
- No co Ty , przecież to nie możliwe...
- Wszystko jest możliwe ! Trzeba i warto mieć marzenia. Uwierz.
- Jesteś mega pozytywnie nastawiony do życia.
- Dziękuję.
- Ale za co?
- Za to , że tak mówisz. .
- Ale ja nic takiego nie powiedziałam. - z zakłopotaniem mówiłam.
- Cokolwiek mówisz , jest dla mnie magiczne.
 I w tym momencie nasze usta połączyły się , zaczęliśmy namiętnie się całować , Obydwoje mieliśmy zamknięte oczy , czułam , że Michael ma lekkie dreszcze , czułam , że całuje się po raz pierwszy tak jak ja , niestety nasze pocałunki skończyły się , przez to , że zaczął padać deszcz.
- Czy coś zawsze musi nam to psuć?! -  z skrzywioną miną powiedział.
- Chodź , musimy się gdzieś skryć!
Biegliśmy , szukając jakiegoś chronienia które pozwoli nam przetrwać bez przemoczonych ubrań , po kilkunastu minutach znaleźlimy jakiś stary garaż.
- Ja tu nie wchodzę , to jest straszne. Jakieś takie nawiedzone! - krzyczałam.
- Ohh , straszne rzeczy są takie ekstytujące. No chodź! Będzie fajnie - namawiał.
 - No dobra , ale robię to tylko dla Ciebie.
- Wiedziałeem! - powiedział Michael.
Szłam tuż za Michaelem , ponieważ strasznie się bałam. Co chwilę spoglądałam za siebie , czy przypadkiem ktos na nie śledzi.
- Przysiądźmy na tej ławce.  - zaproponował Michael.
- No niech Ci będzie. - powiedziałam z pogardą.
- Porozmawiajmy. - rzekł Michael.
- O czym?
- O nas.
- A dokładniej.?
- Chciałbym się o Tobie więcej dowiedzieć.
- Zadaj mi jakieś pytanie , to ja odpowiem.
- Kochasz mnie? , sory banalne pytanie ale nic mi nie przychodzi do głowy. - powiedział z zawstydzeniem Michael.
- Kocham Cię najbardziej na świecie , jesteś moją gwiazdą która świeci w dzień i w nocy. Jesteś dla mnie słońcem , które ogrzewa mnie i poprawia humor gdy jestem smutna. Jesteś księżycem , który uśmiecha się do mnie wieczorem , jesteś wiatrem który  burzy mi fryzurę , ale dzięki temu moje usta wykrzywiają się do uśmiechu. Jesteś cytryną , gdy mi nie posmakujesz i tak się uśmiecham. Jesteś moim zwierzęciem , który na mój widok cieszy się jak nikt. Jesteś po prostu sobą , i za to Cię kocham - powiedziałam zamykając oczy.
Michael nic nie mówił , stwierdziłam , że mu się nie spodobało. Lecz po chwili zaczął mnie bardzo namiętnie całować , widocznie mu się to podobało , zresztą mi także.  Nie przestawaliśmy , wplątywał swoje delikatne a zarazem silne ręce w moje włosy , a ja trzymałam go za szyję , przestaliśmy. Byliśmy na prawdę szczęśliwi. W ostatniej chwili , przypomniało mi się , że mam iść do Evy.
- Kocham Cię , nie umiem tego wyrazić tak jak Ty. Ale jesteś całym moim życiem Daila.
- Nic nie mów. Kochamy siebie nawzajem , i to jest najważniejsze. - powiedziałam , zamykając Michaelowi usta i dałam mu buziaka w policzek.
- Musimy już się zbierać , a przynajmniej ja.
- Szkoda , było na prawdę przyjemnie.
Ruszyliśmy z tego strasznego garażu , który okazał się bardzo przyjemnym , złapaliśmy się za ręcę i szliśmy w stronę naszych domów.


    No , muszę powiedzieć , że notka moim zdaniem ujdzie : D Dziękuję kolejny raz za opinie na temat moich opowiadań. KOCHAM WAS!♥♥.
  Dzisiaj znów leciał Michael. A co dokładnie?! HEAL THE WORLD. Rmf fm kocham waas.!
Jak zwyklę liczę na opinie , pozdrawiam. Invincible. ♥

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Morinig Glow.

    Przerażona tak samo jak babcia , szybko pobiegłam na górę do pokoju Evy , leżała ona na łóżku. Zwijała się z bólu który uciskał ją w brzuchu.
- Co się dzieje?!
- Jest coraz gorzej... - westchnęła.
- Ale powiedz , chociaż co się dzieje , co Cię boli.? Wiesz chociaż dlaczego?!
- Dzwoń po karetkę...
- O matko - tylko tyle zdołałam powiedzieć.
Pędem pobiegłam na dół , by zadzwonić po karetkę z telefonu domowego babci.
- Co się dzieje? - zapytała babcia , przełykając ślinę.
Nic jej nie odpowiedziałam , babcia zrobiła jeszcze bardziej przerażoną minę.
- No powiedz , bo tu umrę na zawał.! - zaszantażowała mnie babcia.
- Jeszcze nie wiem , co jest. Dzwonię po karetkę. - i w tym momencie , podniosłam słuchawkę i zaczęłam wciskać numer.
- O jezus maria - powiedziała babcia.
Oczekiwałam , głosu po drugiej stronie. W końcu ktoś się odezwał , zgłosiłam wszystkie potrzebne informacje. Karetka miała się pojawić za kilka minut. W oczekiwaniu na nią , pobiegłam do Evy która na prawdę zwijała się z bólu na swoim łóżku , było mi jej szkoda. Przyjechała karetka , wzięłam Evę na ręcę , było ciężko , ale się udało. W salonie czekali już sanitariusze , wzięli Evę. Nie pozwolili mi z nią jechać , powiedzieli , że nie jestem do tego upoważniona , ale pojechała babcia , obiecała zadzwonić , jakby coś się działo. No i pojechali , zostałam sama w domu Evy. Rozejrzałam się troszkę , zaglądałam do szafek. Nie robiłam to po chamsku , tylko tak z ciekawości. Nawet tego dokładnie nie obejrzałam! więc... Stwierdziłam , że pójdę może do pokoju Evy , pobiegłam do niego. Zobaczyłam , że na biurku leży kartka : SZAFKA , 17:30.
- Co to może być ? - zapytałam sama siebie.
Zajrzałam do szafki , która była tuż obok , i doznałam szoku. To był TEST CIĄŻOWY.
- Jak to?! , Eva?! - powiedziałam przerażona.
Cały czas trzymałam go w ręku , potem szybko odłożyłam i jak gdyby nigdy nic , poszłam do swojego domu. Rodzice w tej chwili jedli obiad. Od kilku dni wgl się do nich nie odzywałam.
 - Córeczko , usiądź musimy poważnie porozmawiać - powiedział tata.
Te słowa , wzbudziły we mnie wielki lęk , wręcz mnie przeraźiło.
- Co się znów stało? - zapytałam rzucając plecak pod stół.
,,Mama'' niesła obiad , postawiła go przede mną. ,, Tata '' zaś zaczął mówić :
- Mam do Ciebie dwie sprawy. - powiedział tata.
- No słucham..
- Pierwsza jest taka , że Twoi rodzice odezwali się , chcieliby się z Tobą spotkać.
- Co?! Moi rodzice?! Kim Oni są , gdzie mieszkają , kiedy chcą się spotkać?! - podniecona krzyczałam.
- Spokojnie - mówił tata , z dziwną miną.
- No mów , bo nie wytrzymam.
- Nie wiem kim są Twoi rodzice , umówiłem Cię z nimi jutro o 19.
- Czemu jutro , czemu tak późno? Wiesz jakie to dla mnie ważne.. Nie , nie wiesz , bo nie jesteś adoptowany - mówiłam mięszając łyżką w zupie.
- A druga sprawa jest taka , że chce się spotkać z Tobą także...
- Kto? - ze zdziwieniem zapytałam , przecież ja nikogo nie znam!
- Ojciec Michaela.
- No niee - powiedziałam , zapatrując się w okno.
- Słyszałem , że Ciebie i Jacksona wiąże niezłe uczucie , hoho. - z głupim uśmieszkiem mówił tata.
- No i co?! Tobie też to przeszkadza?! - wzięłam swój plecak i poszłam do swojego pokoju.
Gdy już w nim byłam  , rzuciłam plecak na łóżku i włączyłam kasetę z Maniac'iem.
- O tak , nie ma jak to się wyluzować - mówiłam , odprężając się.
Nagle usłyszałam.
- Dailaaa , ktoś do Ciebie , Daila pozwól tu.!
- Nawet wyluzować się nie można - pomyślałam sobie i zeszłam na górę. A tam , czekał na mnie MICHAEL.! Uśmiechnęłam się i poszłam się z nim przywitać.
- Cześć , a co Ty tu robisz? Miałeś być później i to pod.. - nie dokończyłam , ponieważ za mną stali RODZICE.
- Tak wiem , ale nie mogłem się doczekać.
- Ah , wchodź , pójdziemy do mojego pokoju powiedziałam.
-  Nie przedstawisz nas? - zapytała mama.
Wróciłam się ze schodów i powiedziałam :
- No więc tak , to moja mama - wskazałam na mamę , a to mój tata.
- Miło mi Państwa poznać - rzekł dostojnie Michael.
- No to my idziemy na górę - i wraz z Michaelem tam poszliśmy.
Gdy byliśmy już w moim pokoju , wyłączyłam Maniac'a , lecz włączyłam kasetę The Jackson V od Evy.
- Skąd ja znam te dźwięki ? -spytał z zupełnie poważną miną Michael.
- Ehh , no nie wiem. Też nie znam gościów. - a piosenka która nam grała była : Euphoria.
- Nie znam ,ale nieźle grają.
- Oh , choć. Zatańczymy!
- Ale to ja powinienem o to zapytać.
Wyrwałam Michaela , siedzącego na moim łóżku , i zaczęliśmy tańczyć w rytm piosenki. Strasznie się wygłupialiśmy , cała podłoga się trzęsła i dlatego przyszedł tata. Nastał nas w nieco dziwnej pozycji , nie będę już jej nawet opisywać.
- Oh , przepraszam , ja tylko przyszłem powiedzieć , żebyście tak nie szaleli - powiedział speszony Tata , i poszedł sobie. My natomiast z Michaelem , spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem ,zaraz potem walnęliśmy się obydwoje na łóżko i patrzyliśmy się w ścianę.
- Kocham Cię , na prawdę Cię kocham - Mówił Michael z czekoladowymi oczkami.
- Ja Ciebie też - i zaczęliśmy się całować w usta.
Było nam bardzo przyjemnie , ja niestety nieco się speszyłam ale ukradkiem zobaczyłam , że już przywieźli Evę do domu!. Przerwałam i powiedziałam do Michaela.
- Przywieźli Evę! - cały czas patrząc mu w czekoladowe oczy.
- Jak to , a co się stało?
- Potem Ci wyjaśnię , choć szybko!
I pędem zbiegliśmy na dół. Otworzyłam drzwi i szybko biegłam , Michael za mną. Wpadliśmy do jej domu jak jacyś oparzeni.
- Gdzie Eva ? - zapytałam babci.
- Już w swoim pokoju.
- Co jej jest?
- Niech Ci sama powie , bo mi nie przejdzie to przez gardło - powiedziała babcia.
Spojrzałam na babcię z dziwnym wzrokiem , zaraz potem pobiegłam do pokoju Evy. Obejrzałam się , ale babcia zagadała Michaela. Może to i lepiej... Będziemy mogły z Evą spokojnie porozmawiać , gdy weszłam do jej pokoju Eva wyglądała już o wiele lepiej.
- No co jest?! - zapytałam.
- Usiądź , muszę Ci coś powiedzieć...
- Co chcesz powiedzieć? - przekręcając głowę w bok móiłam do niej.
- No bo ja... Trudno mi to powiedzieć , ale jestem w ciąży... - powiedziała Eva.


Notka w miarę , moim zdaniem. A waszym? Zostawcie swoje opinie. Dziękuję , że na prawdę lubicie czytać moje opowiadania i uważacie je za świetne. BARDZO DZIĘKUJĘ.!
Głosujcie na rmf fm i rmf maxxx. Dzisiaj w radiu leciało Smooth Criminal. Ohh yeah!
I kupiłam sobie marynarkę militarną.! AAAA. : D i tu zwracam się do dziewczyn z MJŻ. Znalazłam ją jednak : DDD Pozdrawiam , liczę na komentarze. Invincible. <3

niedziela, 10 kwietnia 2011

Blood On The Dance Floor.

   - No więc , chodzi Ci o tą kobietę , z którą wczoraj się spotkałem? - zapytał.
- Tak o tą.! - odpowiedziałam wściekła , spoglądając na jego oczy , które wyglądały dość dziwnie.
- a o tą.! - ze śmiechem odpowiedział.
- Zaraz , zaraz.. Z czego Ty tak się śmiejesz? - całkowicie zmieszana odpowiedziałam.
- To totalne nieporozumienie. Mój ojciec kazał mi się z nią spotkać , tylko dlatego , żebym się zajął inną kobietą , a nie Tobą. Ale i tak się z nią nie spotykam , ani nic innego , bo Kocham Ciebie.!
- Jasne , nie wciskaj mi takich kitów.
- Kochanie - gładził mnie po twarzy.
Podobało mi się to , w jaki on sposób to robił. Ale byłam pełna wątpliwości czy nie kłamie.
- W takim razie , zapytajmy Twojego Ojca ! - powiedziałam.
- Nie wierzysz mi? - ze smutnym spojrzeniem powiedział Michael.
- Nie mam pewności. Zapytamy to uwierzę.
- Ale wiesz jaki jest mój Ojciec. On nie zgadza się na nasz związek.
- Wykręcasz się.
- No dobra , chodźmy. Ale ojciec mnie zabije , że jestem z Tobą publicznie.
- Okaże się.
- A lekcje ? - zapytał
- Jedna lekcja opuszczona , nam nie zaszkodzi - odpowiedziałam.
Ruszyliśmy. Widziałam jak bardzo Michael jest przestraszony , ale nie mogłam zrezygnować z wizyty u jego Ojca , ponieważ nie dowiedziałabym się prawdy. Po kilkunastu minutach byliśmy już pod jego domem. Bałam się , żeby Eva ani ,, rodzice '' mnie nie zauważyli.
- Jesteś pewna , że chcesz zapytać o to Ojca? I poznać jego prawdziwą twarz.? - ze skruchą powiedział.
- Tak - z całą pewnością odpowiedziałam.
 Michael otworzył drzwi , przepuścił mnie abym szła pierwsza. W domu było dużo osób. Jakaś kobieta , podejrzewam , że była to matka coś gotowała. Ojciec oglądał telewizję. A w pokoju było słychać jakąś muzykę. Jego dom był bardzo mały , zaledwie kilka pokoi. Ale za to przytulny jak Evy. Gdy tylko weszliśmy Ojciec spojrzał na nas bardzo groźnym wzrokiem , matka zaś uśmiechała się.
- Synkuu , przyprowadziłeś nam swoją dziewczynę? - zapytała ta kobieta.
- No nie , tego już zawiele chłopcze.! Co Ty sobie wyobrażasz?! - krzyczał.
- Tato , ja.. - próbował coś powiedzieć.
- Milcz , gdy Ja mówię! A Ty młoda damo , wyjdź za drzwi i więcej mi się tu nie pokazuj.!
 Wypchną mi za drzwi , Michael miał rację. Jego ojciec jest naprawdę groźny. Gdy byłam za drzwiami , usłyszałam głosy :
 - Jak Ty się zachowujesz , to bardzo miła dziewczyna.! To widać - mówiła matka.
- Ojcze ja kocham Dailę! I nie zostawię jej tylko dlatego , że nie mogę mieć dziewczyny.! - odezwał się Michael.
- Tego już za wiele. Usłyszałam coś co przypominało , uderzenie w twarz.
Nie myliłam się. Chwilę potem z ręką trzymającą się za twarz , wyszedł Michael.
- Nic Ci nie jest? Co on zrobił? - zawalałam go pytaniami.
- Niee. Chodźmy stąd - udawał , że wszystko jest ok.
- To moja wina , przepraszam. Gdyby nie ja...
- Oh przestań , to nie twoja wina , że mój ojciec jest taki , no wiesz...
- Chodźmy do szkoły - rzekłam.
- Dobrze.
Złapałam go za rękę , zapomniałam już o tym , że wachałam się co do tego , że Michael mnie nie zdradził. Byłam pewna , pewna tego , że mnie kocha. Nie miałam już żadnych wątpliwości. Po kilku minutach , dotarliśmy do szkoły. Trwała już pierwsza lekcja. Wraz z Michaelem wachałam się czy opłaca się iść na tą pierwszą lekcję. Postanowiliśmy nie iść , a spędzić czas razem. Cały czas trzymaliśmy się za ręcę , i szliśmy szkolnym korytarzem. Bałam się , aby nikt nas nie przyłapał na ,, wagarach ''.
 Usiedliśmy w szkolnej szatni i w ciszy siedzieliśmy przytuleni do siebie całą pierwszą lekcję.
- O , to dzwonek. Zbieramy się na lekcje - powiedziałam.
- Szkoda , jest mi tak przyjemnie. - rzekł Michael.
- Niestety , szara rzeczywistość. - ze smutkiem odpowiedziałam.
I w tym samym czasie ja powiedziałam :
- No tak , miałam Cię nauczyć grać na gitarze.!
A Michael , też w tym samym czasie , powiedział :
- Miałaś nauczyć mnie na gitarze.!
Zaśmialiśmy się oboje , trochę szczerze mówiąc się zawstydziłam.
- No to kiedy? - zapytał Michael.
- Przyjdź dzisiaj pod okno o 17. - i coś nasunęło mi się na myśl. Michael dostrzegł to , że się zastanawiam , zapytał :
- Co tak rozmyślasz?
- Czemu nie przyszedłeś wczoraj pod okno ?
- Ojciec..
- Co Ojciec?
- No , nie pozwolił mi. Sama wiesz , i do tego ta kobieta. Nie gniewasz się na mnie?
- Nie skądże , przecież to nie Twoja wina , prawda.?
- Tak , to prawda.
Byliśmy już pod moją klasą. Daliśmy sobie buziaka w usta , i rozeszliśmy się do swoich klas. Między przerwami , widywaliśmy się z Michaelem. Biegaliśmy razem za ręce po przerwach , nawzajem się gilgotaliśmy... No i tak upłynął nam dzień. Zaraz po lekcjach zjawiliśmy się przed szkołą.
- Wreszcie - wykrzyczałam.
- Nie mogłem się doczekać , kiedy Cię zobaczę - powiedział Michael.
- Jakie to słodkie , ja także nie mogłam się doczekać.- z uśmiechem odpowiedziałam.
- No to co? Kto ostatni , ten jest głupi.
- O Ty , jeszcze zobaczymy - i ruszyłam , zostawiając Michaela w tyle.
- Ejjj - krzyczał zdyszany Michael.
Ja udawałam , że go nie słyszę , a śmiałam się po prostu do łez.Cóż się było dziwić , to ja byłam pierwsza pod swoim domem.
- jesteś głupi.! - krzyczałam ze śmiechem.
- yy , ja tylko żartowałem z tym głupim. - tłumaczył się Michael.
- jasne , nie wykręcaj się.!
- oj tam , oj tam - zawstydzony odpowiedział.
- To co , do 18?
- Tak. Już nie mogę się doczekać. A co będziemy robić?
- Zobaczysz - z diabelskim uśmieszkiem odpowiedziałam.
- Pa , Kocham Cię - mówił głośno Michael.
- Ja Ciebie teeeż - krzyczałam.
Postanowiłam , że pójdę do Evy , zobaczyć co się u niej dzieje. Idąc cały czas z Michaelem obracaliśmy się i uśmiechaliśmy się do siebie.Gdy byłam już pod domem Evy , zadzwoniłam do drzwi.
- Cześć babciu - od progu krzyczałam.
- Idź do Evy , coś z nią nie tak - z przerażoną miną odpowiedziała babcia. Naawet się nie przywitała.
  Sądzę , że ta notka jest bardziej ciekawsza od wczorajszej. I znów.. Jak jechałam samochodem leciało Will You Be There.♥ Cóż , jak zwykle proszę o głosowanie na rmf fm i rmf maxx na Michaela. Liczę na komentarze , pozdrawiam. Invincible ♥

sobota, 9 kwietnia 2011

Why.

   Czekałam i czekałam. Już całkowicie straciłam wiarę w Michaela , i nadzieję , że jeszcze przyjdzie. No co jest?Może coś się stało?! O nie , nie. Odpuść te myśli daleeeeko Daila.!!- gadałam sama do siebie.
Poczekałam jeszcze około 15 min. Wkurzyłam się , zawiodłam się na nim , poszłam do Evy. Musiałam się z kimś podzielić , tym co czuję. Po dosłownie kilku minutach , zadzwoniłam do jej drzwi. Otworzyła babcia.
- O dobry wieczór wnusiu , co tu robisz o tak późnej porze.
- mogę porozmawiać z Evą ? - zdenerwowana , nie miałam ochoty rozmawiać z babcią.
- Eva już śpi.
- No pięknie - powiedziałam i poszłam sobie.
Szłam sobie późną nocą. Miałam zamiar iść do domu Michaela , ale zdecydowałam , że jednak nie pójdę.
 Miałam wrażenie , że chodzę w kółko , nie myliłam się. Swój dom ominęłam już około 14 razy. Po jakimś czasie usłyszałam
- cause i love you, oh, baby, baby, baby
i don't know why i love you
i don't know you and me, baby, oh yeah - pomyślałam : ,, skąd ja znam ten głos ''
- Zaraz przecież to Michael - powiedziałam sobie po cichu i przysiadłam na trawie.
- Pamiętaj! Ma to brzmieć tak jakbyś na prawdę to czuł.!
- Mhm , ok - stłumiony powiedział MÓJ Michael.
- Bo jak nie to wiesz co się stanie... - podniósł rękę do góry , obejrzał się i zaraz ją opuścił.
- Tak , ojcze... - cichym głosem odpowiedział Michael.
Co oni kombinują , co się dzieje? - zadawałam sobie takie oto pytanie.
- To ja idę , pamiętaj ma wszystko dobrze wyjść , ona ma kasę. Pamiętaj.
- Dobrze , ojcze. - Michael obejrzał się za siebie , pewni spojrzał czy Ojciec już odszedł , mimo dużej odległości widziałam jak po policzku spływa mu łza. Włożył ręcę do kieszeni , na kogoś czekał. Raczej nie na kogoś tylko na ,, nią ''. Nie wiedziałam co jest grane. Po 2 minutach podeszła do niego kobieta. Ładna , w czerwonej sukience z dużym dekoltem , na szpilkach. Miała około 35 lat. Długie brązowe włosy ,czerwone usta.
 - Witaj - dostojnym głosem powiedziała do Michaela , całując go w policzek , dokładniej bliżej ust.
- Witam Panią - odpowiedział Michael , całując ją w rękę , a dokładniej w czerwone długie rękawiczki , które miała na rękach.
O jezu - mówiłam sama do siebie.
- No więc tak , może pójdziemy do jakiejś restauracji?
- Oh , przepraszam !, to ja miałem o to zapytać. Pozwoli Pani , że Panią poprowadzę - mówił Michael.
- Będzie mi bardzo miło - odpowiedziała ta głupia kobieta , no i poszli.
Nie miałam ani ochoty ani siły iść za nimi. Byłam pewna jednego , po prostu mnie zdradził , to była pierwsza myśl która przyszła mi do głowy. Lecz po dłuższym zastanowieniu się , uświadomiłam sobie , że przecież Ojciec Michaela coś wspominał o ,, pamiętaj ona ma dużo kasy , ma to wyglądać jak na prawdziwe uczucie '' - coś w tym stylu. Byłam zbyt opętana tymi myślami , by głębiej myśleć. Poszłam do domu , gdy już w nim byłam rodzice widocznie spali , ponieważ w domu była kompletna cisza. Poszłam do swojego pokoju , usnęłam... Obudziło mnie słońce które zaglądało do mojego okna , podeszłam do okna , próbowałam wygiąć wargi do uśmiechu , lecz to mi się nie udało gdy przypomniałam sobie o wczorajszej sytuacji z Michaelem.
Wykonałam wszystkie poranne czynności , zeszłam na dół. Rodzice znów coś gadali , ale włożyłam słuchawki do uszu i ich nie słuchałam.  Zjadłam szybko śniadanie i wyszłam z domu , podeszłam do domu Evy :
- Evaaa , Evaaa! - krzyczyłam.
Eva wychyliła się ze swojego okna i powiedziała :
- Nie idę do szkoły!
- Czemu? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Okropnie boli mnie brzuch - wołała.
- Może do Ciebie pójdę , co?
- Nie , nie ! - wołała przestraszona.
- No ok , nie denerwuj się. Pa!
- Cześć
I zamknęła okno , ja natomiast byłam zdana sama na siebie , byłam pewna , że muszę sama iść do tej szkoły.
Gdy przechodziłam koło domu Michaela , jego nie było. Od razu przypomniały mi się chwile gdy po raz pierwszy go ujrzałam. Przystanęłam na chwilę , przyjrzałam się , i odeszłam. Nie chciałam sobie przypominać jego i naszego związku. Po prostu mnie zdradził..
Zbliżałam się już do szkoły , nagle ujrzałam , że Michael jest w szkole. W ogóle nie chciałam się z nim spotkać , zastanawiałam się jakby mi wytłumaczył to co widziałam wczorajszego wieczoru.Próbowałam go ominąć , chciałam schować się w szatni ale to mi się nie udało.
- Hej Daila , tu jestem ! - krzyczał
- No i co? - zapytałam chamsko.
Wszyscy na nas patrzyli , jak na jakiś czubków. Pewnie dziwili się jak mogę odzywać się tak do gwiazdy. Gwiazda gwiazdą , ale ja swoje wiem. - myślałam sobie.
 - Co Cię ugryzło? Nie znalazłaś swoich rodziców? - zawalał mnie pytaniem za pytaniem.
 - Nie , widziałam to co wczoraj wyprawiałeś wieczorem z tą kobietą.! - mega wściekłym głosem mówiłam.
 - Ah o to Ci chodzi.. - kontynuował Michael.
- Tak! Wytłumacz mi to , natychmiast bo jak nie..
- Bo jak nie? - przerwał mi Michael.
- To z nami koniec - z przełamanym głosem powiedziałam.


   Notka na prawdę , mega , mega MEGA nudna. Przepraszam , starałam się.. Ale nic widocznie z tego NIE wyszło. Postaram się jutro napisać o wiele ciekawsze. No cóż no , jak zwyklę liczę na szczere opinie na temat mych opowiadań , które możecie zostawiać w komentarzach. Prosiłabym o podpisywanie się , ponieważ nie wiem kto i co napisał : D.  Dziękuję za na prawdę MEGA zadawalający wynik satystyk , który wykazuje , że mam na prawdę wieeeele fanów.!  I tu zwracam się do Marka który mi nie wierzył , że mam aż tylu fanów , też z zagranicy.! Ha , i co łyso Ci szczurze. Lol. Liczę na komentarze , pozdrawiam. Invincible <3

piątek, 8 kwietnia 2011

Don't walk away.

Podjechał jakiś samochód , wyszedł z niego ciemnoskóry mężczyzna , potężny i zły.
- Tata? - ze zdziwieniem zapytał Michael.
- To Twój Ojciec?!- zapytałam.
- Tak , teraz to się zacznie - powiedział Michael.
- No pięknie - westchnęłam , ten mężczyzna szedł w naszą stronę , podszedł do Michaela i powiedział.
- Co Ty wyprawiasz ?! - złym tonem zapytał.
- Tato , to jest...
- Nie mam ochototy rozmawiać z tą szmatą , która oskubie Cię z pieniędzy , marsz do limuzyny! - krzyczał.
- Proszę na niego nie krzyczeć i nie nazywać mnie szmatą! - wtrąciłam się , podniesionym głosem.
- Daila , nie... Nie warto. Pa. - gdy jego Ojciec tylko się obrócił pokazał mi serduszko. Ja posłałam mu buziaki , i wykrzyczałam :
- Jak zawsze okno.! - Michael uśmiechnął się , no i odjechali..
Szłam wolno , potykając się z kamyka o kamyk. Martwiłam się o Michaela i o nas... Przecież ten Ojciec mnie nie nawidzi ! - myślałam sobie. Przypomniałam sobie , co miałam robić , miałam szukać moich rodziców. Nie miałam ochoty , chciałam ich b.poznać , ale z drugiej strony b.się bałam. Pomyślałam sobie , że skoro powiedziałam moim ,, rodzicom '' , że mnie nie będzie , nie mogę iść teraz do domu. Poszłam więc do Evy.
Po 13 min. byłam już pod jej domem , zadzwoniłam do dzwonka.
 - Hejoo - powiedziałam , przy tym machając rękę.
- Cześć , a co Ty tu robisz? Miałaś... - mówiła , biorąc swoje włosy , za ucho.
- Tak wieem. Miałam szukać swoich rodziców.
- Więc? - dopytywała się Eva.
- Więc może wpuścisz mnie do domu.?
- Ah tak , przepraszam. Wchodź.
Weszłam  do domu Evy , rozejrzałam się jak zwykle , ujrzałam naszą babcię.
- Cześć babciu - podeszłam do niej i przytuliłam się.
- O Dzień Dobry Wnusiu - widać , że była zadowolona z mojej wizyty.
- Źle się czujesz? Jakoś blado wyglądasz. - wypytywałam.
- Nie , nie. Wszystko jest dobrze , co u Cb? Co u Twoich przybranych rodziców.?
- Ahh , szkoda gadać. - przysiadłam na fotelu , obok babci.
- Czemu? Opowiadaj.
- No bo , oni ostatnio b. na mnie krzyczą i wgl. Postanowiłam poszukać moich prawdziwych rodziców , ale to za jakiś czas , jak ochłonę.
- Jestem z Ciebie dumna , że postanowiłaś szukać swoich rodziców.
- Na prawdę? To chyba tylko Ty popierasz moje zdanie. Ja uciekam do góry na Evę , wpadnę tu jeszcze.
- Dobrze. - odpowiedziała babcia.
Wpadłam do pokoju Evy , siedziała ona na podłodze , zdziwiłam się , czemu ona TAK siedzi...
- Ej , co jest? Co tak siedzisz hyym?
- Ah , nie ważne.
- Jakoś wcześnie jesteś dzisiaj w domu. Zwiałaś ? Hahaah.
- Tak...
- I teraz przez to smutasz , e tam daj spokój. Ja zwiałam i co.
- No i nic. - odpowiedziała wkurzona Eva.
- E , co jest?
- No bo...
- No bo? - pytałam , wciąż nie wiedząc o co chodzi.
- No bo ja...
- No bo Ty?
- Zakochałam się...
- Co? W kim? Kiedy?
- Ohh , w nauczycielu od Fizyki.
- Co?! , hahaahhahhaha. Wybuchłam rotflem.
- Weź się nie śmiej , okay? - z marszczonymi , WŚCIEKŁYMI brwiami odpowiedziała Eva.
- Oh , no dobra. Już spokój. Ale jak to się w nim zakochałaś?
- No , nie wiesz co to znaczy? jesteś przecież z Michaelem.
- No wiem , sorki. Głupie pytanie.. No więc tak , on odwzajemnia Twoje uczucie?
- Nie , on nawet o tym nie wie!
- Omg , no i co teraz zrobisz? - podeszłam do okna i zapatrzyłam się w niebo.
- W tym jest problem , sama nie wiem. Na pewno mnie odepchnie. Mam tylko 17 lat , a on?! 30.
-  Ohh daj spokój , jutro coś w szkole wykombinujemy. A teraz nie myśl o tym.! Poszukaj mi jakiejś kiecki coo? Umówiłam się z Michaelem.
- No dobraa - z ciężkim trudem , ale WSTAŁA. Eva wstała z PODŁOGI. Lol. Podeszła do szafy , nie miała zbyt wiele ciuchów. Widziałam , że sukienka którą jej wręczyłam jest wgl nie używana.
- Czemu , nie nosisz kiecki ode mnie.? - zapytałam
- Nie miałam okazji , przecież wiesz , że nigdzie nie wychodzę.
- Ohh. A chciałabyś?
- Nie. Popatrz - wskazała na sukienkę. Była to różowa słodka sukienka , bez żadnych ozdób , a zapięcie miała typu ,, łezka ''
- O , wspaaniała. Pożyczysz? - ze słodkimi oczkami zapytałam.
- Tak , tak. - odpowiedziała. Miałam wrażenie , że wcale mnie nie słucha.
- Widzę , że nie masz humoru rozmawiać. No ok , ja spadam , dzięki za kieckę , oddam jutro. pa!
- Paa. - znudzona życiem , odpowiedziała Eva.
Szłam na dół , zajrzałam jeszcze do babci.
- Babciu popatrz , jaką śliczną sukienkę miała Eva. Pożyczyła mi ją! - dumnie mówiłam.
- O , jaka śliczna.! A gdzie się w niej wybierzesz?
- Nie mówiła Ci nic Eva.?
- A o czym miała mi mówić? - ze zdziwieniem zapytała babcia.
- No bo ja , chodzę z Michaelem Jacksonem.
- Z tym Michaelem Jacksonem?!
- Jeżeli mamy na myśli tego samego , to tak!.
- Świetnie śpiewa.!
- To prawda , i tańczy - rozmarzyłam się.
- Widzę , że na prawdę jesteś zakochana.
- Oj tak.. Ale teraz już idę. Już 17. Pa babciu!
- Pa wnusiu.
Szłam totalnie szczęśliwa z tego , że mam Michaela , ale z drugiej strony bałam się , aby jego Ojciec , nie zaszkodził naszemu związkowi. Byłam już pod domem , otworzyłam drzwi , spojrzałam rodziców , oni na mnie nie ii poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam sukienkę na łóżko , ogarnęłam troszkę pokój. Zajęło mi to ponad 2 godziny i już musiałam zacząć się przygotowywać do ,, randki pod oknem '' z Michaelem.
Byłam już gotowa , nałożyłam lekki makijaż , było za pięć jedenasta , a po Michaelu żadnego śladu...



Notka niezbyt ciekawa.. Ale to z dwóch powodów. Pierwszy jest taki , że w życiu aż tak wiele sensacyjnych rzeczy się nie dzieje ( jak dla mnie ) więc załagodziłam troszkę życie Daili , a drugi powód to taki , że dziś jestem b.zmęczona po całym tyg. i jakoś nie mam ,, weny ''. Dziś jadąc samochodem leciało Hollywood Tonight.♥ A teraz w moich głośnikach Heal The World.! ♥. Pozdrawiam , liczę na komentarze. Invincible ♥.

czwartek, 7 kwietnia 2011

Hold My Hand.

 Obudziły mnie jakieś krzyki , nie wiedziałam co się dzieje. Wstałam z łóżka , przetarłam oczy , nałożyłam szlafrok i na boso poszłam , sprawdzić na dół co się dzieje. Przystanęłam na schodach , i usłyszałam.
- Nie! Nie jesteśmy żadnymi lesbijkami!! - usłyszałam krzyki Evy.
- Daila to moja dziewczyna , i proszę bardzo niech Pan nawet powie mojemu ojcu o tym.! - mówił Michael.
- Co wy narobiliście?! Daila jest przez was totalnie przybita! - kontynuowała Eva.
- Przestańcie.! Skąd my mogliśmy wiedzieć jak na prawdę jest? Wiecie jak nas zaskoczyła ta wiadomość od dyrektorki?! A teraz cisza , idziemy do Daili ją przeprosić - tłumaczył się tata.
Wtedy prędko zbiegłam na dół.
- Wcale nie musicie - szłam powolnym krokiem. Wszystko słyszałam , Eva , Michael. Dziękuję wam , natomiast ty ,, mamo '' i ,, tato '' zawiedliście mnie - kontynuowałam.
- Przepraszamy córeczko - powiedziała mama i podeszła do mnie , próbowała mnie przytulić.
- Nie! Nigdy już nie będzie tak samo. Nie cierpię was za to , nawet mnie nie znacie a oczerniacie , dlatego więc... Postanowiłam poszukać , moich prawdziwych rodziców. - oświadczyłam.
- Ale córeczko , co Ty wygadujesz , my jesteśmy Twoimi rodzicami. - prędko mówił tata.
- Nie , nie jesteście. Nie oczekujcie mnie po obiedzie. Idę szukać , a teraz wybaczcie ale idę się umyć i ubrać , a potem do szkoły , Eva , Michael chodźcie ze mną.
Szliśmy schodami , Michael mnie połaskotał. Odwróciłam się i uśmiechnęłam. Natomiast Eva powiedziała:
- Zakochaani..
- Zazdrościsz ? - z diabelskim głosem powiedziałam.
- Nie? - zazdrosna Eva , zrobiła groźny wzrok.
Byliśmy już w moim pokoju.
- Siadajcie , sory za bałagan tak wgl. - powiedziałam.
- Spoko - rzuciła Eva. Michael się nie odezwał , chyba mu pasował totalny chaos w moim pokoju.
- Jesteś pewna , że chcesz szukać swoich prawdziwych rodziców? - mówiła Eva.
- Tak , nie będę mieszkać z ludźmi , którzy mnie oszukiwali.
- Okay , ale jakby co , to pamiętaj , że masz mnie. - powiedziała Eva.
- I mnie! - wykrzyknął Michael.
- Dziękuję wam , zaraz po szkole idę ich szukać. Sorki ale teraz idę się umyć. - i wyszłam ze swojego pokoju.
Momentalnie się umyłam , wyszłam ze łazienki , powędrowałam do pokoju. Michael siedział przy biurku z moją gitarą , a Eva przeglądała moje teksty.
- Ejjj! - wykrzyczałam.
Momentalnie się obrócili.
- Ładnie to tak grzebać w moich rzeczach? - z przygryzieniem wargi powiedziałam.
- yghh - zestresowany , wydusił z siebie Michael.
- Haha - zaśmiała się Eva. Po chwili , gdy Michael był przy biurku , Eva wzięła mój notatnik i pokazała tekst , pisałam w nim o Michaelu.!
- Odłóż to - mówiłam , poruszając tylko wargami ust , żeby Michael nie usłyszał. A On , po prostu bujał się na moim fotelu przy biurku. A Eva pokiwała tylko głową , co było znakiem , że go nie odłoży.
Podeszłam do Evy , wyrwałam jej z rąk mój notatnik , ona natomiast pokazała mi język.
- Dobra , zbieramy się do szkoły - powiedziała Eva.
Michael nie reagował , cały czas oglądał moją gitarę , i bujał się na fotelu. Podeszłam do niego i powiedziałam :
- Michaeel , odłóż to już. Idziemy niestety do szkoły.!
- Ohh.
- Niestety , szara rzeczywistość - odparłam.
- Pójdę , ale pod warunkiem , że nauczysz mnie grać na gitarze.
- No ok , ale teraz chodź.
Michael , momentalnie zerwał się z fotela , złapał mnie za rękę i zeszliśmy na dół. Eva szła przed nami.
- Już idziecie? - powiedział tata , zerkając na nas spod gazety.
- Tak - odparła Eva. Tylko ona się odezwała...
Gdy byliśmy już na zewnątrz , przed domem. Michael zapytał :
- A gdzie dziś pójdziemy.?
- Hmmm - zastanawiałam się.
- Może do teatru? - zapytał Michael.
- Nieee , wiesz co. Ja coś wymyślę. Bądź około 22 , tam gdzie wczoraj , ok?
- Co tak późno , hyym? - ze śmiechem powiedziała Eva.
- Nie Twoja sprawa! - powiedział Michael , przy tym tak samo się śmiejąc.
- Okay , Okay - odparła Eva. Nie wydaje wam się , że dziwnie to wygląda?
- Co , my? - odparłam.
- Tak.
- Jak to?! - powiedziałam.
- Niee , tzn ja. Wiecie o co chodzi... To , że chodzę z wami. Czyli , że wy jesteście parą , a ja się wam tu wtrącam.
- Nie , no co Ty ! - powiedziałam.
- No to dobrze , pośpieszcie się trochę , a Ty Michael nie obmacuj tak Daili.
- Oj tam , oj tam. - zawstydzony powiedział Michael.
W drodze do szkoły , rozmawialiśmy z Michaelem o różnych rzeczach. Np o tym , co będzie jeżeli prasa opublikuje nasze zdjęcia , dowie się o naszym związku Ojciec Michaela.
- Nie martwmy się na zapas - pocieszał mnie Michael , choć sama widziałam , że też się boi.
Byliśmy już pod szkołą , cały czas trzymaliśmy się za ręcę z Michaelem. Eva już weszła do szkoły.
- Patrzcie , lesbijka ma już chłopaka - słyszałam szepty dziewczyn.
- Specjalnie sb , gwiazdora wzięła , to zmyłka - głośno powiedział jeden z chłopaków.
A my z Michaelem , wcale się tym nie przejmowaliśmy. Szliśmy cały czas za ręcę , chwilę potem Michael specjalnie mnie pocałował w usta , żeby wreszcie przestali tak , o mnie mówić. Byliśmy już w szkole , przytuliliśmy się jako pożegnanie i weszliśmy do swoich klas. Przez wszystkie przerwy nie widywałam Michaela. Ale , pomyślałam sobie , że przecież na pewno jest. Po lekcjach też na niego czekałam i nic , zaczęłam się poważnie martwić. Eva poszła już do domu , nie miałam z kim wrócić do domu , ale i tak martwiłam się o niego , więc poszłam go poszukać po szkole. Szukałam , szukałam bez skutku.
Nagle zobaczyłam , że uchylone są drzwi od pokoju dyrektorki.
- Szkoła nie akceptuje związków ! , poza tym jesteś uczniem , i gwiazdorem. Przeniesiemy Cię do innej szkoły! - słyszałam wszystko wyraźnie, załamałam się. Jak to możliwe?! Zmarszczyłam twarz , by powstrzymać się od płaczu.
- Proszę Panią , proszę nie wydalać mnie ze szkoły - mówił Michael , również przejęty jak ja.
- Nie i koniec , bo wezwę Twoich rodziców , już dość mamy problemów przez tą Daile czy jak jej tam.!
Nagle Michael wyszedł z pokoju , nie zauważył mnie.
- Hej , tu jestem - powiedziałam zmartwiona.
Michael momentalnie się obrócił , uśmiechał się. Nie wiedział , że ja wiem o tym co się stało.
- Co tak smutasz Kochanie ? Wstań , miałaś szukać swoich rodziców.
- Nie udwaj , że wszystko jest Ok , wszystko słyszałam...
- No tak...- westchnął i usiadł koło mnie.
- I co teraz będzie - z płaczem powiedział , patrząc w jego oczy.
- Nie przeniosę się , nigdy tego nie zrobię. Kocham Cię. - objął mnie swoimi ramionami.
- Ale..
 - Żadnego ale , nie smutaj , idziemy szukać Twoich rodziców.
Podał mi rękę , i już szliśmy , tak przypadkiem obejrzałam się za siebię , ujrzałam dyrektorkę która podsłuchiwała naszą rozmowę , spojrzałam na nią , potem w podłogę i przygryzłam wargę.
Wyszliśmy ze szkoły.
- Nie będę ich szukać - stwierdziłam , patrząc się z wytrzeszczonymi oczami na swoje buty.
- Dlaczego? - ze zdziwieniem zapytał Michael.
Odpowiedzi nie dostał...


  
   Takaa sobie notka. Jak zwykle , jak zanudzam to Ajjm sorrii , ale przypominam wciąż o głosowaniu na rmf fm i rmf maxx.! Co by tu napisać.? : myśli : Nie mam już nic do powiedzenia. : D
Liczę na komentarze , Pozdrawiam. Invincible <3.